„Dla całej społeczności międzynarodowej jest oczywiste, że działania dyskryminacyjne w stosunku do państwa lub grupy państw prowadzą do obniżenia legitymacji (wyborów – PAP). To zupełnie oczywiste” – powiedział Pieskow, cytowany w piątek przez agencję TASS.

Rada Najwyższa podjęła w czwartek decyzję, iż obywatele Federacji Rosyjskiej nie będą mogli uczestniczyć w misjach obserwacyjnych podczas wyborów na Ukrainie - zarówno prezydenckich, jak i parlamentarnych i do władz lokalnych.

Ustawa nie mówi wprost o Rosji, ale o tym, że oficjalnymi obserwatorami wyborów na Ukrainie nie mogą być osoby, które są obywatelami państwa, uznanego przez Radę Najwyższą za agresora i okupanta.

W marcu odbędą się na Ukrainie wybory prezydenckie. Motywem decyzji ma być - według strony ukraińskiej - zapobieżenie ingerencji ze strony Rosji w proces wyborczy i wyniki głosowania.

Reklama

Pieskow oświadczył, że jeśli na terytorium Ukrainy nie zostaną wpuszczeni obserwatorzy, będący w składzie misji obserwacyjnej ODIHR (Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka) OBWE, to nie spowoduje to nieuznania wyborów przez Rosję.

Przedstawiciel Kremla wskazał, że na decyzję Ukrainy krytycznie zareagowała OBWE. „My również uważamy za niedopuszczalne wprowadzanie jakichkolwiek ograniczeń udziału obserwatorów jednego z krajów, w tym przypadku rosyjskich” – powiedział.

W piątkowym wydaniu dziennik „Kommiersant” pisze, że pomimo zakazu obserwatorzy z Rosji trafią na Ukrainę. Według gazety 11 lutego do Kijowa przylecą Kristina Bogdanowa z Instytutu Dyplomacji Elektoralnej i Jelizawieta Borisowa z Rosyjskiego Publicznego Instytutu Prawa Wyborczego, które mają wziąć udział w obserwacji wyborów pod egidą ODHIR OBWE.

Justyna Prus (PAP)