O naszej zdolności kredytowej decyduje nie tylko praca, stan cywilny czy zadłużenie. Jednym z czynników może być choćby to, czy w niedzielny poranek płacimy kartą w sklepie monopolowym. W USA lawinę oburzenia wywołało przyznanie się firmy American Express, że obniżała limit na kartach osobom robiącym zakupy w określonych sklepach. Jej model statystyczny pokazywał bowiem, że klienci tych konkretnych sklepów gorzej spłacają zadłużenie.

Algorytmy banków nie są nieomylne. Dlatego tak ważne jest, by klienci mogli poznać przyczyny, dla których odmówiono im kredytu. Mają im to zapewnić przepisy wdrażające RODO, nad którymi właśnie pracuje Sejm. Tyle że będzie to możliwe, gdy decyzja kredytowa zostanie podjęta w pełni automatycznie. To zaś rzadko się zdarza. Wystarczy, że decyzję przygotowaną przez sztuczną inteligencję podpisze człowiek, i już wnioskujący nie dowie się, dlaczego nie dostanie pieniędzy z banku.

Wczoraj o zmianę projektu i danie klientom możliwości domagania się wyjaśnień w każdej sytuacji apelowali nie tylko działacze społeczni, ale też posłowie.

– Tym bardziej że uprawnienie to od lat przysługuje już przedsiębiorcom – zwraca uwagę Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon. A to oznacza nierówne traktowanie potencjalnych klientów – szeregowych Kowalskich i firm.

Reklama

Instytucje finansowe przychylają się do wniosku działaczy i parlamentarzystów.

– Banki są gotowe, aby każdemu wyjaśniać przyczyny odmowy. Mamy do tego specjalne procedury – zapewnia Tadeusz Białek ze Związku Banków Polskich.

Problem w tym, że na zmiany w projekcie nie zgadza się strona rządowa. Nie chce też modyfikacji zamkniętego katalogu danych, które banki będą mogły brać pod uwagę przy badaniu zdolności kredytowej. Ich przedstawiciele ostrzegają, że będzie to działało na niekorzyść samych klientów. Nie będą mieli choćby szans na uzyskanie kredytu na leczenie, bo bank nie będzie mógł ich poprosić o wyniki badań lekarskich (nie ma ich w katalogu danych zapisanych w projekcie). Co ciekawe, także działacze społeczni nie widzą sensu wprowadzania takiego zamkniętego katalogu. Ich zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby wskazanie źródeł, z których instytucje finansowe mogą czerpać informacje.

>>> Czytaj też: Siła nabywcza Polaka. Na ile nas naprawdę stać?