Do wstępnego porozumienia w sprawie tych regulacji, o których wprowadzenie zabiegał mocno prezydent Francji Emmanuel Macron, doszło we wtorek. Unijne instytucje poparły plany utworzenia mechanizmu, służącego monitorowaniu bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) "w sposób przejrzysty, przewidywalny i niedyskryminacyjny".

Celem jest zapewnienie, że inwestycje zagraniczne nie będą stanowić zagrożenia dla infrastruktury krytycznej, kluczowych technologii lub wrażliwych informacji. Unia chce się w ten sposób bronić przed niechcianymi przejęciami m.in. ze strony Chin. Z badania firmy audytorskiej EY wynika, że przedsiębiorstwa z tego kraju w ubiegłym roku wykupiły w UE ok. 250 firm, z czego znaczną część w Niemczech.

Austriacka prezydencja zapewnia, że nowe ramy nie są formą protekcjonizmu, a mają zapewnić lepsza ochronę Europy. "Nie chodzi o zamykanie naszych rynków, ale o odpowiedzialne działanie. Jesteśmy zdeterminowani, by chronić sektory technologiczne i kluczową infrastrukturę" - podkreśliła minister ds. gospodarczych Austrii Margarete Schramboeck.

Unia, która jest bardzo otwartym rynkiem, jest głównym celem bezpośrednich inwestycji zagranicznych. W ostatnich latach nastąpił jednak ich wzrost w krytycznych sektorach. Z unijnych analiz wynika, że nie były to działania podyktowane normalnymi siłami rynkowymi.

Reklama

Rada UE wskazuje, że nieprzejrzyste przedsiębiorstwa państwowe lub spółki powiązane z rządami państw spoza UE kupują unijne firmy, wykorzystujące najnowsze technologie (takie jak sztuczna inteligencja, robotyka lub nanotechnologie) oraz strategiczne aktywa infrastrukturalne, które mogłyby mieć wpływ na bezpieczeństwo UE lub porządek publiczny.

Część stolic dostrzega problem, ale nie wszystkie się bronią. W tej chwili mniej niż połowa państw członkowskich ma przepisy, które umożliwiają im przegląd bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Zgodnie z nowymi zasadami państwa członkowskie będą miały prawo do kontroli i potencjalnego blokowania inwestycji zagranicznych z powodów związanych z bezpieczeństwem i porządkiem publicznym. UE nie będzie im jednak narzucała wdrożenia, czy utrzymywania takich mechanizmów. Jednak, jeśli już będą one wprowadzane, będą musiały spełnić unijne minima.

Chodzi o przestrzeganie zasady niedyskryminacji, ochronę informacji poufnych, prawo do odwołania się w sądzie od decyzji krajowych organów itd. Rozporządzenie umożliwi też Komisji Europejskiej wydawanie opinii doradczych państwom członkowskim, jeżeli uzna, że zaplanowana lub zakończona inwestycja, prawdopodobnie wpłynie na bezpieczeństwo lub porządek publiczny w jednym lub kilku państwach członkowskich.

Regulacja przewiduje również mechanizm współpracy między państwami członkowskimi a Komisją. Stolice będą musiały informować siebie nawzajem i Brukselę o wszelkich bezpośrednich inwestycjach zagranicznych, które są poddawane kontroli przez ich władze krajowe. Na żądanie będą również musiały udostępnić pewne informacje, takie jak struktura własności zagranicznego inwestora i finansowanie inwestycji.

"Państwa członkowskie i Komisja będą koordynować swoje wysiłki na rzecz ochrony europejskich zasobów przed zagrożeniami dla naszych obywateli. Zadbaliśmy o to, aby podmioty społeczeństwa obywatelskiego - w tym związki zawodowe i operatorzy gospodarczy - oraz Parlament Europejski odgrywały rolę we wdrażaniu tego rozporządzenia" - oświadczył szef komisji handlu międzynarodowego europarlamentu, niemiecki europoseł Bernd Lange (S&D).

Porozumienie będzie musiało jeszcze zostać formalnie zatwierdzone przez Radę UE i Parlament Europejski przed wejściem w życie. Kraje UE, które mają mechanizmy kontroli, będą musiały dostosować swoje prawodawstwo do nowych zasad.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)