Firma "Tajfun" ochraniająca gdański finał WOŚP nie spełniała wielu warunków formalnych - podaje wpolityce.pl. Według zeznań niektórych świadków, do których dotarł portal, zabójca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza Stefan W. dostał się na scenę, przeskakując przez barierki.

Zgodnie ze wstępnymi ustaleniami kontroli zleconej przez MSWiA, pod adresem siedziby firmy "Tajfun" znajduje się prywatne mieszkanie, "w którym nie znaleziono żadnych śladów prowadzenia działalności ochroniarskiej" - pisze portal.

"W mieszkaniu nie było żadnej dokumentacji, sprzętu, niczego, co wskazywałoby na taki charakter działalności" - powiedziała portalowi osoba znająca kulisy sprawy.

Jak podało wpolityce.pl, dokumentację prowadzonej działalności zabezpieczono dopiero w mieszkaniu osoby wymienianej jako szef agencji. "Szybko jednak ustalono, że brakuje jednego z kluczowych dokumentów" - czytamy. "Zabrakło listy pracowników, a to może oznaczać, że osoby ochraniające finał WOŚP mogły być przypadkowe, nie spełniające wymogów" – przekazał portalowi informator.

Z informacji wpolityce.pl wynika ponadto, że "w śledztwie pojawili się świadkowie, którzy zeznali, iż morderca prezydenta miał przeskoczyć przez barierki i tak dostać się na teren imprezy". Jak zaznaczono w artykule, według zeznań ochroniarzy zabójca prezydenta Gdańska miał dostać się na scenę koncertu finałowego, wykorzystując plakietkę z napisem "media".

Reklama

Jak podał portal, kolejne kontrowersje dotyczą organizatorów imprezy. "Tę zgłoszono nie jako imprezę masową. Wykorzystano popularny zapis o tzw. +szczególnym zajęciu pasa drogowego+". Osoba zbliżona do śledztwa w tej sprawie, wyjaśniła portalowi, że "w ten sposób unika się obwarowań określonych przez ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych i w takim przypadku obostrzenia są o wiele niższe".

>>> Polecamy: Milionowe straty KGHM. CBA zatrzymało sześć osób, które miały fałszować złom miedziowy