W ubiegłym roku policja zarejestrowała 1646 przestępstw umotywowanych antysemityzmem. W roku 2017 były to 1504 przypadki. Jak wynika z odpowiedzi rządu udzielonej na zapytanie poselskie partii Lewica wyraźnie wzrosła też liczba aktów przemocy przeciwko Żydom w Niemczech z 37 do 62 przypadków - podała w środę agencja dpa.

Rządowe statystyki odpowiedzialnością za ogromną większość (ponad 90 proc.) omawianych przestępstw obarczają prawicowych radykałów. Metodologia klasyfikowania przestępstw prowadząca do takiego wniosku była jednak wielokrotnie krytykowana zarówno przez ekspertów jak i polityków, gdyż tworzy ona przekłamany obraz rzeczywistości.

Zgodnie z przyjętą przez niemiecką policję praktyką, w sytuacji, gdy sprawcy antysemickich czynów nie są znani, są one automatycznie kategoryzowane jako popełnione przez radykałów prawicowych. Eksperci wykazujący wadliwość takiego podejścia powołują się na przypadek z 2014 roku, kiedy wznoszenie okrzyków "Sieg heil!" przez demonstrujących w Berlinie salafitów (radykalny odłam muzułmanów) zostało w policyjnych statystykach ujęte jako przejaw "prawicowego radykalizmu".

Z sondażu Agencji Praw Podstawowych UE (FAR) opublikowanego w grudniu 2018 roku wyłania się diametralnie różny obraz niż z policyjnych statystyk. Z badania wynika, że 41 proc. Żydów ankietowanych w Niemczech wśród sprawców ataków wskazuje muzułmanów. Na drugim miejscu znajdują się prawicowi radykałowie (20 proc.), a na trzecim – lewacy (16 proc.). Według niemieckiej policji akty antysemityzmu zgłoszone w 2017 roku w 94 proc. miały podłoże prawicowe, a tylko za 5 proc. odpowiadali muzułmanie.

Reklama

Według raportu FAR 41 proc. ankietowanych Żydów z Niemiec musiało zmierzyć w ciągu ostatniego roku z jakąś formą antysemickiego ataku. Do tego rodzaju doświadczenia w ostatnich pięciu latach przyznaje się 52 proc. ankietowanych. W efekcie 75 proc. Żydów z Niemiec rezygnuje – "czasem, często albo zawsze" – z noszenia publicznie symboli religijnych, a 46 proc. woli unikać określonych miejsc i okolic.

>>> Czytaj również: W kominiarkach po prezesów. Do czyich drzwi zapuka jeszcze CBA?