Przeprowadzone 21 grudnia rozmowy między premierami Hiszpanii i Katalonii, Pedro Sanchezem i Quimem Torrą, na temat przyszłości tego północno-wschodniego regionu poprawiły nieznacznie stosunki między rządami w Madrycie i Barcelonie. Nie zażegnały jednak utrzymującego się od 2017 r. kryzysu politycznego.

"Mediacja między władzami w Madrycie a katalońskim rządem była potrzebna od dłuższego czasu. Szkoda, że dopiero w ostatnim czasie język dialogu zaczął w tych relacjach przeważać" - powiedział PAP kataloński działacz separatystyczny Jordi Canals.

Pochodzący z Barcelony przedsiębiorca zaznaczył, że wielu nieprzekonanych do katalońskiego separatyzmu mieszkańców regionu przyjęło negatywną postawę wobec Madrytu, gdy madrycki rząd Mariano Rajoya, poprzednika Sancheza, wysłał siły policyjne do zablokowania nieuznawanego przez Hiszpanię referendum niepodległościowego z 1 października 2017 r.

"Z władzami regionu, w którym w jednym tylko proteście na ulicę wychodzi ponad milion zwolenników separatyzmu, należy rozmawiać spokojnie, unikając rozwiązań siłowych" - dodał Canals.

Reklama

Pomimo ustalonego między premierami Hiszpanii i Katalonii planu regularnych spotkań do rozwiązania kryzysu katalońskiego wciąż jest daleka droga. Jedną z przeszkód jest przetrzymywanie w areszcie tymczasowym dziewięciu katalońskich polityków współodpowiedzialnych za organizację plebiscytu niepodległościowego.

Pod zarzutem rebelii i malwersacji środków publicznych wciąż uwięzieni są: była przewodnicząca regionalnego parlamentu Carme Forcadell, szefowie katalońskich organizacji separatystycznych Jordi Sanchez i Jordi Cuixart, a także członkowie byłego rządu Katalonii: Oriol Junqueras, Raul Romeva, Jordi Turull, Josep Rull, Joaquin Forn i Dolors Bassa.

Przez prawie trzy tygodnie grudnia czterech z osadzonych więźniów prowadziło głodówkę. Miała ona być formą protestu przeciwko "złemu traktowaniu (ich) przez hiszpański wymiar sprawiedliwości", szczególnie w postaci systematycznego odrzucania wniosków o przedterminowe zwolnienie.

>>> Czytaj też: Hiszpania w przededniu politycznej rewolucji? Wyniki wyborów w Andaluzji to kolejny wyłom w systemie

Kataloński dziennikarz Guillem Sanchez wskazuje tymczasem na coraz bardziej radykalne działania katalońskich separatystów z Komitetów Obrony Republiki (CDR). Komentator barcelońskiej gazety "El Periodico" przypomniał, że w ostatnich miesiącach separatyści organizowali tam wiele blokad dróg i tras kolejowych.

W trakcie protestów przeciwko organizowaniu spotkania premierów w Barcelonie 21 grudnia "policja zatrzymała 12 radykalnych separatystów z CDR" - podkreślił dziennikarz.

Trudnością w rozmowach rządu Sancheza z władzami Katalonii jest fakt, że w regionalnym parlamencie przeważają ugrupowania separatystyczne. Podobna jest sytuacja w Kraju Basków, gdzie lokalni deputowani w oficjalnym piśmie na początku grudnia zażądali od Madrytu uznania Basków jako narodu.

Dodatkowo jesienią baskijski, a także kataloński parlament przyjęły rezolucje, w których negatywnie oceniono obowiązującą hiszpańską ustawę zasadniczą. Oba zdominowane przez separatystów regionalne parlamenty nazywają konstytucję Hiszpanii "antydemokratyczną".

W Nowy Rok Hiszpania wkracza też ze zmianami na scenie partyjnej. W efekcie grudniowych wyborów regionalnych do parlamentu Andaluzji weszło prawicowe ugrupowanie Vox. Spowodowało to kolejne antagonizmy. Przeciwko sympatykom tej partii - pierwszej radykalnie prawicowej, która weszła do regionalnego parlamentu od czasów zakończonej w 1975 r. dyktatury frankistowskiej - odbyło się już kilka dużych protestów w różnych regionach kraju.

Manifestacje przeciw nowemu ugrupowaniu są coraz bardziej brutalne. Na początku grudnia ponad 20 policjantów ucierpiało w konfrontacji z aktywistami CDR, którzy zaatakowali legalny wiec sympatyków Vox. Z kolei w Boże Narodzenie nieznani sprawcy obrzucili kamieniami siedzibę tej partii na Minorce.

Hiszpański ekspert ds. międzynarodowych Jose Garcia uważa, że Vox, bazując na niezadowoleniu społecznym, może sukcesywnie zagospodarowywać prawicowy elektorat, który nie identyfikuje się ani z rządzącą w Hiszpanii do maja Partią Ludową (PP), ani z liberalnymi Ciudadanos.

"Wydaje się, że wprowadzenie do andaluzyjskiego parlamentu deputowanych Vox nie było ostatnim słowem tej partii, która w kilku sondażach miała już blisko 9 proc. poparcia społecznego" - powiedział PAP Garcia.

Vox ma w Andaluzji realny wpływ na władzę - ma tam 12 miejsc w 109-osobowym parlamencie. Pierwszy po 36 latach rząd bez socjalistów w tym regionie powstał po Bożym Narodzeniu na bazie koalicji PP i Ciudadanos. Stabilność centroprawicowemu sojuszowi zapewnia właśnie Vox.

Czołowy hiszpański think tank Real Instituto Elcano (RIE) wskazuje jednak, że nie socjaliści, a ludowcy mogą stać się główną ofiarą radykalnie prawicowej partii. Eksperci przewidują, że w 2019 r. Vox może umocnić się właśnie kosztem PP.

William Chislett z RIE wskazuje, że wiele spośród osób, które w grudniowych wyborach w Andaluzji zagłosowały na Vox, to byli sympatycy Partii Ludowej lub Ciudadanos.

Chislett odnotował też, że odsunięcie od władzy socjalistów w regionie mogło być też niejako "karą" za prowadzoną przez PSOE politykę krajową - mniejszościowy rząd Sancheza oskarżany jest przez część Hiszpanów o zbyt pobłażliwe traktowanie katalońskich separatystów.

Choć w skali kraju socjaliści wciąż wygrywają w sondażach, do sformowania większościowego rządu brakuje im poparcia ze strony innych ugrupowań parlamentarnych. Z przeprowadzanych przed Bożym Narodzeniem sondaży wynika, że gdyby doszło teraz do przedterminowych wyborów parlamentarnych, PP, Ciudadanos i Vox mogłyby sformować samodzielny rząd z poparciem 181-182 deputowanych w 350-osobowym Kongresie Deputowanych.

Z kolei z badania dla dziennika "El Confidencial" wynika, że już 60 proc. Hiszpanów chciałoby obecnie rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Madrycka gazeta wskazuje, że wyraźny wzrost poparcia dla tego scenariusza politycznego nastąpił właśnie w ostatnich tygodniach.

Zgodnie z wynikami ankiety "El Confidencial" wotum nieufności wobec rządu socjalistów, reprezentowanych w Kongresie przez zaledwie 84 deputowanych, najczęściej wyrażają dziś zwolennicy PP i Ciudadanos – odpowiednio ponad 91 i 81 proc.

>>> Czytaj też: Najwyższy od 41 lat wzrost płacy minimalnej w Hiszpanii. O ponad 22 proc.