W przedstawionym w piątek projekcie PEP resort energii zaplanował, że w 2033 r. ruszy w Polsce pierwszy blok jądrowy, a potem, co dwa lata - aż do roku 2043 - uruchamiane będą kolejne. Każdy ma mieć orientacyjną moc rzędu 1-1,5 GW, w sumie mają mieć 6-9 GW. Minister energii Krzysztof Tchórzewski podkreślał, że chociaż koszty energetyki jądrowej na początku są bardzo wysokie, to sama energia jest bardzo tania. Zastrzegł też, że nie ma jeszcze ostatecznej decyzji całego rządu w kwestii atomu.

Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny branżowego portalu Biznesalert w rozmowie z PAP podkreślił, że projekt resortu to dopiero decyzja kierunkowa, która "musi jeszcze przetrwać" posiedzenie Rady Ministrów. Posiedzenie to odbędzie się po zakończeniu konsultacji społecznych, które z kolei skończą się 15 stycznia 2019 r.

Dlatego - jak mówił - decyzja o powstaniu polskiej jądrówki "ostatecznie nie została przypieczętowana", choć kierunek jest jasny: atom od 6 do 9 GW do 2043 roku, wcześniej - do 2033 roku jedna elektrownia o mocy 1 - 1,5 GW.

Jak dodaje ekspert, nadal jednak nie wiemy jak miałoby wyglądać finansowanie jądrowego przedsięwzięcia, choć - przyznaje - dopóki nie było decyzji kierunkowej, nie było też możliwości prowadzenia prac nad modelem finansowym. "Teraz prace mogą ruszyć pełną parą. Polska liczy, że będzie to model kapitałowy, czyli że np. USA dopłacą do polskiej elektrowni. A będzie to przedsięwzięcie bardzo kosztowne. Z wyliczeń, jakie przyjęło ME wynika że 1 GW energetyki jądrowej będzie kosztował 25 mld zł. W przypadku 9 GW daje to 225 mld zł. Cała nasza transformacja energetyczna zaplanowana w tym miksie, to koszt rzędu 400 mld zł" - powiedział.

Reklama

Jakóbik zwraca jednak uwagę, że na szczycie COP 24 w Katowicach, którego jesteśmy gospodarzem, będziemy mogli przedstawić jedynie projekt swej strategii energetycznej. "To wynika z polityki partyjnej i podziału wewnątrz obozu rządzącego, w którym są zarówno zwolennicy i przeciwnicy elektrowni jądrowej i na tę dyskusję mają wpływ różne lobby. Wcale nie jest przesądzone, jak ta dyskusja się zakończy. Ostatecznie rozstrzygnie to premier i, miejmy nadzieje, że zrobi to na posiedzeniu rządu w połowie stycznia" - powiedział.

Sesja Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu to największe światowe forum, którego celem jest wypracowanie wspólnej polityki na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu. Głównym celem tegorocznej konferencji jest ustalenie szczegółowych zasad wdrażania Porozumienia Paryskiego z 2015 r. oraz podsumowanie skuteczności dotychczasowych działań podjętych w ramach tzw. Dialogu Talanoa. Szczyt potrwa blisko dwa tygodnie, a udział w nim zapowiedziało ponad 25 tys. uczestników.

Polska trzeci raz jest gospodarzem szczytu, a po raz czwarty będzie przewodniczyć Konferencji Stron, w ramach globalnego procesu negocjacji klimatycznych. Najważniejszym celem tegorocznej Konferencji jest opracowanie reguł wdrożenia Postanowień Paryskich (tzw. Rulebook), na które muszą jednogłośnie zgodzić się wszystkie zaangażowane strony. Porozumienie z 2015 r. było początkiem nowego etapu światowej współpracy państw na rzecz klimatu - ustalono, że prowadzenie działań powstrzymujących zmiany klimatyczne jest obowiązkiem wszystkich sygnatariuszy konwencji, oraz że państwa mają swobodę w wyborze ścieżki redukcji emisji. Postanowienie nakłada jednak obowiązek przedstawiania co 5 lat planów działań oraz prezentowania ich skuteczności.

Polityka energetyczna Polski w pigułce. Sześć rzeczy, które trzeba wiedzieć [ANALIZA]