Podczas konferencji prasowej zorganizowanej w czwartym dniu strajku nauczycieli Biedroń przekonywał, że strajk ten powinny solidarnie wspierać "wszystkie prodemokratyczne siły, środowiska i grupy zawodowe".

"Jesteśmy tutaj dzisiaj, żeby powiedzieć jasno i wyraźnie: drodzy nauczyciele, drodzy pracownicy oświaty, trzymajcie się, jesteśmy z wami, pamiętamy o waszym strajku, wiemy, że jest to strajk, do którego zostaliście zmuszeni. Pamiętamy także o 2-3 mln dzieci, które dzisiaj nie chodzą do szkół z powodu tego, że rząd skapitulował i także o rodzicach" - zaznaczył Biedroń. "Nie poddawajcie się. Te podwyżki wam się po prostu należą, należały wam się już od dawna" - oświadczył lider Wiosny.

Polityk krytycznie odniósł się do reakcji na protest po stronie obozu rządzącego. "Nie może być tak, że do rozmów z nauczycielami, kiedy mamy do czynienia z jednym z największych strajków, jeśli nie największym po 1989 r., wysyłani są premierzy bez teki, jak pani premier Beata Szydło, bez budżetu, bez większych kompetencji do podejmowania decyzji, a osoby kluczowe w tej rozmowie - minister edukacji, premier czy prezes PiS - chowają głowę w piasek" - podkreślił Biedroń.

Odrzucił argumenty rządzących o braku pieniędzy na sfinansowanie żądań nauczycieli. "To nieprawda. Jak trzeba było, to w bardzo szybkim tempie polski parlament uchwalił 1,2 mld zł na pomoc dla telewizji publicznej, żeby siać tę propagandę rządową, którą od kilku lat już słyszymy z radioodbiorników i z telewizorów. Kiedy trzeba było dać o. Rydzykowi z MEN na szkolenia natychmiast znalazły się pieniądze, kiedy trzeba było kupić +ławki niepodległości+ również znalazły się pieniądze" - wyliczył polityk.

Reklama

Biedroń zaprezentował na konferencji prasowej plan podwyżek dla nauczycieli. Wiosna proponuje, aby już od września br. nauczyciele-stażyści otrzymywali wynagrodzenie na poziomie 3,5 tys. zł, a nauczyciele dyplomowani - 7 tys. zł. Kolejna podwyżka, planowana na wrzesień 2020 r., podniosłaby płace do poziomu 3710 (stażyści) i 7420 zł (nauczyciele dyplomowani), zaś w 2020 roku miałyby one wynieść 4684 i 9368 zł. Wiosna proponuje też, żeby wysokość płac nauczycielskich powiązać ze wzrostem płac w gospodarce narodowej.

Lider Wiosny przekonuje, że podwyżki dla nauczycieli można sfinansować dzięki rezygnacji z kontrowersyjnych - jego zdaniem - projektów infrastrukturalnych obecnego rządu: Centralnego Portu Komunikacyjnego, rozbudowy Elektrowni Ostrołęka oraz przekopu Mierzei Wiślanej. Zgodnie z zaprezentowanymi przez Biedronia danymi wycofanie się z tych propozycji oznaczać będzie zaoszczędzenie odpowiednio 4,3 mld, 1,2 mld oraz 800 mln zł. Pozostałe środki (ok. 9 mld zł) można zaś - według niego - pozyskać z nadwyżki rezerwy celowej budżetu.

Wiceprezeska Wiosny Gabriela Morawska-Stanecka poinformowała, że ugrupowanie to chce utworzenia samorządu zawodowego nauczycieli, dzięki któremu grupa ta uzyskałaby "więcej niezależności", a ich zawód - "należny prestiż".

Jak mówiła, zgodnie z przygotowywanym przez Wiosnę projektem ustawy o samorządzie nauczycielskim ich status byłby taki sam, jak lekarzy, adwokatów czy notariuszy; mieliby też zagwarantowany udział w procesie legislacyjnym i tworzeniu programów nauczania, a także możliwość wypracowania zasad dopuszczenia do zawodu oraz stworzenia niezależnego sądownictwa dyscyplinarnego. Projekt ten - zapowiedziała Morawska-Stanecka - zostanie skonsultowany z nauczycielami, ich związkami zawodowymi i innymi partnerami społecznymi, a następnie do złożony do marszałka Sejmu na pierwszym posiedzeniu nowej kadencji.

Biedroń zapowiedział, że wszystkie propozycje Wiosny jeszcze w czwartek zostaną wysłane do premiera Mateusza Morawieckiego, szefowej MEN Anny Zalewskiej oraz marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.

Pytany, czy Wiosna zaangażuje się we wsparcie materialne strajkujących nauczycieli w związku z tym, że nie otrzymają oni wynagrodzenia za czas strajku, Biedroń zapewnił, że jego partia okaże solidarność z nauczycielami także w tej kwestii. Zastrzegł jednak, że "nie może być tak, że to społeczeństwo będzie ponosiło koszty tego strajku".

"To rząd powinien jak najszybciej uregulować te kwestie. Ja rozumiem, że panu premierowi Morawieckiemu czy minister Zalewskiej, a szczególnie Jarosławowi Kaczyńskiemu, byłoby wygodnie, gdyby nauczyciele zostali wysłani na garnuszek społeczeństwa i żebyśmy to my, tak jak wspieramy WOŚP czy wiele innych dobrych akcji charytatywnych, wspierali nauczycieli. Ale nauczycielom należą się po prostu, najnormalniej w świecie, godne wynagrodzenia z budżetu państwa i nie może być tak, że to społeczeństwo obywatelskie organizuje pensje nauczycielom" - powiedział polityk.

Zgodnie z art. 23 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych w okresie strajku zorganizowanego zgodnie z przepisami ustawy pracownik zachowuje prawo do świadczeń z ubezpieczenia społecznego oraz uprawnień ze stosunku pracy, z wyjątkiem prawa do wynagrodzenia.

W czwartek szef ZNP Sławomir Broniarz ogłosił powołanie funduszu strajkowego, z którego środki mają trafić do członków związku, którzy najwięcej stracą na udziale w strajku. Ogłoszono także powołanie Społecznego Komitetu "Wspieram Nauczycieli", który poprowadzi zbiórkę na rzecz tych spośród strajkujących pedagogów, którzy nie należą do związków zawodowych.

Udział w Społecznym Komitecie "Wspieram Nauczycieli" zadeklarowali m.in.: językoznawca prof. Jerzy Bralczyk, prof. nauk humanistycznych Maria Janion, muzycy Czesław Mozil i Zbigniew Hołdys, filozofka Krystyna Starczewska, prezydent Konfederacji Lewiatan dr Henryka Bochniarz, dziennikarze Piotr Pacewicz i Szymon Hołownia, reżyser Paweł Pawlikowski, scenarzysta Andrzej Saramonowicz, b. prezes Sądu Najwyższego prof. Adam Strzembosz, pisarka Olga Tokarczuk i uczestniczka Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska.

>>> Czytaj też: Szydło: Za czas strajku nie są wypłacane wynagrodzenia i wszyscy o tym wiedzą