W ciągu najbliższych pięciu lat Ukraina z importera może stać się eksporterem gazu ziemnego – przekonuje premier Wołodymyr Hrojsman. Nasz wschodni sąsiad chce osiągnąć wyznaczony cel, zwiększając wydobycie tego paliwa przy jednoczesnym zmniejszeniu jego zużycia.

Przyjęte w 2016 r. założenia, znane nad Dnieprem jako Strategia 20/20, przewidują, że już za dwa lata – w 2020 r. – wydobycie prowadzone przez firmy państwowe sięgnie poziomu 20 mld m3 rocznie, firmy prywatne miałyby wówczas wydobywać 6 – 7 mld m3 rocznie, a Ukraina stanie się niezależna od dostaw gazu z zagranicy.

Z wykonaniem pierwszej części tego planu są jednak kłopoty. Maksimum własnego wydobycia 21,4 mld m3 Ukraina osiągnęła w 2013 r., natomiast maksimum wydobycia przez państwowy segment sektora – koncern Naftohaz Ukrainy i jego spółki zależne – przypadało na 2009 r., sięgając wówczas 19,4 mld m3. Od tego czasu jednak wydobycie przez firmy należące do państwa sukcesywnie spadało do poziomu 15,9 mld m3 w 2016 r. Łączne wydobycie spółek prywatnych w 2017 r. sięgnęło 4,2 mld m3.

Ostra walka o złoża

Państwowa spółka UkrHazWydobuwannija, na którą przypada lwia część państwowego wydobycia, w ciągu kilku ostatnich lat zmodernizowała 744 odwierty oraz rozpoczęła eksploatację 69 nowych i w rezultacie doszła w zeszłym roku do wydobycia na poziomie 15,5 mld m3. To, co prawda, najwięcej od 25 lat, ale wciąż za mało, by osiągnąć poziom wydobycia założony w Strategii 20/20. Wykonanie planu wymaga jednak dalszych inwestycji i nowych złóż – według danych UkrHazWydobuwannija – działające obecnie odwierty dające w sumie 95 proc. wydobycia są już wykorzystane w 87 proc. Firma przegrywa z powiązaną politycznie konkurencją prywatną.

Reklama

Kierownictwo UkrHazWydobuwannija skarży się na działania władz lokalnych blokujących zwiększanie wydobycia – według przedstawionych danych władze obwodu połtawskiego, na którego terenie znajdują się największe zbadane ukraińskie złoża gazu, aż 63 razy odmawiały zgody na odwierty. W związku z tym firma nie wydobędzie do 2020 r. zakładanych co najmniej 3,3 mld m3 gazu.

Takich problemów nie ma prywatna grupa firm East Europe Petroleum.

We wrześniu zeszłego roku sytuacją zainteresował się rząd. Premier Wołodymyr Hrojsman zapowiedział podjęcie kroków, które doprowadzą do cofnięcia nowych licencji uzyskanych przez firmy prywatne, wskazując na niedopuszczalność udzielania dotychczasowych preferencji , jednak skończyło się na słowach.

Równolegle ze zwiększaniem wydobycia Ukraina zmniejsza zużycie gazu ziemnego. Z poziomu początkowego 118,2 mld m3 rocznie w 1991 r. zużycie gazu ziemnego spadło niemal czterokrotnie — do 32 mld m3 w 2017 r. Przez dwadzieścia lat udział importu w zużyciu tego paliwa wahał się w przedziale 70 – 80 proc. Wyjątkiem był 2009 r. kiedy udział gazu z importu wyniósł jedynie 52 proc. Od 2011 r. Ukraina stopniowo zmniejszała udział gazu z importu w strukturze zużycia, w 2016 r. wynosił on już tylko 33 proc. Niestety, już w 2017 r. udział importu wzrósł do poziomu 44 proc. przy zużyciu pozostającym na mniej więcej równym poziomie – w 2016 r. importowano 11,1 mld, a w 2017 r. 14,1 mld m3.

Pułapka tranzytowa

Ukraińską siecią gazociągów w 2017 r. przetłoczono tranzytem z Rosji 93,5 mld m3 paliwa, z czego aż 90,8 mld m3 to gaz płynący do odbiorców z Europy Zachodniej i Turcji. To zdecydowanie mniej niż maksimum z 1998 r., kiedy tranzytem przez terytorium Ukrainy przeszło 141,1 mld m3, jednak więcej niż w przedwojennym 2013 r. kiedy tranzyt wyniósł jedynie 86,1 mld m3. Według informacji podawanych przez Naftohaz w 2017 r. Ukraina zarobiła na tranzycie gazu o 700 mln dol. więcej, niż wydała na jego zakupy za granicą.

