Ukazał się zbiór nienowych, choć ciekawych esejów Noama Chomsky’ego. Okraszony posłowiem, w którym autor został przedstawiony jako typ spod ciemnej gwiazdy.
ikona lupy />
Noam Chomsky, „Siła i opinia”, tłum. Marek Jedliński, Książka i Prasa, Warszawa 2018 / DGP
Właściwa część książki do mnie przemawia. Dyżurny lewak Ameryki lat 70. i 80. XX w. zastanawia się w tekstach nad paradoksem „siły i opinii”. Nawiązując do ulubionych tradycji filozoficznych (np. David Hume), Chomsky przeprowadza wywód, w myśl którego każda władza – oprócz faktycznej kontroli aparatu przymusu (państwo) – musi jeszcze zdobyć legitymację opinii publicznej. Bez tego żadna się nie utrzyma. Wiedzą o tym także rządy działające w ramach liberalnych demokracji. I dlatego tak bardzo starają się mieć swoje media. Takie, które z jednej strony nie kwestionują fundamentalnych założeń systemu (np. wyraźnego podziału na rządzące elity i rządzony lud), a z drugiej – na tyle „zewnętrzne” wobec władzy (nawet pozornie), by utrzymać wiarygodność. Na takim fundamencie można budować przekonującą dla wszystkich opowieść o czwartej władzy, która kontroluje pierwszą.
Biorąc pod uwagę, że teksty Chomsky’ego ukazały się na przełomie lat 80. i 90., ich przenikliwość, a nawet proroczy duch, robią wrażenie. Zwłaszcza dziś, gdy liberalna demokracja przeżywa kryzys. A sztuczki pierwszej władzy sprawującej pośrednią kontrolę nad „opinią” są przedmiotem ostrej krytyki. Płynącej akurat ostatnio ze strony tzw. prawicowych populistów. Co jednak nie powinno dezawuować ciężaru ich zarzutów. Zwłaszcza że często bywają celne.
Reklama
Zapędziwszy się jednak na koniec tekstu Chomsky’ego, czytelnik ze zdumieniem zauważy, że oto jest dopiero w połowie niedużej książeczki (nie więcej niż 120 stron). Druga jej część to już jednak nie teksty słynnego lingwisty z MIT, a rodzaj napisanej przez polskiego wydawcę niewielkiej biografii autora. Co ciekawe, nie jest to szkic „o słynnym i zasłużonym jegomościu”, jakiego można by się w takim miejscu spodziewać, nie jest to nawet tekst neutralny. Tylko ostry demaskatorski tekst na temat Chomsky’ego. Spokojnie mógłby się ukazać w TV Republika pod tytułem: „Chomsky, guru lewaków, poznajcie jego prawdziwą twarz!”.
Jako koneser tego typu politycznych sensacji od razu skoczyłem po popcorn i zabrałem się za czytanie: Chomsky jako guru sekty lingwistów niszczący akademickich krytyków; Chomsky finansowany przez Pentagon; Chomsky obrońca Czerwonych Khmerów, co leży w owym czasie w interesie zacieśniającego sojusz z Chinami amerykańskiego rządu. Smakowite.
Jako czytelnik nie mam szczególnego problemu ani z odczytaniem esejów Chomsky’ego, których wymowa jest, mówiąc dzisiejszym językiem, „populistyczna”, ani z obrazoburczym obrazem postaci samego autora. Ale nagromadzenie obu tych elementów w jednej publikacji świadczy o widocznym sporze w środowisku, które tę książkę wydało. I gołym okiem widać, że Chomsky jest tu tylko pretekstem. ©℗