Rumuńska prezydencja, która zajmuje się tym projektem, chce w tym półroczu wypracować stanowisko Rady UE w tej sprawie, co umożliwiłoby negocjacje nad regulacjami z Parlamentem Europejskim. Eurodeputowani w czwartek potwierdzili swoje podejście i czekają na decyzję stolic.

"Jeśli chodzi o propozycje, które mamy w tej chwili na stole w sprawie praworządności, sprawa jest dyskutowana w Radzie. Jest postęp. Intencją rumuńskiej prezydencji jest przyjęcie częściowego politycznego porozumienia w tej sprawie" - powiedziało grupie dziennikarzy źródło z prezydencji.

Jak zaznaczyło, w dokumencie (tzw. megaboksie negocjacyjnym) przygotowanym na czerwcową Radę Europejską, w którym są cyfry dotyczące poszczególnych działów budżetu i jego głównych elementów, jest również zawarta kwestia praworządności.

Niezależnie od tego na poziomie unijnych ministrów jest rozpatrywana propozycja prawna przygotowana przez Komisję Europejską, w której opisano tryb i warunki dotyczące zamrażania funduszy unijnych państwom podważającym zasady praworządności.

Reklama

"To część sektorowych propozycji, ale oprócz tego jest polityczna dyskusja, czy łączyć fundusze unijne z praworządnością na poziomie Rady Europejskiej. Jako prezydencja chcemy zakończyć prace nad propozycjami legislacyjnymi (dotyczącymi budżetu - PAP) bez zawierania w nich liczb czy elementów politycznych, które są w tzw. megaboksie. Naszym celem jest zakończenie na poziomie Rady UE propozycji sektorowych i przygotowanie dużych dyskusji politycznych na czerwcową Radę Europejską" - powiedział dyplomata.

W czwartek Parlament Europejski potwierdził swoje stanowisko w sprawie propozycji powiązania dostępu do funduszy UE ze stanem praworządności w krajach członkowskich. Państwa unijne nie przyjęły jeszcze mandatu do negocjacji w tej sprawie, dlatego prace nad tą propozycją będą kontynuowane po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Zgodnie z podejściem przyjętym przez europosłów to niezależni eksperci mieliby oceniać stan rządów prawa w krajach UE. Komisja Europejska, przy ich wsparciu, miałaby za zadanie ustalenie "ogólnych braków w zakresie praworządności" i podjęcie decyzji o odpowiedniej reakcji. Mogłoby to być zawieszenie płatności z budżetu UE lub zmniejszenie płatności zaliczkowych.

Decyzja miałaby zostać wdrożona dopiero po zatwierdzeniu jej przez Parlament Europejski i państwa członkowskie w Radzie UE. Gdyby państwo członkowskie wyeliminowało uchybienia wskazane przez Komisję, europosłowie i przedstawiciele państw członkowskich mogliby odblokować fundusze.

Projekt przewiduje, że Komisja Europejska mogłaby stwierdzić zagrożenie dla rządów prawa, jeśli podważona byłaby np. skuteczna kontrola sądowa prowadzona przez niezależne sądy lub jeśli organy państwa członkowskiego wdrażającego budżet UE nie funkcjonowałyby właściwie.

Projekt przewiduje, że do uruchomienia sankcji nie byłaby potrzebna jednomyślność w Radzie UE, co znaczy, że żadne państwo nie byłoby w stanie jej zablokować w pojedynkę. Głosowania miałyby się odbywać na zasadzie tzw. odwróconej większości kwalifikowanej - decyzja KE zostałaby uznana za przyjętą, jeśli głosujący nie odrzucą jej odpowiednią większością głosów. W Parlamencie Europejskim do odrzucenia decyzji potrzebna byłaby zwykła większość.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)