Przepychając ustawę o dotowaniu energii elektrycznej rząd postawił wszystko na jedną kartę. Jeśli przegra, to za rok firmy energetyczne i wszyscy odbiorcy będą w dużo gorszej sytuacji. Podwyżki i ewentualny zwrot pomocy publicznej mogą być bardzo dotkliwe, a w energetyce zapanuje kompletny chaos.

Jeszcze 21 grudnia wydawało się, że sprawa podwyżek cen prądu zostanie rozwiązania w prosty i niewymagający wielkich nakładów sposób. Obniżka akcyzy z 20 do 5 zł na MWh i obniżka tzw. opłaty przejściowej o 95 proc. pozwoliłaby uniknąć podwyżek dla gospodarstw domowych, choć nie dla samorządów i firm. Dla nich ceny wzrosłyby od kilkunastu do kilkudziesięciu proc.

Jednak przy świątecznych stołach kluczowych polityków wydarzyło się coś, co całkowicie zmieniło sposób widzenia. Nagle okazało się, że ceny prądu w przyszłym roku MUSZĄ pozostać takie same jak w 2018 r. bez względu na uzasadnienie ekonomiczne.

Rachunek za prąd składa się z dwóch podstawowych części – opłaty za samą energię oraz opłaty za jej dystrybucję czyli dostarczenie do klienta. Pozostałe elementy – opłata przejściowa, opłata handlowa, opłata OZE mają mniejsze znaczenie.

>>> Czytaj też: Czy wzrost cen prądu to efekt manipulacji na giełdzie?

Reklama

Parlament w ciągu jednego dnia uchwalił ustawę, która nie tylko obniża akcyzę i opłatę przejściową, ale także zamraża ceny na poziomie z 2018 r. Firmy energetyczne mają obowiązek stosować ceny z taryf i cenników z 2018 r, a ceny na 2019 r. jeśli są wyższe, przestają obowiązywać.

Dotyczy to nie tylko cen samego prądu, którego hurtowa cena rzeczywiście bardzo poszła w górę ze względu na wzrost kosztów uprawnień do emisji CO2 i węgla, ale także taryf dystrybucji czyli dostarczenia energii do klienta oraz kosztów przesyłu. Taryfy dystrybucyjna i przesyłowa służą utrzymaniu i inwestycjom w sieci i nie mają nic wspólnego z CO2.

Żeby zrekompensować dostawcom oraz dystrybutorom prądu straty (po uchwaleniu ustawy muszą przecież sprzedawać prąd poniżej kosztów nabycia) ustawa tworzy specjalny Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny, który będzie wypłacał rekompensaty. Na to zostaną przeznaczone 80 proc. wpływów ze sprzedaży 55 mln niewykorzystanych uprawnień do emisji CO2, wartych ok. 1 mld euro. Rząd może je sprzedać na aukcjach. Procedura wypłaty ma zostać dopiero opisana w rozporządzeniach ministra energii.

A co z pozostałymi 20 proc. wpływów? Powstanie specjalny fundusz, który będzie wspomagał inwestycje w OZE, magazyny energii, oraz dostosowanie elektrowni węglowych do wymagań środowiskowych (tzw. BAT-ów). Pora przyjrzeć się teraz skutkom ustawy.

Czy ceny CO2 spadną?

Dla klientów z to z pozoru dobra wiadomość. Ceny nie wzrosną, koszty działalności dla przedsiębiorców i samorządów pozostaną na takim samym poziomie. Ale co dalej? Nie można przecież cen zamrażać w nieskończoność na poziomie z 2018 r.

Wiceminister energii Tadeusz Skobel powiedział w Senacie, że rząd liczy na spadek cen uprawnień do emisji CO2 w ciągu 2019 r. Wówczas wszystko wróciłoby do normy. Spadek miałby nastąpić m.in. dzięki sprzedaży dodatkowych uprawnień do emisji przez Polskę. Gdyby ceny uprawnień rzeczywiście spadły, to rząd zyskałby trochę czasu, żeby coś wymyślić.

Czy tak się może stać? To jest pomoc publiczna? Czy rząd miał inne wyjście? Czy czeka nas Chaos na rynku prądu? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Autor: Rafał Zasuń, WysokieNapiecie.pl