Czeska prokuratura i policja poinformowały we wtorek, że sprawdzają doniesienia mediów o rzekomym porwaniu i wywiezieniu na Krym syna premiera Andreja Babisza. Andrej Babisz młodszy miał zostać uprowadzony, aby nie zeznawał w śledztwie ws. wyłudzenia unijnej dotacji.

Do przebywającego w Szwajcarii Andreja Babisza młodszego dotarła internetowa telewizja portalu Seznam.cz. W rozmowie z jej dziennikarzami syn premiera powiedział, że wbrew swojej woli został wywieziony przez współpracowników ojca do Moskwy, a następnie na Krym. Jego zdaniem powodem tego miało być trwające dochodzenie w sprawie wyłudzenia unijnej dotacji na budowę kompleksu wypoczynkowo-konferencyjnego Czapi Hnizdo (Bocianie Gniazdo). Do zdarzenia najprawdopodobniej doszło w 2016 r. Syn premiera przyznał, że podpisywał dokumenty dotyczące tej inwestycji ojca, ale nie wie, co podpisywał.

Od stycznia 2015 roku władze prowadzą śledztwo w sprawie finansowania budowy Bocianiego Gniazda w powiecie Beneszov w środkowych Czechach. W związku z tą sprawą dwukrotnie - w poprzedniej i obecnej kadencji Izby Poselskiej - premier został pozbawiony immunitetu. Główny zarzut dotyczy formalnego i ograniczonego w czasie wyłączenia inwestycji z należącego do Babisza koncernu Agrofert, by mógł skorzystać z unijnego wsparcia dla małych i średnich firm. Po kilku latach, gdy warunki przyznania dotacji zostały dotrzymane, ośrodek powrócił do Agrofertu. Prokuratura postawiła Babiszowi zarzut wyłudzenia dotacji. Śledztwem objętych jest kilka osób, w tym członkowie rodziny Babisza, którzy mieli formalny związek z Bocianim Gniazdem i Agrofertem. Wśród nich jest syn i córka premiera.

Przebywający obecnie za granicą premier w wydanym oświadczeniu stanowczo odrzucił medialne oskarżenia. "Mój syn jest psychicznie chory. Przyjmuje leki i musi być pod nadzorem, mieszka z matką w Szwajcarii. Moja córka cierpi na chorobę dwubiegunową. Mojego syna nikt porwał, z Republiki Czeskiej wyjechał dobrowolnie” – napisał Babisz. „Odrzucam manipulacje i niesłychane naciski dziennikarzy na organy śledcze. Jest mi przykro, że trwa polowanie na moją rodzinę, które wywołałem swoim wejściem do polityki. Moja rodzina cierpi z tego powodu najbardziej” – powiedział premier.

Po południu premier dodał, że dziennikarze zachowali się jak hieny. „Wątpić w stan zdrowia moich dzieci mogą tylko fanatycy. Nagrywanie osoby chorej jest wstrętne i odrażające" – mówił premier. Materiał zaś określił mianem kampanii mającej na celu usunięcie go z polityki. „To kolejna próba destabilizowania sytuacji w kraju” – oświadczył Babisz, nie odpowiadając na pytania dziennikarzy.

Reklama

Według relacji dziennikarzy, którzy rozmawiali z synem premiera, w uprowadzeniu go uczestniczyła doktor psychiatrii Dita Protopopova razem z mężem. Protopopova jest członkinią kierowanego przez premiera ruchu ANO i już wcześniej napisała ekspertyzę mówiącą, że Babisz młodszy nie może składać zeznań. W opublikowanym we wtorek oświadczeniu Protopopova napisała m.in.: „zawsze w życiu osobistym i w praktyce lekarskiej zachowywałam się zgodnie ze swoimi przekonaniami”; „kłamliwe informacje, które pojawiają się w mediach, szkodzą mi i mnie obrażają, ale przede wszystkim po ludzku złości mnie to, że media żerują na ludzkiej chorobie”.

Przewodniczący Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CzSSD), która wspólnie z ANO tworzy gabinet, wicepremier i mister spraw wewnętrznych Jan Hamaczek poinformował, że o śledztwie w sprawie rzekomego uprowadzenia syna premiera będzie w środę dyskutować z koalicyjnym partnerem.

W związku z tymi medialnymi rewelacjami opozycja domaga się nadzwyczajnego posiedzenia Izby Poselskiej, a wszystkie opozycyjne kluby parlamentarne wezwały premiera, aby do czasu wyjaśnienia sprawy Bocianiego Gniazda zrezygnował z funkcji. Zwołanie nadzwyczajnej sesji nie jest jednak przesądzone - zależy od głosowania wszystkich posłów.

Pytany o stosunek do tych doniesień i do obecnej sytuacji politycznej w kraju rzecznik prezydenta Milosza Zemana Jirzi Ovczaczek oświadczył, że w poniedziałek odbędzie się zaplanowane wcześniej spotkanie prezydenta z premierem, a do tego czasu prezydent nie będzie komentował zaistniałej sytuacji.