Autorem siatki jest Peter Frase – ważna postać w środowisku nowej lewicy amerykańskiej, skupionej ostatnio wokół magazynu „Jacobin”, wydawanego od 2011 r. w Nowym Jorku. Gazeta powstała jako odpowiedź na wstrząs, jakim był krach finansowy 2008 r.
W książce „Cztery przyszłości” Frase eksploruje kolejne scenariusze, którymi może podążyć świat. I to już bardzo niedługo. Zacznijmy od tych najgorszych. Ekstremizm. To system łączący ze sobą nierówności oraz niedobór. To wizja świata, w której wylądujemy, jeśli realnie istniejący wokół nas kapitalizm będzie się rozwijał wedle dotychczasowej logiki. Zasoby naturalne (środowisko, kapitał ludzki) będą nadal plądrowane w imię partykularnego zysku nielicznych. Kasty superbogaczy, którzy będą pożerać większą część owoców pracy pozostałej części ludzkości. Jednocześnie członkowie tej globalnej kasty będą między sobą rywalizowali. Częściowo o topniejące rezerwy (ropa, czysta woda), a częściowo po to, by utrzymać maluczkich w stanie permanentnego zagrożenia i wojny. Supersilni i superbogaci na pewnym etapie zyskają dostęp do drogich i nowych technologii. Być może staną się długowieczni? A być może skolonizują kosmos, a ludzi zbędnych pozostawią na zdewastowanej ziemi?
Trochę lepsza wizja to rentyzm. To świat, w którym nadal jest nierówno, ale przynajmniej bogaci i silni znajdą na tyle oleju w głowach, by zadbać o jako taki standard dobrobytu. W tym scenariuszu procesy odrywania się elity od reszty będą zachodzić wolniej i mniej gwałtownie.
Chyba że zwycięży opcja równościowa. Wtedy mamy dwie możliwości. Socjalizm albo komunizm. Tu trzeba zaznaczyć, że Amerykanin, pisząc o tych modelach, nie ma na myśli modelu radzieckiego. Jego socjalizm to ustrój, który przypomina powojenny zachodni ład społeczny oparty na keynesowskim kompromisie. Z tą różnicą, że dużo bardziej świadomy kwestii ekologicznych, które w latach 50. i 60. nie odgrywały większej roli. Komunizm Frase’a jest z kolei rozciągnięciem logiki panującej dziś w kalifornijskiej dolinie krzemowej na całe społeczeństwa. Ten komunizm to pełna automatyzacja uciążliwych prac i otwarcie szerokim masom możliwości robienia tego, co daje im spełnienie. Praca ma przestać być bezsensownym tyraniem na spłatę kredytu hipotecznego i chwilowe uznanie przełożonych. Komunizm w wydaniu Frase’a jest światem, w którym rzeczy wspólnych jest więcej, a akumulacja nie musi być tak intensywna, bo nie wszystko trzeba kupować za pieniądze. Wiele rzeczy (mieszkanie, opieka zdrowotna) nam się po prostu należy. Z racji bycia ludźmi.
Reklama
Mówiąc krótko. Przeczytajcie Frase’a i odpowiedzcie sobie na pytanie. Wolicie, żeby było miło czy niemiło? Żeby świat był wspaniały dla nielicznych i potworny dla większości czy raczej znośny (a może przyjemny) dla wszystkich?

>>> Czytaj też: Woś: 10 kilo obywatela więcej. Otyłość jako nieoczekiwany "zysk" z handlu światowego