Obecnie obowiązujący kontrakt na tranzyt wygaśnie 31 grudnia 2019 r. W razie wstrzymania tranzytu gazu rosyjskiego płynącego przez ukraińską sieć gazociągów do UE Ukraina straci około 3 mld dol. rocznie – przekonuje dyrektor handlowy Naftohazu Ukrainy Jurij Witrenko.

By utrzymać rosyjski tranzyt kierownictwo Naftohazu zdecydowało się na radykalny krok – zaproponowało rezygnację z żądania 10 mld dol. w ramach pozwu przeciwko rosyjskiemu Gazpromowi na kwotę 11,58 mld dol. w zamian za nowy kontrakt na tranzyt rosyjskiego gazu.

Niektórzy eksperci ekonomiczni są jednak zdania, że Ukraina już dawno powinna postawić krzyżyk na rosyjskim tranzycie, bo koszty z nim związane są znacznie wyższe niż korzyści. Tym bardziej, że po zakończeniu forsowanej przez Niemcy budowy Nord Stream 2 i Tureckiego Potoku Rosja będzie mogła swobodnie dyktować swoje warunki co do tranzytu i dostaw gazu do unijnych odbiorców.

„Powstaje wrażenie, że wszystkie arbitrażowe spory z Rosją mają tylko jeden cel – przegląd warunków w stosunkach gospodarczych z agresorem w sferze energetycznej. Jeśli tak, to wcześniej czy później wszystkie pośrednie zwycięstwa obrócą się w wielką porażkę dla Ukrainy” – ocenia Jurij Smeljanskyj, ekspert ekonomiczny kijowskiego think tanku Majdan Spraw Zagranicznych.

Zdaniem Jurija Romanenki z Ukraińskiego Instytutu Przyszłości, zamiast koncentrować się na walce o tranzyt Ukraina powinna stawiać na rozwój wydobycia i w perspektywie zaproponować Zachodowi siebie jako godnego zaufania dostawcę „błękitnego paliwa”.

„Ta rura istnieje już 40 lat. W tym czasie zniknął ZSRR, przez świet przetoczyło się kilka kryzysów i rewolucji technologicznych, a nam całkiem serio proponują wiązanie przyszłości Ukrainy z siecią gazociągów, która rocznie daje „aż” 3 mld dol. Zniknęły lub wkrótce znikną warunki, w których ta sieć była niezbędna. A nasze elity zachowują się tak, jakby świat stał” – komentował, wskazując także inne czynniki niwelujące znaczenie ukraińskiej sieci gazociągów, jak dostawy gazu LNG z Kataru i USA oraz rozwój energetyki alternatywnej.

Zdaniem ukraińskiego analityka Kijów z zasobami gazu ziemnego szacowanymi na 1 bln m3 powinien nie tylko całkowicie zrezygnować z importu, ale zaproponować siebie jako dostawcę na rynki europejskie, otwierając się na współpracę w sferze gazowej z kapitałem zachodnim. „W ten sposób stworzymy realne motywacje dla biznesu europejskiego wiązania się z nami, bo to będzie dla nich opłacalne. Nasz problem polega na tym, że myśląc o swoich korzyściach zapominamy o korzyściach innych. Ale to właśnie korzyści zmuszają ich, by zajmowali się tym, co i dla nas opłacalne. Nie ma korzyści – nie ma zainteresowania” – przekonywał.

Pierwsze kroki w eksporcie

Pierwsze jaskółki zapowiadające odchodzenie przez Ukrainę od roli importera i kraju tranzytowego już widać, choć wskazują one też na umocnienie niekorzystnych tendencji w strukturze własności sektora kluczowego z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego.

Pod koniec stycznia o przeprowadzeniu próbnej dostawy gazu na Słowację poinformowała spółka TAS Energia Krajiny należąca do Sergieja Tigipko, byłego wiceprzewodniczącego Partii Regionów i wicepremiera z czasów prezydentury Wiktora Janukowycza.

Według informacji agencji konsultingowej ICIS już kilka firm ukraińskich rozważa możliwość eksportu błękitnego paliwa ze złóż ukraińskich na Słowację i Węgry. Trwają rozmowy dotyczące eksportu ukraińskiego przez polską sieć gazową oraz analizy możliwości eksportu do Rumunii. Ukraiński operator Ukrtranshaz chce też w przyszłości udostępnić magazyny gazu na Ukrainie Zachodniej firmom z UE. Jak zauważają analitycy, impulsem sprzyjającym eksportowi jest obniżenie o połowę przez ukraińskiego operatora od 1 stycznia 2019 r. opłaty za przesył gazu siecią gazociągów ukraińskich.

Autor: Michał Kozak