Z zaprezentowanego 28 listopada przez Komisję Europejską dokumentu wyłania się osiem scenariuszy przewidujących zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych zgodnie z założeniami porozumienia paryskiego. Ścieżki zakładają redukcję emisji między minus 80 proc. (w porównaniu z 1990 r.) a zerową emisją gazów cieplarnianych netto do połowy tego stulecia. Efektem ma być odejście m.in. od węgla w energetyce, a także zmniejszenie importu gazu.

Dla części państw członkowskich takie podejście jest mocno problematyczne, tym bardziej że postulat zeroemisyjnej gospodarki netto (czyli takiej, która pochłania tyle samo gazów cieplarnianych, ile ich emituje) to bardzo odległa i kosztowna perspektywa. Polsce, której energetyka w 78 proc. opiera się na spalaniu węgla, strategia szczególnie nie przypadła do gustu.

Komisja Europejska chciała, żeby szefowie państw i rządów, którzy zjadą w czwartek na dwudniowy szczyt do Brukseli, przyjęli wstępnie przygotowany przez nią plan. Jak mówią PAP unijni dyplomaci, początkowo w projekcie wniosków końcowych na szczyt, które zostały przygotowane przez gabinet przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, nie było zapisów w tej sprawie. Jednak na spotkaniu przygotowującym posiedzenie Rady Europejskiej na poziomie ambasadorów postulat odniesienia się do strategii zgłosiła Holandia.

Na tym etapie zapisy nie były jeszcze zbyt twarde, dlatego Polska była w stanie je zaakceptować. Później zaostrzenie języka zaproponowały kolejne kraje, m.in. Francja i Luksemburg. Chciały one, żeby szczyt unijny przyjął z zadowoleniem strategię i zlecił dalsze prace nad nią ministrom, głównie do spraw środowiska.

Reklama

Taki postulat był nie do zaakceptowania dla Warszawy. "Nie chcieliśmy, żeby dyskusja w tej sprawie zakończyła się zanim tak naprawdę się zaczęła - ta strategia dopiero została opublikowana" - mówi zaangażowany w prace w tej sprawie polski dyplomata.

Polska stara się przekonać inne państwa członkowskie, że wybór strategii klimatycznej będzie miał niebagatelne znaczenie nie tylko dla środowiska, ale też dla gospodarki i społeczeństw europejskich. Dlatego Warszawa chciałaby, aby była ona dyskutowana nie tylko przez ministrów środowiska, ale też np. Radę zrzeszającą ministrów finansów.

W tle pojawia się argument wskazujący na sytuację we Francji, gdzie podwyżka akcyzy na paliwo wynikająca z prośrodowiskowej polityki doprowadziła do protestów "żółtych kamizelek". Te z kolei zmusiły prezydenta Emmanuela Macrona do ustępstw.

Prezydencja rumuńska, która rozpoczyna się 1 stycznia, nie ma jeszcze planów, jak zorganizować dyskusję ws. pomysłów KE. "Ta strategia będzie miała ogromny wpływ na gospodarkę, na zatrudnienie. Chodzi nam o to, żeby nie zamykać tej dyskusji" - tłumaczy dyplomata.

Polska wraz państwami Grupy Wyszehradzkiej stara się przeciwstawiać zbyt ambitnym propozycjom zachodnich państw członkowskich, tak żeby zapisy przyjęte na szczycie nie przesądzały niczego w tej sprawie, lecz raczej wskazywały, że decyzja w tak kluczowej kwestii musi być podejmowana przez całą UE. Na razie takie zapisy są w projekcie wniosków końcowych na szczyt, ale to, czy się utrzymają, zależeć będzie już od rozmów podczas posiedzenia Rady Europejskiej.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)