Mimo że dotychczasowe starania premier Wielkiej Brytanii o renegocjację nie cieszącej się popularnością umowy na wyjście z Unii Europejskiej były bezskuteczne, wśród członków parlamentu pojawił się optymizm. Mają oni nadzieję, że ostatecznie uda jej się osiągnąć porozumienie w Izbie Gmin.

Sporo jeszcze może się nie udać, ale poniżej opisujemy możliwą drogę do porozumienia, w oparciu o wyliczenia polityków i ministrów.

Wyzwanie

May za pierwszym razem przegrała z rezultatem 432 do 202 głosów. Żeby wygrać, potrzebuje mieć po swojej stronie 320 członków parlamentu, z czego dwóch nie będzie uwzględnionych, ponieważ będą liczyć głosy. Więc brakuje jej 116 deputowanych. Gdzie może ich znaleźć?

Reklama

Demokratyczna Partia Unionistyczna: 10 deputowanych

Północnoirlandzka partia, która podtrzymuje rząd mniejszościowy May, stanowi tu klucz. Mimo że twardo negocjują, pojawiają się sygnały, że są gotowi na znalezienie wspólnego stanowiska. Wspominali, że chcą wiążących zmian w porozumieniu pani premier, co jest mniej stanowczą pozycją w porównaniu do wielu Konserwatystów. May musi wrócić z Brukseli z czymś, co zadowoli ich w najbardziej zapalnej kwestii, czyli backstopu – mechanizmu awaryjnego dla granicy z Irlandią.

Konserwatyści: 75 deputowanych

Wśród głosujących przeciwko porozumieniu May było ostatnio 118 Torysów – więcej niż jedna trzecia jej własnej partii. Ale stosunkowo niewielu z nich to stanowczy eurosceptycy. Około 50 Konserwatystów-buntowników to instynktowni lojaliści, którzy chętnie zagłosowaliby zgodnie z linią rządu. Poza nimi jest teoretycznie 25 parlamentarzystów, których dałoby się przekonać, że jeśli Unioniści są zadowoleni, to poprą umowę. May z pewnością nigdy nie przekona wszystkich Torysów – dziesięciu z nich jest przeciwnych brexitowi w każdej formie, a do tego są stanowczy eurosceptycy. Ale jeden z ministrów w nieoficjalnej rozmowie powiedział, że według niego bunt skurczy się do 35 osób.

>>> Czytaj też: Brytyjski minister obrony: "Musimy być gotowi do użycia twardej siły"

Partia Pracy: 40 deputowanych

W styczniu May uzyskała poparcie zaledwie trzech Laburzystów. Ale w serii głosowań dotyczących brexitu, które odbyły się dwa tygodnie później, 14 poparło rząd, a 8 wstrzymało się od głosu. Jednocześnie ze strony lidera partii Jeremiego Corbyna płyną sygnały dążenia do porozumienia. W rzeczywistości Corbyn nie chce głosować za brexitem, bo rozzłościłoby to zbyt wielu aktywistów w jego partii. May zresztą nie chce, żeby to robił – poparcie Corbyna sprowokowałoby tylko większy bunt po stronie Torysów. Ale obojgu pomogłoby, gdyby deputowani Partii Pracy z regionów, które poparły brexit, mogli zagłosować za porozumieniem. Jeden z członków gabinetu cieni nieoficjalnie mówi, że zarówno w parlamencie, jak i w całym kraju panuje silne pragnienie uporania się już z brexitem i porozmawiania na jakiś inny temat.

Co może pójść nie tak?

Po pierwsze, wszystko to, co napisaliśmy powyżej, zależy od tego, czy May zdobędzie poparcie Unionistów. Ci, którzy popierają jej umowę, zdają sobie z tego sprawę.

Po drugie, Konserwatyści mogą się okazać dużo bardziej zbuntowani, niż się spodziewamy. Wielu z nich jest pod presją odrzucenia porozumienia.

Po trzecie, Laburzyści mogą wabić Torysów w pułapkę. Dla Corbyna doprowadzenie do kolejnej porażki May może się okazać zbyt kuszące.

Czy jeśli wszystko się uda, to jest po kłopocie?

Ani trochę. May będzie musiała następnie zdobyć jeszcze 50 głosów do końca marca, jeśli chce zatwierdzić wszystkie ustawy związane z brexitem bez starania się o przedłużenie terminu.

>>> Polecamy: Twardy brexit uderzy najmocniej w Niemcy. Zagrożonych jest ponad 100 tys. miejsc pracy