Uczestnicy trwających od dwóch tygodni protestów ogłosili niedzielę dniem masowych akcji przeciw polityce rządu. Demonstracje odbyły się w wielu dużych i mniejszych miastach. Akcje nie były zbyt liczne, gromadziło się na nich po 300–500 osób. W protestach uczestniczyli głównie kierowcy, co pozwoliło im skutecznie blokować ruch.

Przez kilka godzin wstrzymany był ruch na przejściach granicznych z Turcją - Kapitan Andreewo, Lesowo i Kapitan Petko Wojwoda - oraz na dwóch przejściach z Grecją - Ilinden i Kułata. Na przejściu Kułata, największym między obu krajami, utworzyła się kilkukilometrowa kolejka. Interweniowała policja, która usunęła protestujących.

W kilku miastach policja zatrzymała kolumny samochodów, żeby uniemożliwić im dotarcie do Sofii, gdzie planowano duży protest. Jego skala jednak była mniejsza niż się spodziewano. MSW podało, że wzięło w nim udział ok. 3500 osób i 1780 samochodów. Demonstracje mają być kontynuowane w poniedziałek - oświadczył komisarz policji Christo Terzijski.

Szef MSW Mładen Marinow poinformował, że w całym kraju zmobilizowano 2 tys. funkcjonariuszy żandarmerii, w tym 1000 w Sofii. Dodał, że miejscami protesty odbywają się bez niezbędnego wcześniejszego zawiadomienia odpowiednich organów, więc są nielegalne.

Reklama

Protesty odbyły się w Sofii, Płowdiwie, Warnie, Pazardżiku, Szumenie, Haskowie, Błagojewgradzie, Sandanskim, Panagjuriszte, Weligradzie i kilkudziesięciu innych miastach.

Akcje protestu, w ramach których początkowo wyrażano oburzenie z powodu wysokich cen benzyny i podniesienia podatku na ponad 15-letnie samochody, przekształciły się w żądania polityczne. Demonstranci skandują: „Mafia”, „Dymisja”, „Precz z korupcją” oraz domagają się „zmiany systemu politycznego”. Najczęściej powtarzanym hasłem jest: „Przeciw drożyźnie, o wyższy standard życiowy”. „Potrzebne są dochody, nie można tylko podwyższać podatków” – stwierdził w rozmowie z radiem publicznym uczestnik protestu w Sofii.

Protestujący organizują się w internecie, za demonstracjami nie stoi konkretna partia polityczna, choć lewicowa Bułgarska Partia Socjalistyczna (BSP) poparła protesty.

Według analityków niedzielne protesty były mniejsze niż zakładano. Napięcie w pewnym stopniu złagodziła piątkowa dymisja wicepremiera Walerego Simeonowa. „Simeonow był jednym z powodów protestów, podstawową ich przyczyną są ubóstwo oraz zużycie publicznego wizerunku rządzącej partii premiera Bojko Borisowa GERB” - oświadczył dyrektor instytutu Gallupa w Bułgarii Pyrwan Simeonow. Jego zdaniem celem protestów jest obalenie rządu. Żądania protestujących jednak nie są wyklarowane, sytuacja będzie rozwijać się w zależności od konsolidacji protestujących - podkreślił.

Premier Bojko Borisow, który w 2013 i 2016 r. dwukrotnie podawał się do dymisji, w wywiadzie telewizyjnym oznajmił, że tym razem nie podda się presji ulicy i nie zrezygnuje. Podkreślił, że kraj jest stabilny, finanse są w dobrym stanie i nie ma żadnych podstaw do odejścia jego gabinetu.

„Nie chcę słuchać, jak jest dobrze. Nic nie jest w porządku w tym kraju, tak dalej być nie może” – skarżył się uczestnik protestu w Płowdiwie.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)