"Rzeczpospolita" podaje, że na przełomie 2016 i 2017 r. Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła komórkę w MON, która odpowiada za kontakty z organizacjami proobronnymi i klasami mundurowymi. Wnioski pokontrolne trafiły do MON oraz Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Teraz – jak podaje "Rz" - trwają prace nad ostatecznym kształtem raportu.

Według gazety wnioski pokontrolne są wyjątkowo niekorzystne dla resortu obrony. "NIK ocenia m.in., że działalność tej komórki służyła promocji samego biura oraz niektórych organizacji proobronnych, a nie wsparciu systemu obronnego państwa poprzez wykorzystanie potencjału organizacji proobronnych" – informuje "Rzeczpospolita".

Gazeta podaje, że wątpliwości kontrolerów budzi m.in. fakt włączenia przedstawicieli tego biura do Komisji do spraw Zlecania Zadań Publicznych w Zakresie Obronności, która dzieli pieniądze MON na realizację różnych zadań. "Rz" informuje, że pieniądze były przydzielane organizacjom uznaniowo, bez czytelnych kryteriów.

"Dochodziło do sytuacji, kiedy organizacja zbierała pieniądze za udział w szkoleniu wojskowym od uczniów, mimo że otrzymywała na ten sam cel dotację z MON. NIK podejrzewa też, że szkolono mniejszą liczbę osób, niż wynikało to z dokumentacji" – informuje gazeta.

Reklama

"Rz" podaje, że NIK kwestionowała też m.in. sposób włączenia organizacji paramilitarnych w ćwiczenia wojskowe "Anakonda-16" i "Dragon-17".

Z informacji przekazanych "Rz" przez MON wynika, że ostatecznego wystąpienia NIK w tej sprawie jeszcze nie ma, bo dyrektor Biura ds. Proobronnych zgłosił zastrzeżenia dotyczące przede wszystkim obciążania biura odpowiedzialnością za działania będące poza zakresem tej instytucji. Zdaniem resortu wnioski z kontroli NIK nie zawierają stwierdzeń podważających sens funkcjonowania biura, jak również legalności udziału organizacji proobronnych w ćwiczeniach wojskowych.