Rozmowy strony rządowej ze związki związkami zawodowymi nauczycieli będą kontynuowane we wtorek po posiedzeniu rządu od godz. 16.00. Szydło poinformowała, że w tym czasie strona związkowa ma przygotować na piśmie swoje nowe propozycje i przemyśleć nowe rozwiązanie płacowe zaproponowane we wtorek przez rząd - nie sześć, a dziewięć procent wzrostu wynagrodzenia we wrześniu.

Zapowiedziała, że po południu podczas rozmów oficjalnie zostanie szczegółowo zaprezentowany pomysł prezydenta Andrzeja Dudy dotyczący obniżenia podstawy opodatkowania dla nauczycieli, który przedstawi prezydencki minister Andrzej Dera. "Myśmy przedstawili (...) m.in. skrócenie stażu, zmiany w ocenie nauczycieli, z uwzględnieniem w tej ocenie opinii rodziców, zmiany, jeśli chodzi o wychowawstwo - chcemy, by była ustalona minimalna kwota tego dodatku i zmiany w procesie dotyczącym biurokracji szkolnej i te punkty zostały zaakceptowane, natomiast cały czas rozmawiamy o wzroście wynagrodzeń.

"Strona rządowa zaproponowała nieco inne ukształtowanie wzrostu wynagrodzeń - na zasadzie zmian w rozdysponowaniu dodatków - powiedziała Szydło. "Czyli tym samym wzrost wynagrodzeń w tej samej puli, która jest przeznaczona w tej chwili kształtować się we wrześniu nie na poziomie pięciu, a dziewięciu procent wzrostu wynagrodzenia" - powiedziała Szydło.

Strajku nie będzie?

Reklama

Wydaje się, że ze strony FZZ i ZNP jest wola, żebyśmy podpisali porozumienie – powiedziała we wtorek wicepremier Beata Szydło. Według Szydło oprócz Solidarności, która jest zdecydowana już podpisać porozumienie - widzi też zmianę podejścia pozostałych central - za co chce im podziękować.

"I ze strony FZZ i ZNP wydaje się, że jest wola i oczekiwanie, żebyśmy to porozumienie podpisali, a na pewno, żeby nie doszło do strajku" - oceniła. "Cały czas jestem przekonana, że tak się stanie" - dodała.

W ocenie wicepremier zależy to przede wszystkim od strony społecznej. "Rząd przedstawił propozycję, ona jest dobrą propozycją, ona jest przede wszystkim w tej chwili możliwa" - argumentowała.

"To jest tak, że chcielibyśmy oczywiście dużo więcej zrobić, ale są określone możliwości budżetowe. Jesteśmy odpowiedzialni za budżet, jesteśmy odpowiedzialni za system edukacji, ale musimy ważyć wszystkie elementy w tym procesie" - powiedziała wicepremier. "Dzisiaj możemy pozwolić sobie, pokazać taką możliwość finansową" - dodała.

Tak jak mówiła w poniedziałek - ponad to, co już jest w budżecie, wygospodarowane zostały środki - 667 mln zł, żeby zwiększyć planowane wcześniej podwyżki "tak, by zostały one przyspieszone" - podkreśliła. "W tej chwili zaproponowaliśmy inną strukturę tych podwyżek i czekamy na decyzje" - mówiła wicepremier.

"Tak, jak powiedziałam - jest to dobra oferta, jest realna oferta, a przede wszystkim - możliwa do spełnienia i mam wrażenie, że jest dobra wola ze wszystkich stron" - podkreśliła.

"Pozostaje nam zakończyć te rozmowy, będą się one toczyły po południu. Jesteśmy gotowi rozmawiać nawet i w kolejnych dniach - jeżeli będzie taka potrzeba" - zaznaczyła Szydło.

"Cały czas dążymy do tego, żeby jednak nie było strajku" - mówiła dziennikarzom po pierwszej części wtorkowych rozmów.

