W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie odbyła się druga rozprawa w tym procesie. Sąd przesłuchał dwóch świadków i wysłuchał mów końcowych stron. Po zakończeniu czynności sędzia Beata Najjar odroczyła rozprawę do 3 grudnia. Będzie to ostatnie posiedzenie w tym procesie, podczas którego sąd wyda wyrok.

Marek M. jest oskarżony o usiłowanie wyłudzenia prawa do zarządzania nieruchomością przy ul. Targowej 66 i wprowadzenie w błąd sądu poprzez "zatajenie informacji o śmierci współwłaścicielki (Fanny Ajzensztadt - PAP) tej nieruchomości oraz złożenie nieprawdziwego oświadczenia o jej bezskutecznym poszukiwaniu".

W czwartek przed sądem w mowie końcowej prokurator Izabela Szumowska złożyła wniosek o uznanie oskarżonego za winnego, skazanie go na półtora roku pozbawienia wolności i 50 tys. zł grzywny.

"Nie ma wątpliwości, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu. Składając wnioski o rozszerzenie kurateli celem reprezentowania nieznanej z miejsca pobytu spadkobierczyni, jako kurator miał on wiedzę i świadomość tego, że osoba ta nie żyje" - powiedziała prokurator.

Reklama

Jak mówiła, Marek M. składając wniosek o ustanowienie kurateli wprowadził w błąd sąd poprzez zatajenie informacji o śmierci spadkobierczyni.

Prokurator wyraziła też wątpliwość, że M. jako kurator działał bezinteresownie, bez wizji przyszłych zysków. "Nie sposób dać wiarę wyjaśnieniom oskarżonego, kiedy mówił, że działał jedynie na korzyść spadkobierców, a ewentualny zarząd nad nieruchomością przy Targowej i tak nie przyniósłby mu zysków" - zaznaczyła Szumowska.

Przed sądem mowę końcową wygłosił również oskarżyciel posiłkowy, pełnomocnik m. st. Warszawy mec. Bartosz Przeciechowski. Podkreślił, że M. był kuratorem osoby, której nie można było znaleźć, i nie podjął żadnych czynności, aby wyjaśnić, co się z tą osobą dzieje. Mecenas dodał, że oskarżony posiadał wiedzę, iż spadkobierczyni, której był kuratorem, może nie żyć nie, i "nie uczynił nic, aby to zweryfikować".

Obrońca oskarżonego mec. Anna Jarosz wniosła o jego uniewinnienie. Jej zdaniem oskarżony nie kierował się złą wolą przy działaniach, które podejmował jako kurator.

"Tam, gdzie pojawia się temat reprywatyzacji, odzyskiwania nieruchomości, i pojawia się nazwisko M., to z urzędu przypisywana jest mu zła wola i wina" - powiedziała. Dodała, że gdy M. dowiedział się, że w aktach Biura Gospodarki Nieruchomościami (BGN) "zalega akt agonu rzekomo pani Ajzensztadt, od razu przystąpił do wyjaśniania tego".

Jarosz powiedziała, że oskarżony nie działał w celu przejęcia w zarząd i administrowania kamienicą, aby czerpać z niej zyski. "Jak słusznie wskazywał (podczas rozprawy - PAP) M., nie miał tytułu do pobierania ewentualnych zysków po Fanny Ajzensztadt" - zaznaczyła Jarosz.

Pierwsza rozprawa w tym procesie odbyła się we wtorek, natomiast akt oskarżenia wobec Marka M. został sformułowany już w czerwcu 2016 r. Prokuratura zarzuciła mu usiłowanie wyłudzenia prawa do zarządzania nieruchomością przy ul. Targowej 66 i wprowadzenie w błąd sądu poprzez "zatajenie informacji o śmierci współwłaścicielki tej nieruchomości oraz złożenie nieprawdziwego oświadczenia o jej bezskutecznym poszukiwaniu".

Według ustaleń prokuratury M. został w 2014 r. ustanowiony kuratorem współwłaścicielki nieruchomości przy ul. Targowej, a także domagał się wydania mu w zarząd kamienicy zlokalizowanej na tej nieruchomości. Oskarżony złożył przed sądem oświadczenie, iż miejsce pobytu współwłaścicielki nieruchomości jest nieznane, a prowadzone przez niego poszukiwania okazały się bezskuteczne. W śledztwie ujawniono natomiast, że w innym postępowaniu sądowym M. domagał się "stwierdzenia nabycia przez osoby trzecie praw do spadku po współwłaścicielce nieruchomości przedkładając jej akt zgonu" i tym samym "miał wiedzę o śmierci osoby, którą chciał reprezentować jako kurator".

Podczas pierwszej rozprawy Marek M. nie przyznał się do winy. W oświadczeniu przed sądem zapewniał, że nie uzyskał i nie mógł uzyskać żadnych korzyści z tytułu ewentualnego przejęcia nieruchomości przy Targowej. "Podjąłem wszelkie działania, żeby odzyskać tę nieruchomość nie tylko dla siebie, ale też dla właścicieli. Żadnych korzyści z tego tytułu nie uzyskałem i żadnych korzyści nie mogłem uzyskać, ponieważ nieruchomość w tak złym stanie nie przynosi żadnych dochodów" - zaznaczył.

Na rozprawy w tym procesie oskarżony jest doprowadzany z aresztu, w którym przebywa od sierpnia br. W końcu sierpnia M. został bowiem zatrzymany przez CBA w związku ze śledztwem prowadzonym przez Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu, które dotyczy innych wątków stołecznej reprywatyzacji. Sąd aresztował M. na trzy miesiące, uzasadniając zastosowanie środka zapobiegawczego realną obawą matactwa.(PAP)

autor: Mateusz Mikowski