Nie jest to jedynie wina Donalda Trumpa. Współodpowiedzialni za to są też jego poprzednicy.
Zeszłotygodniowe spotkanie Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem w Hanoi zakończyło się wcześniej, niż planowano, gdy Koreańczycy zażądali całkowitego zniesienia sankcji. Amerykańskie media nie zostawiają na prezydencie USA suchej nitki. Zwykle życzliwy republikanom dziennik ekonomiczny ”Wall Street Journal„ napisał, że Trump i Kim przybyli do Wietnamu z fundamentalnie rozbieżnymi oczekiwaniami. Gazeta zwraca uwagę, że zwykle tego typu rozbieżności są usuwane podczas rozmów na niższym szczeblu, co w tym przypadku nie miało miejsca. ”Proces dyplomatyczny, który jest jednym z priorytetów jego polityki zagranicznej, stanął pod znakiem zapytania„ – napisano w redakcyjnym komentarzu. Podobne tezy stawia ”The Washington Post„. Zdaniem jego dziennikarzy fiasko szczytu w Hanoi stawia pod znakiem zapytania przyszłość negocjacji amerykańsko-koreańskich. Gazeta cytuje ekspertów, którzy obawiają się wzrostu napięcia militarnego pomiędzy obydwoma krajami.
Ale jeżeli bacznie obserwuje się działania USA na forum międzynarodowym, to szczyt w Hanoi znakomicie wpisuje się w długą listę wydarzeń, które jeszcze niedawno uznalibyśmy za kuriozalne, a dziś zaczynają stanowić regułę. Oczywiście głównym szwarccharakterem jest tu Donald Trump, który otwarcie krytykuje ONZ, a do tego mówi, że Unia Europejska powstała tylko po to, by szkodzić amerykańskim interesom i solennie lobbuje za brexitem. Ale to, że Trump w ogóle ma możliwość robienia takich rzeczy, nie do końca jest wyłącznie jego winą. Współodpowiedzialni są jego trzej bezpośredni poprzednicy.