>>> Czytaj też: Inspekcja pracy wkroczy do strajkujących szkół. PIP zniechęci do protestu?

Jest reakcja związkowców

Przedstawiliśmy rządowi naszą propozycję - zeszliśmy z oczekiwania 1000 złotych podwyżki i zaproponowaliśmy 30 proc. wzrost wynagrodzeń - poinformował we wtorek po spotkaniu z rządem Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych.

Po spotkaniu prezes ZNP Sławomir Broniarz wraz ze Sławomirem Wittkowiczem poinformowali, że przedstawili rządowi nową propozycję. "Zeszliśmy z oczekiwania 1000 złotych podwyżki i zaproponowaliśmy 30 proc. wzrost wynagrodzeń" - powiedział Wittkowicz.

"To 30 proc. to jest kwota dla nauczyciela stażysty na poziomie zwiększenia wynagrodzenia o jakieś 720-730 złotych miesięcznie, natomiast dla nauczyciela dyplomowanego to kwota około 990 złotych" - wyjaśnił. Jak dodał, związkowcy "czekają teraz na odniesienie się rządu do tych propozycji".

"To jest nasza oferta, żeby nie można było też dyskutować, że dwie centrale związkowe mają zaporowe warunki, nie chcą rozmawiać i za wszelką cenę dążą do konfliktu społecznego" - podkreślił Wittkowicz. "Staramy się szukać rozwiązania. Akceptujemy propozycje, które przedstawił rząd, niemniej one są cały czas niesatysfakcjonujące" - dodał.

Wskazał również, że związki zawodowe "szukają drogi do rozwiązania problemu, żebyśmy mogli zawrzeć porozumienie ze stroną rządową przed 8 kwietnia".

Prezes ZNP natomiast wyraził opinię, że "rząd nie da z tej kieszeni, to da z innej, ale ich zawartość się nie zwiększa; nie zwiększa się pula pieniędzy". "FZZ i ZNP przedstawiło wspólnie nową propozycję, strona rządowa ma ją przeanalizować i o godz. 16 spotykamy się także z propozycją prezydenta" - dodał.

"Wydaje mi się, że jest o czym rozmawiać, ale to nie może być kompromis, polegający na tym, że związki zawodowe się ze wszystkiego wycofają" - powiedział Broniarz. Jego zdaniem, związki zawodowe "szukają wyjścia z tego dramatycznego impasu". Wskazał również, że "na pewno nie jest wolą ZNP ani Forum eskalowanie tego konfliktu".

"Solidarność": nasze minimum negocjacyjne zostało zrealizowane

Nasze minimum negocjacyjne jest zrealizowane - powiedział we wtorek po spotkaniu z rządem przewodniczący oświatowej "Solidarności" Ryszard Proksa. Czekamy na efekty negocjacji pozostałych związków; jeśli będzie lepiej, to jak najbardziej to przyjmiemy - dodał.

Ryszard Proksa poinformował, że "+Solidarność+ wyraża umiarkowany optymizm". "Nasze minimum negocjacyjne jest zrealizowane, ale oczywiście czekamy na efekty negocjacji, które złożyli koledzy z ZNP i Forum Związków Zawodowych; jeżeli będzie jeszcze lepiej, to jak najbardziej przyjmiemy tę propozycję" - podkreślił.

"Jeżeli się cokolwiek zmieni, to jak najbardziej zaakceptujemy to, natomiast trzeba podkreślić, że rząd oprócz tej naszej 15-procentowej waloryzacji płac, dołożył jeszcze pieniądze w sensie obligatoryjnej wypłaty dodatku za wychowawstwo 300 złotych dla każdego nauczyciela i dołożył jeszcze godziny dodatkowe do realizacji przez dyrektorów" - zaznaczył Proksa. Jak dodał, "rząd nie określił, skąd wziął te pieniądze, ale na pewno nie odebrał dodatków nauczycielom".

>>> Polecamy: Operacja OFE czeka na zielone światło. Reprywatyzacja nastąpi przed wyborami?