"Kukiz'15 składa dziś projekt ustawy, który uniemożliwi panu Adamowi Glapińskiemu traktowanie NBP jako swój prywatny folwark" - podkreślił Kukiz na czwartkowej konferencji prasowej zorganizowanej pod siedzibą NBP. Według polityka projekt wprowadza też kontrolę sejmową nad wysokością zarobków w NBP.

Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15) dodał, że projekt zakłada m.in odebranie prezesowi i zarządowi NBP możliwości kształtowania wynagrodzeń pracowników tego banku i przekazanie tej kompetencji do Sejmu. Według Tyszki wysokość wynagrodzeń w NBP miałaby być ustalona zarządzeniem marszałka Sejmu, które poprzedzi szeroka debata publiczna i ostateczna decyzja Sejmu. Zgodnie z projektem propozycje wynagrodzeń w pracowników NBP miałby przedkładać prezes banku.

Zdaniem Tyszki proponowane rozwiązania wspierają też utrzymanie niezależności NBP poprzez wprowadzenie przejrzystości w kształtowaniu wynagrodzeń. "Jednak sama jawność nie wystarczy. Należy też obniżyć te wynagrodzenia. W tabeli płac NIK wynagrodzenie na poziomie dyrektora departamentu to jest maksymalnie ok. 13,5 tys. zł brutto. To może być wstępny odnośnik" - zaznaczył wicemarszałek.

"Chcemy powstrzymać program +koryto plus+, który PiS realizuje dla swoich działaczy konsekwentnie od trzech lat kontynuując politykę prorodzinną, propartyjną PO-PSL" - oświadczył Tyszka.

Reklama

Pod koniec grudnia ub.r. "Gazeta Wyborcza" donosiła o dwóch współpracownicach prezesa NBP Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Gazeta napisała wówczas, że zarobki Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł, "wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami", czemu bank zaprzeczył. Według najnowszych doniesień medialnych pensja Wojciechowskiej wynosić może nawet ok. 80 tys. zł miesięcznie.

Na środowej konferencji prasowej zastępca dyrektora departamentu kadr w NBP Ewa Raczko mówiła, że "żaden z dyrektorów w NBP nie otrzymuje powszechnie i nieprawdziwie podawanego w mediach miesięcznego wynagrodzenia w wysokości ok. 65 tys. zł bądź wyższej". Dodała, że środki na wynagrodzenia w NBP stanowią część ogółu środków NBP i nie pochodzą z budżetu państwa. Oświadczyła, że nie poda miesięcznego wynagrodzenia z PIT-u dyrektor Wojciechowskiej, "bo nie przygotowane jest w oświadczeniu". "Pewne granice prezentowania informacji są" - powiedziała. "Na pewno nie zarabia - powtórzyć mogę - rewelacyjnych 65 tys. zł miesięcznie" - dodała.

Także w środę prezes NBP Adam Glapiński mówił na konferencji prasowej, że "ustawę o jawności wynagrodzeń w Narodowym Banku Polskim podpisze obydwoma rękoma". Jak dodał, aby mógł to zrobić, trzeba ją najpierw uchwalić. Ocenił, że ustawa ta będzie fatalna dla funkcjonowania NBP. Mówił też, że w mediach "szczególnie się uczepiono dwóch pań dyrektor" i że było to "haniebne, brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami".

W środę rzeczniczka PiS Beata Mazurek powiedziała dziennikarzom w Sejmie, że nie jest usatysfakcjonowana wyjaśnieniami Narodowego Banku Polskiego w sprawie wysokości zarobków w tej instytucji. Mazurek poinformowała, że PiS przedstawi projekt ustawy, która wprowadzi jawność wysokości wynagrodzeń w Narodowym Banku Polskim zarówno obecnie, jak i za poprzednich zarządów; ustali ona również górną granicę zarobków dla osób zajmujących funkcje kierownicze w NBP.

Wcześniej swój projekt w sprawie jawności zarobków m.in. w NBP zaprezentowała PO. Zakłada on m.in. zobowiązanie prezesa NBP, członków zarządu oraz osób zajmujących kierownicze stanowiska w NBP, do składania jawnych oświadczeń majątkowych.(PAP)

autor: Mateusz Mikowski