Niemieckie media wykorzystują 70-lecie NATO, by wyliczać zasługi Sojuszu - od powstrzymania ZSRR przed wkroczeniem do Europy Zachodniej, po walkę z terroryzmem i studzeniem zapędów Rosji. Podkreślają też destrukcyjną rolę Donalda Trumpa dla jedności NATO.

"NATO zawdzięczamy to, że zimna wojna nie stała się w Europie gorąca. Przez pięć dziesięcioleci Sojusz odstraszał Kreml przed atakiem na terytorium Europy (Zachodniej) lub +finlandyzowaniem+ pojedynczych państw członkowskich za pośrednictwem militarnych nacisków" - podkreśla w środę konserwatywny dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", przypominając też głosy o zbędności NATO, które pojawiły się po upadku ZSRR.

Naiwność tych opinii szybko obnażyła wojna w byłej Jugosławii i konfrontacja z islamskim terroryzmem, który wypowiedział wojnę Zachodowi. Stało się jasne, że Sojusz jest niezbędny, a jego fundamentem są nie tylko wspólne interesy, ale przede wszystkim wartości - dodaje "FAZ".

"To jednak (prezydent Rosji) Władimir Putin całkowicie wyrwał NATO ze stuporu. Aneksja Krymu uświadomiła również Europie Zachodniej, dlaczego krajom Europy Środkowej i Wschodniej tak bardzo zależało na członkostwie w Sojuszu. Nigdy nie zapomniały one, że niedźwiedź pozostaje niedźwiedziem, nawet kiedy zapada w sen zimowy. A kiedy się budzi, jest głodny" - ocenia gazeta z finansowej stolicy Niemiec.

Według komentatora "FAZ" Bertholda Kohlera od chwili, gdy gospodarz Kremla zdał sobie sprawę, że demokracja i rządy prawa w Europie Wschodniej są zagrożeniem dla jego władzy, zaczął stosować "neosowiecki wariant doktryny rollback". W oryginalnej wersji była to koncepcja autorstwa amerykańskiego sekretarza stanu Johna Fostera Dullesa i zakładała radyklane wypieranie (rollback) sowieckich wpływów w państwach satelickich ZSRR w Europie.

Reklama

"Tym samym NATO znów odgrywa rolę, do której zostało powołane - polegającą na zapewnianiu pokoju i wolności" - konstatuje publicysta. Jego zdaniem przeszkodą w wykonaniu tego zadania jest postawa prezydenta USA Donalda Trumpa, który podaje w wątpliwość użyteczność Sojuszu dla Amerykanów, podminowując tym samym jego wiarygodność.

Również były przewodniczący SPD i były minister gospodarki oraz spraw zagranicznych RFN Sigmar Gabriel w artykule opublikowanym przez berliński dziennik "Tagesspiegel" podkreśla, że NATO nigdy nie było tak ważne jak dziś. "Sojusz nigdy nie był aliansem wojskowym. Jest to najskuteczniejszy w historii związek służący kończeniu wojen i zapobieganiu im" - uzasadnia.

Gabriel przypomina, że w NATO zawsze istniały różnice zdań, które niejednokrotnie przeradzały się w ostre kłótnie. Tak było w 1966 roku, kiedy ówczesny prezydent Francji Charles de Gaulle wycofał swój kraj ze struktur wojskowych Sojuszu. Mimo to organizacja przetrwała i potrafiła dopasować się do zmieniających się warunków na świecie.

"Jedność nie jest warunkiem, lecz wynikiem niezliczonych, trudnych negocjacji między partnerami. Debata, której jesteśmy obecnie świadkami, jest tak stara jak sam Sojusz. Zawsze się jednak opłaca działać razem" - konkluduje niemiecki socjaldemokrata.

Gospodarczy dziennik "Handelsblatt" z Duesseldorfu zwraca uwagę, że obchody 70-lecia Sojuszu Północnoatlantyckiego będą jedną z najtrudniejszych misji dla szefa niemieckiej dyplomacji Heiko Maasa (SPD). "Podczas uroczystości w Waszyngtonie federalny minister spraw zagranicznych będzie się musiał zmierzyć z krytyką. Cierpliwość sojuszników, jeśli chodzi o rezerwę, z jaką Niemcy podchodzą do spraw związanych z obronnością, osiągnęła swoje granice" - alarmuje gazeta.

Powtarza też truizm, że inwestycje w wojsko są konieczne, by zapewnić bezpieczeństwo. Przypominając jednocześnie, że opłakany stan niemieckiej Bundeswehry stał się tematem docinków i żartów wśród sojuszniczych oficerów.

>>> Czytaj też: Rocznica utworzenia NATO to okazja do krytyki Trumpa. "Jest wrogi sojuszom"