Euler Hermes oczekuje, że wzrost polskiego PKB powinien obniżyć się do 3,5 proc. w 2019 roku, poinformował ISBnews członek zarządu TU Euler Hermes Tomasz Starus odpowiedzialny za ocenę ryzyka. Takie branże, jak budowlana, transport drogowy, handel (hurt i detal), i częściowo także motoryzacja w I połowie 2019 mogą odczuwać negatywne skutki spowolnienia.

"Spodziewamy się spowolnienia wzrostu PKB do około 3,5% w 2019 roku. Będzie to efektem stopniowego schłodzenia gospodarek naszych głównych partnerów handlowych, a także słabnącej dynamiki wzrostu konsumpcji, spowodowanej wyhamowaniem wzrostu zatrudnienia w II połowie 2018 roku" - powiedział Starus w rozmowie z ISBnews.

Jego zdaniem, teoretycznie, Rada Polityki Pieniężnej (RPP) powinna rozpocząć w bieżącym roku cykl podnoszenia stóp procentowych, w miarę jak podnosić je będzie również Europejski Bank Centralny (EBC).

"Z drugiej jednak strony, sygnały płynące do tej pory z RPP były jednoznacznie gołębie, zaś sama Rada w przeszłości niejednokrotnie podejmowała decyzje o rozpoczęcia cyklu zacieśniania polityki monetarnej ze znacznym opóźnieniem wobec tego, co sugerowali ekonomiści, może się zatem okazać, że stopy pozostaną w bieżącym roku bez zmian. Inflacja powinna - naszym zdaniem - pozostać na poziomie zbliżonym do tego, który widzieliśmy w roku 2018, choć mogą zdarzyć się miesiące, gdy dotrzemy w pobliże górnej granicy celu inflacyjnego" - dodał.

Starus uważa, że inwestycje publiczne zapewne utrzymają się na dość wysokim poziomie, ponieważ mamy do wydania spore pieniądze z Unii Europejskiej, a czas na ich wydanie jest ograniczony. "Ponadto pamiętajmy, że 2019 to rok podwójnych wyborów, a co za tym idzie, spodziewać się możemy wzmożonego populizmu w zakresie wydatkowania środków publicznych" - powiedział Starus.

"Problemem może być fakt, że gros tych środków wydatkowanych jest na inwestycje infrastrukturalne, gdzie coraz częściej mamy do czynienia z niemożnością rozstrzygnięcia przetargów, z uwagi na znaczący rozdźwięk pomiędzy oczekiwaniami generalnych wykonawców, a budżetami inwestorów. W dobie mocno drożejących materiałów budowlanych i robocizny, przy potężnych brakach kadrowych, w sytuacji, gdy uprzednio podpisane kontrakty ciążą wykonawcom, a jak na razie nie widać szans na ich waloryzację, może się okazać, że - podobnie jak w minionych dwóch latach - wydamy mniej i niższa będzie efektywność tych wydatków, niż byśmy sobie tego życzyli" - podkreślił członek zarządu TU Euler Hermes.

Dodał, że w przypadku inwestycji prywatnych nie widzi większych szans na ich wzrost w sytuacji, gdy gospodarka globalna spowalnia, nabrzmiewa problem amerykańsko-chińskiej wojny handlowej, wskutek której rykoszetem dostaje Europa, w tym w szczególności Niemcy - nasz główny partner handlowy, a tuż za rogiem czai się Brexit, który potencjalnie spowodować może niemałe zamieszanie w wymianie handlowej Europy z Wielką Brytanią. W dodatku na naszym własnym podwórku mamy wciąż do czynienia z niestabilnością prawa, niską dostępnością siły roboczej, niepewnością co do kształtowania się cen energii.

"W tej sytuacji na inwestycje pozwolą sobie zapewne wyłącznie te podmioty, które konkretne projekty inwestycyjne wpisały w swoją długofalową strategię rozwoju, a kieszenie mają na tyle głębokie, że są w stanie kontynuować inwestycje mimo znacznego wzrostu niepewności. Innymi słowy, możemy liczyć na kontynuowanie projektów inwestycyjnych dużych graczy międzynarodowych. Nie liczyłbym natomiast na wzrost w zakresie inwestycji naszych rodzimych firm prywatnych" - wskazał Starus.

Według niego, kłopoty niemieckiej branży motoryzacyjnej, wynikające z konieczności dostosowania się do nowych norm w zakresie emisji spalin, zaowocowały spowolnieniem w III kwartale 2018 roku. Całe drugie półrocze minionego roku było zresztą dla gospodarki niemieckiej trudne.

"Sądzimy, że branża przezwycięży te kłopoty w I połowie 2019 r. Pomijając ten jednorazowy efekt, gospodarka niemiecka nadal pozostaje dość silna, ze szczególnym uwzględnieniem konsumpcji prywatnej, wynikającej z dużego i rosnącego dochodu rozporządzalnego niemieckich gospodarstw domowych" - prognozuje.

Jednocześnie podkreślił, że amerykańsko-chińska wojna handlowa zbiera swoje żniwo i wpływa negatywnie na niemiecki eksport, "wciąż jednak oceniamy, że Niemcy będą się rozwijać dość dynamicznie, co cieszy, jako że są naszym głównym partnerem handlowym".

