We wtorek cena ropy zniżkowała o ponad 6%, praktycznie powtarzając gwałtowną przecenę sprzed równo tygodnia. W środę notowania ropy naftowej odrabiały tę zniżkę, ale ze średnim skutkiem. Cenie ropy gatunku WTI nie udało się trwale przekroczyć poziomu 55 USD za baryłkę, czyli minimów z poprzedniego tygodnia.

Stronie podażowej na rynku ropy naftowej pomogły dane dotyczące zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych. Według raportu opublikowanego przez Departament Energii, w poprzednim tygodniu zapasy ropy naftowej w USA wzrosły o 4,9 mln baryłek, podczas gdy jeszcze na początku tygodnia spodziewano się wzrostu wynoszącego nieco ponad 2 miliony baryłek. W konsekwencji, zapasy ropy naftowej w USA wzrosły do poziomu 446,91 mln baryłek, co jest najwyższym poziomem od grudnia poprzedniego roku.

Jest to już ósmy wzrost zapasów ropy naftowej z kolei. Tymczasem inwestorzy mogli mieć nadzieje na to, że ten trend się zmieni po wtorkowej publikacji American Petroleum Institute (API), w której podano, że w poprzednim tygodniu zapasy ropy naftowej w USA spadły. Jednak API opiera swoje szacunki na mniejszej ilości danych niż Departament Energii, więc czasem wyliczenia obu instytucji się wyraźnie różnią.

Uwagę inwestorów na rynku ropy naftowej przyciągnęły także słowa Donalda Trumpa, wyrażające zadowolenie z niskich cen ropy naftowej i chwalące działania Arabii Saudyjskiej w tym zakresie (wcześniej Trump wzywał OPEC do zwiększania produkcji, co miało miejsce latem i wczesną jesienią tego roku). Amerykańskiemu prezydentowi sprzyjają spadki notowań ropy naftowej, ponieważ jego elektorat w tym roku wyrażał niezadowolenie z wysokich cen paliw. Obecna sytuacja może mu pomóc utrzymać poparcie niektórych dotychczasowych zwolenników.