Tuż przed wyborami samorządowymi Ministerstwo Infrastruktury opracowuje projekt ustawy, która ma diametralnie utrudnić funkcjonowanie Ubera lub nawet wyrzucić go z Polski. Teraz szef resortu na wspólnej konferencji wspiera inwestycje amerykańskiego giganta w Polsce. Takie niespójne sygnały mogą nieźle namieszać w głowach - pisze Krzysztof Śmietana.

Nic dziwnego, że gdy tylko o wspólnej konferencji ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka, ministra cyfryzacji Marka Zagórskiego i dyrektora generalnego na Europę Północno-Wschodnią Ubera Jamiego Heywooda dowiedzieli się taksówkarze, od razu zorganizowali demonstrację. Pod gmachem resortu cyfryzacji, w którym odbywało się wydarzenie, stanęło kilkudziesięciu policjantów. Wkrótce obok kilkudziesięciu taksówkarzy zorganizowało pikietę. Wznosili okrzyki, że rząd ich oszukał, bo obiecał, że będzie wspierał taksówkarzy, a okazuje się, że dba o interes Ubera. Ich koledzy w tym czasie próbowali blokować Marszałkowską.

Rzeczywiście ministerstwo infrastruktury wysyła wyjątkowo niespójne sygnały w tej sprawie. Jeszcze w październiku przedstawiciele amerykańskiego mocno krytykowali pomysły resortu. Z ministerstwa wypłynął bowiem projekt zmian w ustawach, które mocno uderzały w Ubera oraz w inne firmy, które działają na podobnych zasadach. Według niektórych komentarzy nowe regulacje miały nawet spowodować wyrzucenie firmy z Polski. Dziwnym trafem projekt pojawił się w momencie głośnych protestów taksówkarzy, które zorganizowano na kilka dni przed wyborami samorządowymi.

Po wczytaniu się w tamte zapisy projektu okazało się, że de facto wprost nie zakazywałyby działalności w Polsce takich firm jak Uber czy Taxify, ale wymuszałyby upodobnienie ich do przewoźników taksówkarskich, co w praktyce byłoby trudne do spełnienia. Projekt zakładał m.in., że firmy będą musiały zdobyć w Polsce licencję upoważniającą do wykonywania transportu drogowego. Odpowiednie pozwolenie będą musieli posiadać także kierowcy współpracujący z tymi aplikacjami. Musieliby także zainstalować kasę fiskalną. Rewolucyjna zmiana to także wymuszenie na takich firmach jak Uber rejestracji działalności w Polsce poprzez np. wpisanie do Krajowego Rejestru Sądowego. To oznacza, że firma musiałaby zacząć odprowadzać podatki w Polsce. Jednocześnie projekt wprowadza także ułatwienia także dla tych, którzy chcą zostać taksówkarzami. M.in. znacznie obniża opłaty dla ubiegających się o licencję.

Po zaprezentowaniu zmian Uber wyrażał ogromne niezadowolenie. Rzeczniczka firmy Ilona Grzywińska pisała m.in., że „obecny projekt to cios przede wszystkim w tysiące małych i średnich przedsiębiorców."

Reklama

Dlatego wtorkowa, wspólna konferencja ministra infrastruktury i ważnego przedstawiciela Ubera tym bardziej może budzić zdziwienie. Dodatkowo potęguje je fakt, że na początku stycznia do mediów wyciekł kolejny list ambasador USA Georgette Mosbacher do rządu. Tym razem skierowany był do ministra Andrzeja Adamczyka i dotyczył właśnie Ubera. Pisała w nim m.in.: ”Nie mogę zrozumieć, dlaczego Polska rozważa taki krok: zakaz działalności na polskim rynku dla jednej z największych firm technologicznych spowoduje, bez wątpienia, mrożący efekt na przyszłe inwestycje w tym sektorze”. Przypomniała, że Uber zatrudnia w Polsce ponad 300 osób w biurze w Krakowie.

I nagle na wtorkowej konferencji minister Adamczyk wspólnie z przedstawicielami Ubera ogłasza rozwój krakowskiej bazy firmy. Amerykański gigant zapowiedział, że w tym roku zainwestuje w jej rozbudowę 26 mln zł. Wprawdzie obaj ministrowie zaznaczali, że chodzi przede wszystkim o centrum, które ma wspierać rozwój nowej działalności Amerykanów – uruchomienia w Europie systemów rowerów elektrycznych Jump, jednak znaki zapytania pozostały.

Jednocześnie minister Andrzej Adamczyk zapewniał, że nie powstaje żadna ustawa, która jest dedykowana konkretnej firmie, czyli np. Uberowi. Dodawał, że resort pracuje nad regulacjami, które mają pozwolić spełnić warunki wolnej konkurencje a jednocześnie brać pod uwagę rozwój technologiczny, którego przykładem są właśnie różne aplikacje do zamawiania przejazdów. – Staramy się godzić sprzeczne interesy. Cała sztuka, żeby znaleźć się gdzieś po środku – dodał minister cyfryzacji Marek Zagórski.

Wciąż nie dowiedzieliśmy się jednak, kiedy ostatecznie zakończą się prace nad nowymi przepisami i jaki będą miały kształt. Przypomnijmy, że ministerstwo infrastruktury od trzech lat obiecuje regulacje rynku przewozów. Na początku 2016 roku zapowiadał to m.in. ówczesny wiceminister infrastruktury Jerzy Szmit.

Niesmak i wrażenie niespójności przekazu pozostało.

„Uberyzacja” globalnego rynku przewozów osobowych