Bułgaria otrzymała oficjalny list od Gazpromeksportu, w którym jest mowa o planach wstrzymania tranzytu gazu ziemnego Gazociągiem Transbałkańskim od stycznia 2020 r.” – powiedziała Petkowa.

W takim wypadku Bułgaria zwróci się do międzynarodowego trybunału arbitrażowego, ponieważ ma ważną umowę gwarantującą przychody z tranzytu do 2030 r. niezależnie od tego, czy tranzyt jest realizowany czy nie. Dodała jednak, że „do takiego negatywnego dla obu stron wariantu może dojść w wypadku, gdyby przedłużenie gazociągu Turecki Potok przez Bułgarię nie zostało zrealizowane”.

O ewentualnym przekształceniu umowy o tranzycie Gazociągiem Transbałkańskim, prowadzącym przez Ukrainę, Rumunię i Bułgarię do Turcji, w umowę o tranzycie gazu Tureckim Potokiem pod Morzem Czarnym przez jego bułgarskie przedłużenie na zachód do Serbii, Węgier i Słowacji mówiono w zeszłym roku, lecz na razie los tego przedłużenia nie jest pewny i Bułgaria nie podpisała żadnych dokumentów z Gazpromem.

Podczas niedawnej wizyty w Bułgarii rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew powiedział, że przedłużenie Tureckiego Potoku przez Bułgarię będzie zrealizowane po otrzymaniu gwarancji od UE, że nie będą czynione przeszkody ze strony unijnej. Miedwiediew powołał się na negatywny przykład z niezrealizowanym projektem gazociągu Południowy Potok (South Stream), którym gaz miał być przesyłany z rosyjskiej Anapy do Warny pod Morzem Czarnym. Projekt ten został wstrzymany w 2014 r., ponieważ nie był zgodny z trzecim pakietem energetycznym UE. W jego miejsce w Anapie rozpoczyna się Turecki Potok.

Reklama

Sofia jest bardzo zainteresowana powstaniem nitki wschód-zachód (od granicy tureckiej do serbskiej) Tureckiego Potoku, ponieważ w razie wstrzymania obecnego tranzytu jej rozbudowany system gazociągowy stałby się bezużyteczny, a kraj straciłby ponad 100 mln euro rocznie. Według danych przekazanych przez minister Petkową w grudniu 2018 r. przedsiębiorstwo przesyłowe Bułgartransgaz otrzymuje rocznie z tytułu tranzytu gazu 207 mln lewów (105 mln euro), za tranzyt 17 mld metrów sześciennych, z czego 14 mld metrów sześciennych trafia do Turcji, a reszta do Grecji, Macedonii i Serbii.

Obecnie Turcja, jeden z dużych klientów Gazpromu, otrzymuje rosyjski gaz dwiema trasami – Błękitnym Potokiem pod Morzem Czarnym o przepustowości 19 mld metrów sześciennych i Gazociągiem Transbałkańskim przez Ukrainę, Rumunię i Bułgarię. Oba nie wystarczają do pokrycia zapotrzebowania Turcji. Turecki Potok, którego uruchomienie jest planowane na 2020 r., ma mieć przepustowość 63 mld metrów sześciennych, tyle samo co niezrealizowany Południowy Potok. Część płynącego w stronę Turcji gazu ma trafić do Serbii, na Węgry i na Słowację.

Bułgaria, przygotowując się do budowy przedłużenia Tureckiego Potoku, zrealizowała już przetarg na 90 proc. zdolności przesyłowej na następne 20 lat. Największą część mocy zarezerwował Gazpromeksport i jego spółka córka ze Szwajcarii.

Oprócz tego ogłoszono przetarg na wybór inwestora do budowy 474-kilometrowego odcinka przez terytorium Bułgarii - od granicy z Turcją do granicy z Serbią - którego koszt szacuje się na 2,86 mld lewów (1,43 mld euro) bez VAT.

>>> Czytaj też: Chiny zainwestują w tunel do Tallina? Wiceszef KE pozostaje sceptyczny