Wbrew pierwotnym obawom ochotników nie brakuje, choć jest to regionalnie zróżnicowane. Na przykład tam, gdzie już wcześniej istniały jednostki wojskowe, chętnych jest mniej. Wydaje się również, że nieuprawniona jest teza o tworzeniu armii bezrobotnych. Tych niemających zajęcia i pracujących na umowę-zlecenie jest w Wojskach Obrony Terytorialnej 15 proc. W WOT służy więcej kobiet niż w pozostałych wojskach. Jest ich aż 12 proc., czyli dwa razy więcej niż wśród żołnierzy zawodowych. Docelowo ten rodzaj wojsk ma liczyć 53 tys. osób, zgrupowanych w 17 brygadach i obecnych w każdym powiecie. Do końca 2019 r. ma być ok. 30 tys. osób.
Plany dowództwa WOT przewidują zaangażowanie tego rodzaju wojsk w co najmniej dwa nowe obszary. Pierwszy to szeroko rozumiane cyberbezpieczeństwo. O ile na stałe do wojska trudno przyciągnąć najlepszych informatyków ze względu na niższe niż na rynku cywilnym zarobki, to być może w ten sposób uda się wykorzystać umiejętności profesjonalistów, którzy na co dzień pracują w firmach informatycznych. Inspiracją jest tutaj amerykańska Gwardia Narodowa.
Drugi obszar, który ma być mocno rozwijany, to Urban Search and Rescue, czyli np. poszukiwanie zaginionych w zawalonych budynkach, jak to choćby ostatnio miało miejsce po tragicznym w skutkach wybuchu gazu w rosyjskim Magnito gorsku. Założenie jest takie, że podczas wojny to właśnie członkowie OT mieliby m.in. wspierać ratowników w pomaganiu ofiarom, które znalazły się w zburzonych budynkach.©℗