Wydaje się, że Moskwa przeprowadziła właśnie test spoistości Zachodu i zdolności elit kontynentu do wypracowania spójnego stanowiska wobec jej postępowania. I może być zadowolona z jego efektów - pisze Marek Budzisz.
Nie ulega wątpliwości, że ton Kremla jest odzwierciedleniem tego, jak rosyjskie władze odczytały reakcję Zachodu. Była ona słaba, stawiała na jednym poziomie Kijów i Moskwę. Do tego była ograniczona w gruncie rzeczy do absolutnego minimum. Odnotowano, że wezwanie polskiej dyplomacji do zaostrzenia antyrosyjskich sankcji pozostało właściwie bez echa. A stanowcze i natychmiastowe potępienie rosyjskich kroków zawarte zostało jedynie w wystąpieniu estońskiego ministra spraw zagranicznych. Nawet reakcja w Grupie Wyszehradzkiej nie była spójna. Słowacki minister spraw zagranicznych wyraził zaniepokojenie i wezwał do uregulowania sporów w trybie dialogu. Węgrzy i Czesi nie zajęli stanowiska. Nie ma co się spodziewać, że będzie ono zbliżone do tego, które sformułowała Warszawa. Niemiecka kanclerz swą reakcję ograniczyła do telefonu na Kreml i do Kijowa z wyrazami zaniepokojenia i propozycją wsparcia działań na rzecz deeskalacji konfliktu.
>>> CAŁY TEKST WE WTORKOWYM WYDANIU DGP