Po tym jak brytyjska Izba Gmin nie poparła w zeszłym tygodniu wynegocjowanej przez rząd Theresy May umowy w sprawie brexitu, eksperci i przedstawiciele branży ostrzegają przed skutkami tego ruchu dla lotnictwa. Oświadczenie w tej sprawie wydała m.in. IATA, czyli międzynarodowe zrzeszenie linii lotniczych. Organizacja spodziewa się, że przy braku regulacji liczba lotów między Wielką Brytanią a Unią znacznie się zmniejszy. To z kolei będzie skutkować wzrostem cen biletów. Szef stowarzyszenia Alexandre de Juniac zaznaczył, że proponowane wytyczne Komisji Europejskiej w sytuacji braku umowy pozwalają jedynie na utrzymanie ruchu na zeszłorocznym poziomie i nie zezwalają na zwiększenie liczby rejsów. A przewoźnicy planowali rozwój połączeń.
– Od końca marca, kiedy Wielka Brytania ma opuścić Unię, trzeba się spodziewać dużych perturbacji – mówi DGP Bogusław Liberadzki, wiceprzewodniczący europarlamentu i członek komisji transportu i turystyki. – Nikt nie wie, na jakiej podstawie będą się odbywać operacje lotnicze. Teraz ruch w Unii regulują zasady „otwartego nieba”. Nie możemy zaś opierać się na deklaracjach. Na regulacje zostało już bardzo mało czasu – zaznacza.
Po wprowadzeniu w Unii „otwartego nieba” ogromną liczbę połączeń do Wielkiej Brytanii uruchomiły zwłaszcza tanie linie lotnicze. Tacy przewoźnicy jak Ryanair czy Wizz Air każdego dnia realizują dziesiątki lotów z polskich lotnisk na Wyspy Brytyjskie. I to właśnie te linie najbardziej obawiają się zamieszania. Szef Ryanaira Michael O’Leary mówił niedawno, że w przypadku braku umów będzie musiał zawiesić loty nawet na dwa–trzy tygodnie. – Spodziewam się jednak, że Brytyjczycy będą chcieli szybko uregulować tę sytuację – ocenia Bartosz Baca, ekspert ds. lotnictwa z firmy BBSG. Jego zdaniem oni kalkulują i wiedzą, że część gospodarki bazuje na przyjezdnych – turystach i imigrantach, którzy muszą sprawnie dostać się do ich kraju.
Tani przewoźnicy w ostatnich tygodniach starali się przygotować do niekontrolowanego rozwodu Wielkiej Brytanii z Unią. Ryanair, jako linia irlandzka, czyli unijna, wystarała się o odpowiednie certyfikaty, które pozwolą jej dalej startować z Wielkiej Brytanii. Wizz Air uruchomił zaś tam swoją spółkę córkę. Z kolei brytyjski Easy Jet zdobył odpowiedni certryfikat, który pozwoli mu nadal latać wewnątrz Unii.
Reklama
Linie lotnicze mogą się spodziewać, że brexit, oprócz efektów krótkotrwałych, będzie miał też dalekosiężne skutki. – Bez umów z UE dojdzie do twardego brexitu, a wtedy będą duże ograniczenia w swobodzie podejmowania pracy przez obywateli Unii. Wtedy trzeba spodziewać się spadku zapotrzebowania na przewozy lotnicze na Wyspy – tłumaczy Bogusław Liberadzki. Według różnych prognoz brexit będzie też oznaczał spowolnienie gospodarcze w Wielkiej Brytanii. Możliwe jest też, że z Londynu wyniosą się niektóre instytucje finansowe. Wtedy zmniejszy się też liczba podróży w celach biznesowych.
Najwyraźniej LOT tego się jednak nie boi. Właśnie uruchomił rejsy z Warszawy na drugie lotnisko w stolicy Wielkiej Brytanii – London City.
Wielu komentatorów sądzi jednak, że Komisja Europejski zgodzi się na przesunięcie o pół roku czy nawet o rok wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Wtedy byłoby więcej czasu na dogadanie szczegółów rozwodu.