Broniarz potwierdził w radiu TOK FM, że 4 marca o godzinie 14.30 zostanie podany termin strajku nauczycieli. Zapowiedział też, że wynik referendum strajkowego w szkołach będzie znany 24 marca. W jego ocenie wynik tego referendum zdecyduje o faktycznej skali strajku.

Zapytany, czy ewentualny strajk w szkołach będzie stanowił zagrożenie dla przeprowadzenia egzaminów w szkołach podstawowych i gimnazjalnych podpowiedział: "Generalnie środowisko nauczycieli odrzuca jakikolwiek strajk ostrzegawczy i zdecydowana większość odrzuca strajk jednodniowy, a to oznacza, że zakres tego strajku niestety będzie musiał dotknąć egzaminy".

"Jeżeli w wyniku referendum za zorganizowaniem strajku, a tym samym za aktywnym udziałem (w strajku) opowie się więcej niż połowa nauczycieli i pracowników oświaty w danej szkole, to ten strajk będzie polegał na całkowitym powstrzymaniu się od pracy osób, które taką deklarację złożyły i opowiedziały się za strajkiem" - wyjaśnił. Dodał też, że żadna osoba (zatrudniona w szkole), która będzie uczestniczyć w strajku, nie będzie mogła być zmuszona przez dyrektora szkoły do podjęcia czynności związanych z jej zawodem, czy opieką nad dziećmi.

Broniarz ocenił też, że od 79 do 85 proc. szkół i placówek w naszym kraju weszło w spór zbiorowy z pracodawcami, zgłaszając roszczenia płacowe i tę "procedurę przeprowadziło i zamknęło". "Czyli możemy oczekiwać, że w tych osiemdziesięciu paru proc. szkół będzie odbywało się referendum. Jeżeli to referendum będzie po naszej myśli, to trudno, żeby szkoła przeprowadzała egzamin dla jednej klasy, bo to byłoby absurdalne" - stwierdził Broniarz.

Reklama

Zapytany, czy nie obawia się, że złość i żal rodziców związany z problemami, jakie może wywołać strajk, zostanie skierowana przeciwko nauczycielom, Broniarz zapowiedział, że ZNP przeprowadzi w marcu akcję informacyjną skierowaną do rodziców. "Cały marzec chcemy poświęcić na rozmowy z rodzicami, na przekonywanie rodziców (...) Dziś sondaże pokazują, że większość rodziców rozumie, że w tym dłuższym rachunku, ten dotychczasowy stan finansów edukacyjnych, w tym plac nauczycieli, jest nie do utrzymania, bo jest ze szkodą dla dziecka" - powiedział.

Zapytany o możliwą zmianę na stanowisku szefa MEN i objęcie tego resortu przez obecnego wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego - o czym spekulowały media - Broniarz, stwierdził: "to pokazuje jak instrumentalnie traktowana jest edukacja". Przypomniał też, że Zieliński był już wiceministrem w MEN (w latach 2005–2006). "Niczym szczególnym się w naszej pamięci nie zapisał" - ocenił szef ZNP. (PAP)

autor: Krzysztof Kowalczyk