"Europa jako całość spowolni w 2019 roku, nadal jednak rozwijać się będzie powyżej swojego długoterminowego potencjału. Narastać jednak będą napięcia w handlu międzynarodowym. Wzrost stóp Fed w 2018 r., a także zapowiedziane zacieśnienie polityki monetarnej ECB oznaczają wyższe koszty finansowania, a co za tym idzie - wzrost globalnej luki w finansowaniu handlu. Stąd spodziewać się możemy wzrostu liczby upadłości w większości liczących się gospodarek świata" - dodał.

Jego zdaniem, zatory płatnicze w Polsce z całą pewnością nie pomagają przedsiębiorcom, pamiętać jednak należy, że są one skutkiem, a nie przyczyną problemów w gospodarce.

"Oceniamy, że głównym problemem polskich przedsiębiorstw jest ich niewystarczająca rentowność i zdolność do generowania gotówki. Przez lata gros polskich przedsiębiorstw konkurowała wyłącznie ceną, korzystając przede wszystkim z niskich kosztów pracy. W ostatnich dwóch latach, w wyniku dramatycznych zmian, jakie zaszły na rynku pracy, a także z uwagi na rozmaite kłopoty sektorowe (silny wzrost cen materiałów budowlanych dotykający generalnych wykonawców, protekcjonizm uderzający w branżę transportową, koncentracja branży handlowej), marże w gospodarce stopniały, a zatem zmniejszyła się przestrzeń do konkurowania ceną" - powiedział Starus.

Dodał, że równocześnie przez wieloletnie zaniedbania w zakresie inwestowania w jakość produktów i efektywność pracy (automatyzacja, robotyzacja), wielu przedsiębiorców znalazło się w punkcie, gdy nie da się już rentownie działać w oparciu o dotychczasowy model biznesowy, a nie ma za co dokonać inwestycji w zmianę tego modelu.

"Jeśli nałożymy na to niestabilne otoczenie prawne oraz populizm gospodarczy rządzących, prowadzący do rozregulowania rynku (ostatni przykład to ceny energii - czy którykolwiek z przedsiębiorców, a nawet producentów energii wie, ile przyjdzie im płacić za tę energię w horyzoncie najbliższych 2 lat?), to mamy gotową receptę na powtórzenie ubiegłorocznego scenariusza, tj. wzrost gospodarczy prowadzący do wzrostu liczby upadłości. Taki nasz lokalny paradoks" - uważa Starus.

Spodziewa się on także pewnych turbulencji w przyszłym roku w niektórych sektorach.

"Z całą pewnością branża budowlana, również transport drogowy, handel (hurt i detal), częściowo także motoryzacja, bo niewątpliwie zastój w Niemczech w II połowie 2018 r. i Brexit w I połowie 2019 r. wpłyną na nią negatywnie" - dodał.

Jego zdaniem, niektóre inicjatywny ustawodawcze mają pozytywnych wpływ na gospodarkę, ale nie wszystkie.

"Mechanizmy typu 'split payment' z całą pewnością uszczelniają relacje gospodarcze, bo niewątpliwie daleko trudniejsze i bardziej kosztowne jest przy tego typu rozwiązaniach dokonywanie wyłudzeń podatku VAT. Co do relacji przedsiębiorców, to zapewne dla części z nich, tych, których stać na zamrożenie części gotówki na wydzielonym tylko na potrzeby podatkowe rachunku, jest to regulacja korzystna, bo poprawia bezpieczeństwo obrotu. Dla tych, którzy już przedtem mieli problemy z płynnością, 'split payment' jest natomiast gwoździem do trumny" - powiedział Starus.

"Rozmawiając z właścicielami małych firm, słyszymy niejednokrotnie, że znakomita część rozwiązań typu pakiet MŚP jest przede wszystkim produktem medialnym, bez większego realnego wpływu na codzienne życie przedsiębiorców, którzy muszą się zmagać z absurdalnymi niekiedy przepisami, częstymi i niczym nieuzasadnionymi kontrolami, masą papierologii. Dla MŚP dużo korzystniejsze byłoby pewnie, gdyby legislatorzy pozostawili otoczenie gospodarcze i prawne bez żadnych zmian choćby przez rok-dwa, żeby dało się cokolwiek zaplanować i wdrożyć, bo obecnie jest to szalenie trudne" - dodał.

Według niego, jeśli chodzi o "mały ZUS" i rozmaite ulgi, to jakiekolwiek rozdawanie publicznych pieniędzy tylko jednej grupie przedsiębiorców natychmiast zaburza rynek, na którym ta grupa przedsiębiorców działa.

"Mogę się założyć, że ci, którzy zapłacą niższy ZUS, zaczną oddawać tę korzyść w postaci oferowania niższej ceny niż ci, którzy niższego ZUS-u nie płacą. Za jakiś czas ulga zniknie, a wtedy znikną również ci przedsiębiorcy. Problem polega na tym, że przedtem wykończą kilku innych, płacących ZUS na normalnych zasadach. W dłuższym terminie tego typu rozwiązania oceniamy jako niekorzystne dla gospodarki" - podsumował Starus.