Szef dyplomacji USA Mike Pompeo poinformował w czwartek, że wszyscy amerykańscy dyplomaci opuścili Wenezuelę; dodał jednak, że będą oni "kontynuowali swoją misję z innych miejsc". Władze w Caracas nakazały przedstawicielom USA opuścić kraj po kryzysie energetycznym.

Dyplomaci będą nadal "pomagali koordynować dostawy pomocy humanitarnej dla mieszkańców Wenezueli i wspierali działaczy demokratycznych, którzy odważnie stawiają czoło tyranii" - napisał Pompeo w oświadczeniu.

We wtorek władze Wenezueli oskarżyły USA o prowadzenie przeciw nim "wojny elektrycznej", a tymczasowego prezydenta i lidera opozycji Juana Guaido o udział w "akcji sabotażu" systemu energetycznego kraju. Dotychczasowy prezydent Wenezueli Nicolas Maduro oskarżył USA o "cybersabotaż" sieci elektrycznej i nakazał amerykańskim dyplomatom opuszczenie kraju w ciągu 72 godzin.

Również we wtorek energię elektryczną przywrócono w prawie całym kraju. Awarie sieci elektrycznej spowodowały w ubiegłym tygodniu, że większość kraju pozbawiona była prądu przez pięć dni.

Wenezuelscy eksperci twierdzą, że problemy z dostawami energii elektrycznej są rezultatem awarii, do której doszło w elektrowni wodnej w Guri, zbudowanej w latach 1963-1986 i zaspokajającej 80 proc. potrzeb energetycznych kraju. Niezależni eksperci zwracają uwagę na chroniczne niedoinwestowanie elektrowni i bardzo zły stan infrastruktury.

Reklama

Opozycja oskarża reżim Maduro o doprowadzenie bogatego w ropę i zamożnego niegdyś kraju do krachu gospodarczego. USA nałożyły na Caracas surowe sankcje mające odciąć reżim od systemu finansowego i dochodów z eksportu ropy.

>>> Czytaj też: Czy USA dokonają inwazji na Wenezuelę? Oto strategia Waszyngtonu [OPINIA]