Niemieckie media, komentując aresztowanie w Londynie założyciela portalu WikiLeaks Juliana Assange'a, podkreślają w piątek, że jest on postacią niejednoznaczną - ujawnił wiele nieprawidłowości, ale też przekroczył granice dopuszczalne w dziennikarstwie śledczym.

"Nie ma wątpliwości: WikiLeaks ujawnił nieprawidłowości i przestępstwa, dzięki czemu świat stał się odrobinę bezpieczniejszy" - pisze w piątek lewicowo-liberalny dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Zastrzega jednak, że wiele zachowań założyciela portalu budzi wątpliwości: był on oskarżony o gwałt w Szwecji, a uciekając do ambasady Ekwadoru w Londynie, złamał zasady zwolnienia warunkowego.

"Nie wszystko, co publikuje, spełnia wymagania, które stawia się bohaterskim poszukiwaczom prawdy. Wiele z tych materiałów to po prostu teorie spiskowe. Włamując się do rządowego komputera w USA, przekroczył granice obowiązujące dziennikarzy przy zbieraniu materiałów" - orzeka monachijska gazeta. "Należałoby mu życzyć łagodnego sędziego w USA, który uwzględniłby intencje, jakimi kierował się Assange: wyjaśnienia ciężkich przestępstw. Nie każdy, kto nie jest rycerzem, musi być łotrem" - dodaje.

Assange znany jest na całym świecie w związku z działalnością założonej przez niego w 2006 roku organizacji pozarządowej WikiLeaks, która ujawnia w internecie tajne, często kompromitujące ludzi z najwyższych szczebli władzy, dokumenty.

Assange od siedmiu lat ukrywał się w ambasadzie Ekwadoru w Londynie przed brytyjską policją, która chciała go aresztować za zlekceważenie wezwania do stawienia się w sądzie 29 czerwca 2012 r. Wezwanie to dotyczyło wydanego przez Szwecję w 2010 r. międzynarodowego nakazu aresztowania w związku z oskarżeniami o molestowanie seksualne i gwałt. Szwedzcy śledczy zrezygnowali później z prowadzenia tego postępowania, ale szef WikiLeaks nadal pozostawał w ambasadzie Ekwadoru. Jego prawnicy argumentowali, że mógłby zostać wydany władzom USA w związku z ujawnianymi przez WikiLeaks tajnymi amerykańskimi dokumentami dotyczącymi wojska i dyplomacji. Był to największy wyciek informacji w historii USA.

Reklama

Aresztowanie Assange'a było możliwe dzięki temu, że władze Ekwadoru podjęły decyzję o cofnięciu udzielonego mu azylu politycznego i pozwoliły funkcjonariuszom na wejście na teren placówki dyplomatycznej.

Berliński "Tagesspiegel" stanowczo dystansuje się od kontrowersyjnego aktywisty, zwracając uwagę nie tylko na niedopuszczalne metody działania, ale też na jego niejasne związki z Rosją. "Portal ujawnił dokumenty Partii Demokratycznej i pomógł tym samym w kampanii wyborczej (obecnemu prezydentowi USA) Donaldowi Trumpowi. Amerykańskie organy ścigania zdają się wychodzić z założenia, że nie działo się to bez wsparcia Rosji" - pisze gazeta.

"Siwa broda, siwe włosy - w ciągu siedmiu lat domowego aresztu Julian Assange się postarzał. Jego postać może z powodzeniem symbolizować obecną sytuację na świecie: dziwaczną, groteskową, skonfundowaną, spiętą, niedojrzałą, nieodpowiedzialną" - puentuje dziennik ze stolicy Niemiec.

Brytyjski wiceminister spraw zagranicznych Alan Duncan oświadczył w czwartek, że Wielka Brytania co do zasady sprzeciwia się ekstradycjom do państw, w których za dane przestępstwo może grozić kara śmierci, sugerując, że rząd odrzuciłby ewentualne żądania Stanów Zjednoczonych w sprawie przekazania Assange'a w celu skazania go za szpiegostwo w razie istnienia ryzyka takiej decyzji sądu.

Konserwatywny "Frankfurter Allgemeine Zeitung" jest jednak raczej spokojny o los Assange'a. "Czy Wikileaks stał się narzędziem Rosji? Jest mało prawdopodobne, że zostanie to wyjaśnione w amerykańskim sądzie" - uważa gazeta.

"Assange'owi zarzuca się, że spiskował z Chelsea Manning, byłą analityk w armii USA, w celu zdobycia dostępu do komputerów z tajnymi danymi rządowymi. Jest to coś jakościowo innego niż klasyczne dziennikarstwo śledcze. Mimo to z punktu widzenia wolnej prasy stawka gry jest wysoka. Obrońcy praw obywatelskich powinni być czujni, na wypadek gdyby amerykański sąd chciał karać za ujawnianie tajnych dokumentów" - apeluje dziennik.