Autor komentarza Robin Alexander zauważa, że w wiadomościach zamieszczanych na Twitterze ze środy i czwartku Maas (SPD) nie napisał ani słowa o Wenezueli.

"Mieszkańcy państwa na karaibskim wybrzeżu próbują właśnie pozbyć się autorytarnego rządu, który zepchnął bogaty niegdyś kraj w gospodarczą otchłań" - pisze publicysta. "Dysydenci są tam wsadzani do więzień. Prezydent (Nicolas Maduro - PAP) oparł się na wojsku. Jego przeciwnik (Juan Guaido - PAP) - na parlamencie wybranym w demokratycznych wyborach" - przypomina.

W momencie, kiedy USA, Kanada i niektóre kraje Ameryki Łacińskiej uznały lidera opozycji za prawowitego szefa państwa, Maas był w Waszyngtonie. Pytany, jakie jest stanowisko Niemiec wobec eskalacji konfliktu w Wenezueli odpowiedział: "Nikt nie chce przyczynić się do tego, żeby sytuacja uległa dalszemu zaostrzeniu".

"Nie wiadomo, czy był to apel do demonstrujących, którzy bronią swoich praw, czy do żołnierzy, którzy do nich strzelają, czy do wszystkich" - ironizuje Alexander. "Dopytywany, Maas nie odpowiedział. Stwierdził jedynie, że ważne jest by Europa mówiła w tej sprawie jednym głosem" - dodał komentator.

Reklama

Tymczasem podejście Europy jest - zdaniem publicysty "Die Welt" - jasne. Zarówno szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, jak i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk wezwali władze Wenezueli do poszanowania praw obywatelskich.

"Oświadczenie Maasa nie było europejskie, tylko chińskie: Chiny, z wiadomych powodów, uznają, że nieingerowanie ma większą wartość niż uniwersalne prawa człowieka i zawsze apelują do wszystkich o umiarkowanie" - stwierdza komentator. "Również w SPD taka postawa ma niechlubną tradycję. W latach 80. towarzysze skutecznie oparli się pokusie poparcia wolnego związku zawodowego +Solidarność+ i wyraźnego potępienia komunistów oraz stanu wojennego" - puentuje Robin Alexander.

>>> Czytaj też: Zamach stanu czy zwycięstwo demokracji? Świat się podzielił ws. sytuacji w Wenezueli [STANOWISKA PAŃSTW]