Tym razem zrobię jednak wyjątek. A zrobię go specjalnie dla Partii Kierowców, która została zarejestrowana w mijającym tygodniu i poinformowała o starcie w wiosennych wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz jesiennych – do Sejmu i Senatu. Ugrupowanie nie ma jeszcze szczegółowego programu, ale już ogłosiło, że – cytuję – „będzie walczyło o prawa kierowców”. Chce zająć się eliminacją absurdów drogowych, poskramianiem – tu znowu cytat – „ideologii antysamochodowej”, a także skończyć z systemem karania kierowców, który przynosi zyski państwu, a nie poprawia bezpieczeństwa na drogach. Fantastycznie!

No to teraz czas powołać Partię Onanistów, która będzie dbała o nasze – nomen omen – interesy. Przecież ludzi, którzy prowadzą życie seksualne na własną rękę, jest w tym kraju więcej niż tych, którzy prowadzą samochody. I też mają swoje prawa! To samo dotyczy pacjentów – przecież każdy z nas raz na jakiś czas chodzi do lekarza. Jak nie z podejrzaną wysypką na pośladkach, to z bolącym gardłem. Dlaczego zatem nie powołać Partii Chorych? Albo Partii Miłośników Zwierząt, skoro większość z nas trzyma w domu psa, kota, chomika, konia, owcę, warana albo (gdy jest sadystą) jedną papużkę nierozłączkę?
Partia Nauczycieli, Partia Wiernych, Partia Robiących Zakupy, Partia Pieszych, Partia Rowerzystów, Partia Biegaczy, Partia Palaczy, Partia Zwolenników Seksu w Miejscach Publicznych – nie rozumiem, dlaczego nie mielibyśmy powołać także takich ugrupowań. Przecież każdy potrzebuje w Brukseli i Warszawie swojego przedstawiciela, który będzie walczył o jego prawa. Na przykład ja osobiście najbardziej liczę na Partię Pijących. Ręka w górę, kto nie lubi wychylić sobie do obiadu kieliszka wina, dwóch, ewentualnie ośmiu. A wiecie, ile takie ugrupowanie miałoby do roboty? Zajęłoby się poskramianiem „idei antyalkoholowej” oraz eliminacją absurdów takich, jak choćby zakaz picia na placu zabaw dla dzieci, lania żony po kielichu, a przede wszystkim – zakaz prowadzenia pojazdów pod wpływem. Myślę, że w tym celu Partia Pijących powinna nawet zawrzeć koalicję z Partią Kierowców. Koniec jeżdżenia na trzeźwo 50 km/h! Od dzisiaj możemy grzać, ile w lezie – najpierw z kumplami, a potem autem!
Reklama
Przykro mi bardzo, ale polityk, który zamierza dbać o interesy tylko jednej grupy społecznej, nie jest wart funta kłaków. Jestem takim petrolheadem, że gdy się skaleczę, to sączący się z rany płyn leję prosto do baku auta, a mimo to w żadnym ze swoich żyć nie oddałbym głosu na Partię Kierowców. Bo być może będzie kompetentna w jednej dziedzinie, ale odwali totalną amatorszczyznę w 30 pozostałych, najczęściej znacznie istotniejszych.

>>> Czytaj też: Bąk: Szybciej, bo Azjaci nas zjedzą. Hyundai i30N Fastback i Kia ProCeed GT [MOTOFELIETON]