USA wysunęły się na czoło w produkcji ropy naftowej. Pomogła im trwająca od ponad dekady rewolucja łupkowa. Historia uczy, że krajów OPEC nie należy jednak zostawiać samych z problemami, które pojawiają się, gdy ceny ropy spadają. Chaos w Wenezueli i niepewna sytuacja na Bliskim Wschodzie każą wyciągać rękę do konkurentów.

Trzynastka stała się liczbą o szczególnym znaczeniu na światowych rynkach ropy naftowej. Ostatnie półwiecze można umownie podzielić na cykle trwające po trzynaście lat. Chodzi o okresy, w których górą były naprzemiennie kraje wydobywające ropę lub kraje ją importujące. W czasie supremacji którejkolwiek ze stron, żadna nigdy nie myślała o drugiej. Brak dialogu między dyktującymi warunki i resztą zawsze prowadził do ogromnych nieporozumień, a zwycięstwo okazywało się zwycięstwem pyrrusowym.

Trzynaście lat trwało przezwyciężenie dwóch szoków podażowych z 1973 r. i 1979 r. Był to okres prosperity dla producentów ropy, ale także czas zaprzepaszczonych przez nich szans. Wiele państw wychodziło z założenia, że ceny ropy będą zawsze rosnąć. W efekcie, podejmowano często błędne decyzje co do inwestowania uzyskanych ze sprzedaży ropy pieniędzy, które były jedną z przyczyn kryzysu zadłużeniowego z lat 80. XX wieku.

Co ważniejsze, wzrost cen z lat 70. dał impuls krajom konsumenckim do szukania nowych złóż ropy naftowej, na przykład na Morzu Północnym. Pierwszy szok naftowy rozpoczął się od nałożenia embarga przez kraje arabskie na Holandię. A to właśnie holenderskie firmy przyczyniły się w znaczącym stopniu do eksploatacji złóż na Morzu Północnym. Ponadto Holendrzy – i inne zachodnie nacje – zaczęli w sposób bardziej oszczędny używać ropę, co z upływem czasu odbiło się na jej cenie.

Przez kolejne 13 lat, w okresie 1986-1998, miał miejsce okres dużego wyciszenia na rynkach ropy. Z wyjątkiem inwazji Iraku na Kuwejt i pierwszą wojną w Zatoce Perskiej w 1991 r. niewiele się działo. Średnia cena ropy naftowej wynosiła ok. 18 dol. (w ujęciu nominalnym). Uśpienie zaczęło nabierać cech trwałych. Wiele koncernów naftowych zaniechało inwestycji w nowe technologie, a niektóre wręcz zwalniały swoich specjalistów. W świetle utrzymujących się niskich cen, los krajów OPEC stał się większości świata obojętny.

Reklama

Wybudzenie na przełomie stuleci było więc bolesne. Pierwsze lata XXI wieku to okres niepohamowanego wzrostu cen, w połowie 2008 r. cena ropy sięgnęła 147 dol. Szybki wzrost cen był między innymi efektem braku należytych inwestycji w latach 1986-1998. W przypadku USA wzrost cen doprowadził do ogromnego deficytu na rachunku bieżącym i coraz słabszych notowań dolara.

"Konsumenci coraz bardziej uzależniali się od producentów ropy. W okolicach 2005 r. import ropy naftowej do USA osiągnął rekordowy poziom. Obalenie dyktatury w Iraku nie było żadnym przełomem."

A później sytuacja znów się odwróciła. Z perspektywy czasu już wiemy, że tradycyjni dostawcy znaleźli się ponownie w defensywie. Dowodem na to, że sami mieli tego świadomość jest fakt, że kraje OPEC zdecydowały się połączyć siły z wybranymi producentami spoza kartelu. Wcześniej do takiej współpracy dochodziło bardzo sporadycznie.

Dopiero rewolucja łupkowa zmieniła rynek ropy naftowej nie do poznania. Jej przyszłość stanęła pod znakiem zapytania, gdy Arabia Saudyjska postanowiła pod koniec 2014 r. utrzymać ceny ropy na niskim poziomie. W efekcie ceny uległy wręcz załamaniu: między czerwcem 2014 r., a styczniem 2016 r. spadek wyniósł ponad 75 proc. Przemysłowi łupkowemu nie było łatwo, ale, jak się okazało, krajom OPEC było jeszcze trudniej odnaleźć się w świecie superniskich cen. W dwa lata od zainicjowania wojny cenowej kraje OPEC zaczęły znowu zmniejszać swoje wydobycie.

