W poniedziałek w radiu TOK FM Siemoniak odniósł się do słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który mówiąc o kwestii bonifikaty w stolicy za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, stwierdził, że PO "rabuje Polaków" w samorządach.

Siemoniak stwierdził, że w ataku na Trzaskowskiego widzi próbę zemsty za to, że wygrał on wybory w Warszawie, a PiS, który - według Siemoniaka - ma "ogromne kłopoty i ewidentnie jest na równi pochyłej" próbuje na tym "zbudować jakiś oręż".

Na uwagę, że jeśli PO mówi, że w przypadku przejęcia władzy nie zlikwiduje programu 500 plus, a potem jest taka sytuacja, że w kampanii wyborczej PO zagłosowała za bonifikatą 98 proc., a po wyborach za obniżeniem do 60 proc., to jest to kwestia wiarygodności, która ma wymiar ogólnopolski.

"Trzeba się uczciwie komunikować i ja wierzę w Rafała Trzaskowskiego i wiem, że przez najbliższe dni, tygodnie będzie wyjaśniał" - powiedział Siemoniak. Zaznaczył, że kwestia dotycząca bonifikat nie zaczęła się od ubiegłego czwartku i nie była też elementem programu wyborczego PO, czy kampanii wyborczej.

Reklama

"W Radzie Warszawy trzy dni przed wyborami, na wniosek radnych PiS, gdy nie mieliśmy już większości, bo część radnych odeszła, coś takiego przegłosowano i ja się zgadzam, to jest kwestia wiarygodności i tę wiarygodność trzeba odbudować, natomiast przydawanie do tego, jakiegoś takiego elementu, że to ma coś wspólnego z 500 plus, jest absurdalne" - stwierdził Siemoniak.

Jak mówił, według niego "nie potrzeba tu takiej miotaniny, jaką rząd robi z cenami prądu, tylko trzeba wyjaśnienia, być może korekty, być może wskazania, jakie regulacje wcześniej obowiązywały i zaznaczenia, że PiS przegłosował w Sejmie właśnie 60 proc. dla całego kraju".

Wiceszef PO dodał, że "nie jest od jakiejś propagandy, żeby mówić, że wszystko jest świetnie", bo "jak ludzie mają wątpliwości", to znaczy, że nie jest, ale - zaznaczył - jest też ostatni, który by doradzał, "aby wykonywać teraz jakieś nerwowe ruchy". "Zadaniem prezydenta Warszawy, radnych jest teraz dialog, a nie nerwówka" - dodał.

Ustawa z lipca 2018 r. umożliwia przekształcenie od 1 stycznia 2019 r. prawa użytkowania wieczystego gruntów zabudowanych na cele mieszkaniowe w prawo własności tych gruntów. Dotyczy ona gruntów zabudowanych wyłącznie jednorodzinnymi lub wielorodzinnymi budynkami mieszkalnymi, w których co najmniej połowę liczby lokali stanowią mieszkania. Przekształcenie, zgodnie z ustawą, musi być odpłatne.

Odpłatność za przekształcenie na gruntach Skarbu Państwa i jednostek samorządu terytorialnego to 20 opłat rocznych. Przy wniesieniu jednorazowej opłaty za przekształcenie gruntu stanowiącego własność Skarbu Państwa przewidziano bonifikatę (od 10 do 60 proc. w zależności od momentu wniesienia tej opłaty). Szacuje się, że w takiej sytuacji jest to ok. 500 tys. właścicieli nieruchomości.

Natomiast o wysokości bonifikaty w przypadku mieszkań i domów na gruntach samorządowych, decydują samorządy.

W połowie października Rada Warszawy przyjęła uchwałę ustalającą 98-proc. bonifikatę jako standardową, a 99-procentową w przypadku użytkowania wieczystego trwającego powyżej 50 lat. Te stawki miały obowiązywać od 1 stycznia 2019 roku. Projekt uchwały przedstawił ówczesny wiceszef rady Dariusz Figura (PiS), ale poparli go jednomyślnie wszyscy radni biorący udział w głosowaniu.

Z kolei w ubiegłym tygodniu Rada Warszawy zdecydowała o zmniejszeniu bonifikaty z 98 proc. do maksimum 60 proc. Wnosił o to wiceprezydent stolicy Robert Soszyński. Przeciw zmianie protestowali radni PiS.

Wiceprezydent Warszawy wnosząc o zmianę w wysokości bonifikaty podkreślił, że intencją zmiany jest zrównanie wysokości bonifikat z tymi, które mają obowiązywać w przypadku gruntów należących do Skarbu Państwa. Soszyński mówił wówczas, że przy 98-proc. bonifikacie utrata przychodów Warszawy jest szacowana, w stosunku do zerowej bonifikaty, na poziomie 3,5 mld zł, a w stosunku do 60-proc. bonifikaty - na poziomie ok, 1,8 mld zł. Wiceprezydent Warszawy zaznaczał, ze zaoszczędzone środki zostaną przeznaczone w dużej mierze na cele społeczne, m.in. walkę ze smogiem, na którą – jak mówił – potrzeba 400 mln zł.

Podczas poniedziałkowej rozmowy w TOK FM Siemoniak został też zapytany, czy jeśli PO wygra wybory parlamentarne, program 500 plus będzie utrzymany. "Oczywiście, że tak" - powiedział dodając zarazem, że program będzie rozszerzony, "bo mówimy o 500 plus na pierwsze dziecko, o samotnych matkach". Wskazał, że gwarantem, tego że jest to rzetelnie policzone jest prof. Rzońca. "Pracowaliśmy nad tym wiele miesięcy, właśnie po to, żeby nie złożyć obietnicy, która będzie nie do spełnienia. To wszystko jest solidnie policzone" - podkreślił.

Dopytany, czy PO na pewno obiecuje, że będzie 500 zł na pierwsze dziecko i na wszystkie dzieci potwierdził, że tak. Pytany o koszty ocenił, że dane "oscylują między różnymi kwotami, od kilku do kilkunastu mld zł, jeśli mówić o całym programie".

"Jest to kwestia zasad, kwestia tego, że ludzie pamiętają co powiedziała premier Szydło, że każde dziecko to dostanie" - wskazał. Wyjaśnił, że PO uważa, że jeżeli sensem programu 500 plus jest demografia, to dla ludzi kluczowa jest decyzja o pierwszym dziecku i "tutaj trzeba pomagać". "Inaczej to będzie po prostu taka ważna dla wielu ludzi, ale pomoc, a nie istotny element polityki demograficznej" - wskazał. (PAP)