„Na zgromadzeniu politycznym EPL podjęto decyzję umożliwiającą wszystkim uczestnikom akcentowanie tej części, która leży w ich interesie. EPL podkreśliła, że zawieszono członkostwo Fideszu i odebrano mu prawa, zaś Fidesz, że to on rozwiązał sytuację, proponując kompromis, który EPL przyjęła. To, że oba te twierdzenia są prawdą, jest dowodem cudownej elastyczności polityki” – pisze Index.

Komentator portalu Tamas Kugyela podkreśla, że EPL i Fidesz musiały sobie zagwarantować spełnienie kilku warunków: EPL musiała dowieść, że jest zdolna do rzeczywistych kroków, by obronić wyznawane wartości; trzeba było pokazać, że EPL jest mimo wewnętrznych sporów zjednoczona i silna i warto głosować na należące do niej partie; trzeba było utrzymać Fidesz w grupie, by nie przeobraził się w „uwolnione antyunijne działo okrętowe” i by pozostała szansa, że po wyborach nadal będzie zasilać EPL swymi głosami w PE; i wreszcie Fidesz musiał pokazać, że nie ulega woli kilkunastu mniejszych partii.

„Na koniec dnia wszyscy uczestnicy mogli z zadowoleniem odhaczyć, że wszystkie te interesy udało się zawrzeć w wartym pokazu iluzjonistycznego rozwiązaniu, którego istota polega na tym, że EPL nie zagłosowała dosłownie za zawieszeniem Fideszu, tylko zgodziła się, że Fidesz zawiesi na określony czas swoje członkostwo” – czytamy.

Kugyela zauważa, że rozwiązanie to było dobre dla wszystkich: liderzy EPL, Manferd Weber i Joseph Daul, mogli twierdzić, że EPL w obronie wspólnie wyznawanych wartości ukarała Fidesz. Ponadto EPL po raz pierwszy od długiego czasu zgodnie wystąpiła w sprawie związanej z Fideszem, choć w rzeczywistości nadal jest tak samo podzielona jak dotąd, a partie domagające się wykluczenia Fideszu są wciąż niezadowolone.

Reklama

Według portalu utrzymuje się również szansa, że Fidesz pozostanie w EPL po wyborach, zawieszenie dotyczy bowiem tylko praw w EPL, a nie we frakcji parlamentarnej. „Po wyborach, jeśli członkostwo Fideszu w EPL będzie nadal zawieszone, jego europosłowie bez problemu mogą zasiąść w nowej frakcji EPL i poprzeć np. mianowanie Manfreda Webera na szefa Komisji (Europejskiej)” – zauważa Index.

Kugyela podkreśla również, że premier Viktor Orban zyskał możliwość interpretowania wydarzeń jako wspólnie osiągniętego kompromisu, w którym to Fidesz wystąpił z konstruktywną propozycją. „W rzeczywistości Fidesz nie wyszedł na tym jednak tak dobrze, bo oprócz tego, że wypadnie w pewnym stopniu z kanałów informacyjnych europejskiej elity politycznej, to dodatkowo musi uważać na to, jak prowadzi kampanię i co mówi, a do tego musi znaleźć rozwiązanie umożliwiające (Uniwersytetowi Środkowoeuropejskiemu) CEU rzeczywiste pozostanie w Budapeszcie” – czytamy.

Komentator ocenia, że środkowy kompromis sugeruje, iż politykami kierowały w pierwszym rzędzie nie wartości, tylko wspólny interes, by konflikt nie zaważył zanadto na wyborczym wyniku Fideszu, pozostałych partii EPL, a przede wszystkim wiodącego kandydata Manfreda Webera.

„Rzeczywistym celem zarówno ze strony Fideszu, jak i EPL, była demonstracja siły i dojście do zgody. W następnych tygodniach okaże się, czy spełni się ta część planu, by międzynarodowa prasa zajmowała się nie konfrontacją Fideszu i EPL, tylko tym, jakie mają plany na kierowanie Europą. Ponieważ jednak nie udało się i nie da się usunąć zasadniczej różnicy zdań między Fideszem i zachodnioeuropejskimi członkami EPL, spór w każdej chwili może rozgorzeć na nowo” – konkluduje Kugyela.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)