Według Merkel lata, w których dokonywało się zjednoczenie, oznaczały ogromny przełom. "Niektórzy odczuwają to do dzisiaj. Ci, którzy zostali skonfrontowani z faktem, że właściwie nie mają szans na odnalezienie się w nowym społeczeństwie, mają znacznie ciemniejsze wspomnienia z czasów pozjednoczeniowych niż ja" - powiedziała szefowa niemieckiego rządu. "Nic dziwnego, że na wchodzie Niemiec są frustracje. Być może kraj nigdy nie był tak pogodzony, jak myślano" - dodała.

Merkel, która sama dorastała w NRD i od ponad 13 lat stoi na czele niemieckiego rządu, wyraziła zrozumienie dla wściekłości i niezadowolenia mieszkańców wschodu Niemiec. "Wielu z nich długo godziło się na niższe zarobki. Nadzieje, że szybko nastąpi wyrównanie poziomów, w niektórych sferach umarły" - stwierdziła. Wśród przykładów podała m.in. niedoreprezentowanie osób ze wschodu na stanowiskach kierowniczych, problemy strukturalne, niższe wpływy podatkowe czy mniejsze majątki dziedziczone w spadkach.

"Dlatego ludzie pytają: jak długo ma to jeszcze trwać?" - mówi Merkel.

W środę dziennik "Frankfurter Allgemeine" opublikował sondaż, z którego wynika, że zaledwie 42 proc. mieszkańców wschodnich landów uważa panującą w RFN demokrację za najlepszy ustrój państwowy. Na zachodzie dla odmiany - 77 proc.

Reklama

Jesienią br. odbędą się wybory landowe w trzech wschodnioniemieckich krajach związkowych: Brandenburgii, Saksonii i Turyngii. W każdym z nich narodowo-konserwatywne ugrupowanie Alternatywa dla Niemiec (AfD) cieszy się wysokim poparciem i będzie walczyć co najmniej o drugie miejsce.

>>> Czytaj też: Czy USA mogą jeszcze powstrzymać Chiny? Oto 3 lekcje z czasów zimnej wojny