Minister komentował niedzielny atak nożownika na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza podczas niedzielnego 27. finału WOŚP.

"To straszne wydarzenie" - powiedział. "Do końca nie wiadomo, jakie będą losy prezydenta, modlę się, żeby przeżył" - dodał Ardanowski.

"Ludzie, którzy mają jakieś swoje żale, racje uzasadnione czy też nie - ten szaleniec coś tam wykrzykiwał na scenie - uważają, że mają prawo, by swoje porachunki realizować, zabijając innych, tak było i przed wojną, i w 2010 roku w Łodzi" - mówił też szef MRiRW.

"Tak być nie może, to wymaga od wszystkich w Polsce, przede wszystkim od polityków, którzy tworzą prawo, takich zmian, które sprawią, że ludzie, nawet chcąc protestować, mając do tego prawo - jestem człowiekiem +Solidarności+, całe życie walczyłem o to, by ludzie mieli możliwość wykrzyczenia również swojego żalu, jeśli uważają, że dzieje im się krzywda - ale żeby nigdy nawet nie myśleli o tym, żeby swoje racje, prawdziwe czy wydumane, załatwiać zabijając innych" - dodał.

Reklama

Ardanowski ubolewał nad atmosferą społeczną, w której to się mogło wydarzyć; nad tym, że pogróżki wobec różnych osób, także wobec polityków, są obecnie "na porządku dziennym". "Nie wiem, czy się do tego przyzwyczailiśmy, że każdy szaleniec może grozić innemu i to się odbywa w sposób bezkarny" - zaznaczył.

"Modlę się, żeby z tego zła, które się wydarzyło, powstało dobro" - podkreślił.

Zdaniem ministra najbliższe godziny będą też decydować o tym, "czy politycy nie będą chcieli wykorzystać tego do swoich interesów, bo już takie głosy są". "Niech Pan Bóg opanuje rozumy tych ludzi" - powiedział.

Do ataku na prezydenta Gdańska doszło w niedzielę ok. godz. 20, gdy odliczano czas do "Światełka do nieba" podczas finału WOŚP.

Na scenę, na której był m.in. Adamowicz, wtargnął mężczyzna. Na nagraniu zdarzenia widać, jak przebiega przez scenę, podbiega do prezydenta Gdańska i uderza go nożem. Później, chodząc po scenie, podnosi w górę ręce w geście zwycięstwa, ponownie podchodzi do Adamowicza i zabiera mikrofon. "Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz" – krzyczał ze sceny, zanim obezwładnili go ochroniarze – wynika z filmów, na których zarejestrowano zdarzenie.

Na scenie reanimowano Adamowicza, potem przewieziono go do szpitala. Tam lekarze podjęli operację prezydenta Gdańska, która trwała pięć godzin.

Chirurg, który go operował, doktor Tomasz Stefaniak powiedział w nocy z niedzieli na poniedziałek, że "pacjent żyje, chociaż jego stan jest bardzo, bardzo ciężki". "(...) Urazy były bardzo ciężkie - poważna rana serca, rana przepony, rany narządów wewnątrz jamy brzusznej. O wszystkim zadecydują najbliższe godziny" - mówił lekarz, który jest dyrektorem ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.

Policja i prokuratura zaraz po zdarzeniu podjęły czynności w sprawie ataku na prezydenta Gdańska. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.

Według śledczych, napastnikiem jest 27-letni mieszkaniec Gdańska, karany za napady na banki. Policja zawiozła go na badanie krwi, noc miał spędzić w izbie zatrzymań.

Zaraz po napaści w mediach społecznościowych politycy i zwykli obywatele apelowali o modlitwę za zdrowie i życie Adamowicza, m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki oraz szef Rady Europejskiej, b. premier Donald Tusk.(PAP)