W północno-wschodniej Syrii 200 amerykańskich żołnierzy oraz od 800 do 1,5 tys. żołnierzy z krajów europejskich wejdzie w skład sił zachodniej koalicji, której zadaniem będzie ustanowienie w tym regionie strefy bezpieczeństwa i pilnowanie jej - dodał członek gabinetu prezydenta Donalda Trumpa.

19 grudnia Trump nieoczekiwanie ogłosił, że wycofa z Syrii amerykański kontyngent, który liczy około 2 tys. żołnierzy. Wojska USA walczyły w tym regionie z Państwem Islamskim (IS); ich najważniejszymi sojusznikami były Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), których trzon stanowią kurdyjskie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG).

Były specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych ds. walki z IS Brett McGurk ocenił, że wycofanie się USA z Syrii da IS nowe życie. Skrytykował również to, że Trump decyzji tej nie skonsultował z partnerami USA.

Zaniepokojenie decyzją wyrazili sojusznicy USA w walce z IS - Francja, Wielka Brytania i Niemcy - a szef Pentagonu James Mattis i McGurk podali się do dymisji.

Reklama

Zdaniem wielu ekspertów wycofanie amerykańskiego kontyngentu stanowi ustępstwo zarówno wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada, jak Rosji i Iranu, które są jego sojusznikami i zabiegają o umocnienie wpływów w Syrii i w całym regionie Bliskiego Wschodu. Ponadto decyzja Trumpa wystawia kurdyjskie milicje na ewentualny atak ze strony Turcji.

>>> Czytaj też: Czy Iran przestrzega ustaleń paktu nuklearnego? Jest najnowszy raport MAEA