Tym samym nie udało się powtórzyć zagrania sprzed 30 lat, kiedy trzeba było wykończyć innego ówczesnego rywala. W sierpniu 1985 r. za namową USA Saudyjczycy dokonali zwrotu w swojej polityce cenowej i za sprawą drastycznego wzrostu wydobycia wygenerowali silny zniżkowy trend cen. Wówczas spadek ten był przede wszystkim wymierzony w ZSRR. Działania z 2015 r. miały zaś uderzyć w aktualnego sojusznika Arabii Saudyjskiej i może dlatego taktyka Saudyjczyków nie wypaliła.

Mimo że spadek cen w połowie lat 80. ubiegłego wieku był porównywalny do spadku cen z bieżącej dekady, skutki ostatnich ruchów wydają się być dużo większe. W latach 90. wiele krajów OPEC odnotowało drastyczne pogorszenie swoich pozycji fiskalnych. Tym razem widać jednak nie tylko ujemne skutki gospodarcze, ale także polityczne i społeczne. Dlatego coraz więcej państw z naftowego kartelu zaczyna wzbudzać międzynarodowe obawy. Coraz mniej przewidywalna Arabia Saudyjska, Iran wchodzący w piątą dekadę izolacji oraz totalny chaos w Wenezueli, to najlepsze przykłady konsekwencji spadku cen ropy. Zainteresowanie Saudyjczyków energią nuklearną – co w normalnych czasach byłoby postrzegane jako ruch we właściwym kierunku – budzi ogromny strach. Narzucenie kolejnych sankcji na Iran ponownie oddala unormowanie stosunków między Teheranem a większością krajów na świecie. Chaos gospodarczy w Wenezueli wydaje się nie mieć końca i świadczy o ogromnej polaryzacji społeczeństwa w tym kraju. A przecież OPEC to nie tylko te trzy kraje. Problem monokultury w gospodarce doprowadzi prędzej czy później do napięć.

Coraz bardziej zauważalna jest supremacja USA na rynku ropy naftowej. Świadczą o tym chociażby najnowsze prognozy wydobycia, wskazujące, iż produkcja ropy w USA wyraźnie prześcignie produkcję w Rosji oraz w Arabii Saudyjskiej. O sile USA może świadczyć jeszcze jeden detal: ostatni roczny przyrost wydobycia ropy naftowej w tym kraju przewyższył roczne wydobycie nękanej chaosem gospodarczym Wenezueli.

Jedna rzecz się na rynku ropy nie zmienia, niezależnie od tego, która gospodarka dyktuje na nim warunki: zdanie lidera. Kiedyś dużą zdolność do wpływania na rynek miał saudyjski minister Al – Naimi. Jego następcy – to Khalid Al-Falih – ta sztuka nie zawsze wychodzi. Zawsze skuteczny jest natomiast prezydent Donald Trump. Rynek naftowy często zachowuje się tak, jakby wstrzymywał oddech, czekając na kolejny wpis prezydenta w mediach społecznościowych. Stany Zjednoczone, z liderem na czele, zachowują się tak jakby nie wyciągnęły żadnej nauki z lekcji w minionych dekadach.

Mylą się jednak ci, którzy sądzę, że kraje OPEC są na straconej pozycji. Jak zauważył dziennikarz Nick Cunningham, świat ma coraz więcej ropy, ale nie tej co trzeba. Ropa z USA jest dobra jako surowiec do przetwarzania na benzynę. Coraz bardziej cenna staje się jednak ropa ciężka, będąca domeną krajów OPEC. A kraje te, będąc w chaosie, mogą dochody spożytkowywać na cele, które nie zawsze leżą w interesie wspólnoty międzynarodowej.

W ujęciu realnym, ceny ropy naftowej wynoszą ok. 26 dol. – dokładnie tyle co 40 lat temu. Przy obecnej, dość buńczucznej postawie USA, chaosie gospodarczym oraz nieprzewidywalności największych producentów ropy wydaje się mało prawdopodobne, aby obecny poziom cen utrzymał się przez kolejnych 13 lat.

Autor: Paweł Kowalewski, ekonomista w Departamencie Operacji Krajowych Narodowego Banku Polskiego; specjalizuje się w zagadnieniach polityki pieniężnej.