Według informacji brytyjskiej gazety kraje członkowskie UE "usztywniają" swoje stanowisko wobec ewentualnego wniosku o wydłużenie procesu wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE i będą domagały się spełnienia szeregu szczegółowych warunków prawnych i finansowych, w tym np. zwiększenia wpłat do budżetu UE.

Obecnie Wielka Brytania wpłaca ok. 9 mld funtów (10,5 mld euro) rocznie, ale zdaniem "Telegrapha" w razie ewentualnego opóźnienia brexitu - co mogłoby trwać od trzech miesięcy do nawet dwóch lat - Bruksela oczekiwałaby pełnych wpłat bez dalszego uwzględnienia brytyjskiego rabatu; wpłaty te sięgałyby nawet 13,5 mld funtów (15,7 mld euro) rocznie.

"Uległ zmianie ton (dyskusji). Jakiekolwiek przedłużenie o więcej niż kilka tygodni będzie wiązało się z koniecznością spełnienia warunków prawnych i finansowych. Im większe przedłużenie, tym większe żądania" - tłumaczyło źródło dyplomatyczne "Telegrapha". Jak zastrzegło, UE woli "krótsze opóźnienie, aby uniknąć konieczności udziału Wielkiej Brytanii w wyborach europejskich".

Opóźnienie brexitu wymagałoby odpowiedniej instrukcji dla rządu ze strony brytyjskiego parlamentu oraz jednomyślnej zgody pozostałych 27 państw UE.

Reklama

Dziennik zastrzegł, że dyskusje dotyczące możliwości przedłużenia negocjacji związane są z trwającym impasem politycznym w Londynie. We wtorek posłowie zasiadający w Izbie Gmin zagłosują ponownie nad wynegocjowanym przez premier Theresę May projektem umowy wyjścia z UE. Eksperci powszechnie oczekują, że May ponownie przegra to głosowanie nawet trzycyfrową różnicą głosów.

Jednocześnie centrowy dziennik "The Times" ujawnił, że wielu czołowych polityków rządzącej Partii Konserwatywnej jest do tego stopnia przekonanych o ryzyku wysokiej porażki, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom namawiają oni szefową rządu do zrezygnowania z głosowania nad propozycją i zwrócenia się do Izby Gmin o poparcie teoretycznego zarysu alternatywnej umowy, spełniającej ich oczekiwania.

"W obecnym kształcie to porozumienie będzie odrzucone. Downing Street jasno mówi, że rozsądniej byłoby tego uniknąć i zaproponować projekt uchwały, który partia może poprzeć" - powiedziało źródło gazety w ugrupowaniu. Zastrzegło jednak, że "to, czy tego posłuchają, jest zupełnie inną kwestią".

Część ekspertów uważa jednak, że premier May mogłaby w takiej sytuacji zostać oskarżona o obrazę parlamentu ze względu na to, że złamałaby wówczas złożoną wcześniej wiążącą gwarancję, że w tym tygodniu dojdzie do kluczowego głosowania w sprawie brexitu.

Według rządowego planu parlamentarzyści mieli zagłosować ponownie nad tekstem porozumienia z UE w najbliższy wtorek. Gdyby nie poparli porozumienia, dzień później głosowaliby nad tym, czy Wielka Brytania powinna zdecydować się na wyjście z UE bez umowy. W razie ponownej porażki takiego wniosku, kolejnego dnia, tzn. w czwartek, otrzymaliby szansę na poinstruowanie rządu, aby przedłużyć proces opisany w artykule 50. traktatu UE i w efekcie opóźnić brexit.

W połowie stycznia Izba Gmin zagłosowała przeciwko proponowanemu przez rząd May projektowi umowy dotyczącej brexitu. Przeciwko propozycji głosowało 432 posłów przy zaledwie 202 głosach poparcia. To była najwyższa porażka urzędującego premiera w historii brytyjskiego parlamentaryzmu.

Jeśli parlament nie poprze proponowanego przez rząd porozumienia lub opóźnienia brexitu, Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę bez umowy o północy z 29 na 30 marca.

>>> Czytaj też: Szef rosyjskiego Sztabu Generalnego zmienił ton. Mówi o przygotowaniach do wojny