Leica zdystansowała się wobec spotu, twierdząc, że nie został on przez firmę oficjalnie zatwierdzony.

Pięciominutowy spot pt. "The Hunt" przedstawia kilkoro fotografów, którzy z narażeniem życia wykonują swoją pracę na obszarach ogarniętych wojną i konfliktami. Głównym bohaterem jest zachodni dziennikarz usiłujący dokumentować wydarzenia w Pekinie w 1989 roku.

Chińskie wojsko otworzyło wówczas ogień do demonstrantów domagających się swobód obywatelskich i reform politycznych. Zginęły setki, a być może nawet ponad tysiąc osób. Władze Chin wciąż stanowczo cenzurują wszelkie wzmianki o tych wydarzeniach i karzą za próby ich upamiętniania.

Na filmie chińscy żołnierze gonią i przeszukują fotografa, który usiłuje robić zdjęcia przez okno w hotelu. W ostatniej scenie w obiektywie jego aparatu odbija się obraz przypominający słynne ujęcie Nieznanego Buntownika (ang. Tank Man), który w pojedynkę zastąpił drogę kolumnie czołgów na pekińskiej alei Chang’an.

Reklama

Chwilę później ukazuje się dedykacja "dla tych, którzy użyczają swoich oczu, byśmy mogli widzieć", a następnie logo marki Leica.

Na spot zareagowali chińscy cenzorzy internetu, którzy rutynowo usuwają z sieci wszelkie niewygodne dla władz treści. Od czwartku w chińskiej sieci społecznościowej Weibo nie można opublikować żadnego wpisu zawierającego nazwę Leica; ani w wersji oryginalnej, ani po chińsku.

Wielu użytkowników portalu sugerowało w komentarzach, że reklama może wpędzić Leikę w kłopoty wizerunkowe oraz postawić w trudnej sytuacji jej chińskiego partnera Huawei, z którym niemiecka firma współpracuje przy produkcji aparatów montowanych w smartfonach – podał hongkoński dziennik "South China Morning Post".

W serwisie Youtube pod filmem pojawiło się wiele pozytywnych komentarzy, w tym również po chińsku, a wielu użytkowników pogratulowało Leice odwagi. Obserwatorzy podkreślają, że spot opublikowano na krótko przed przypadającą 4 czerwca 30. rocznicą masakry na placu Tiananmen, w czasie, gdy rządząca Komunistyczna Partia Chin (KPCh) jest szczególnie wyczulona na wszelkie wzmianki o tym wydarzeniu.

Rzeczniczka firmy Leica Emily Anderson oświadczyła, że film nie był oficjalnie zatwierdzony przez koncern. "Leica Camera AG musi się więc zdystansować od treści ukazanych w tym nagraniu i ubolewa nad wszelkimi nieporozumieniami i nieprawdziwymi wnioskami, jakie mogły zostać wyciągnięte" - napisała w e-mailu cytowanym przez "SCMP".

Do chwili publikacji artykułu "SCMP" nie uzyskał odpowiedzi na prośbę o komentarz od producentów spotu, brazylijskiej firmy F/Nazca Saatchi Saatchi, która w ciągu ostatnich kilku lat stworzyła dla Leiki szereg nagradzanych filmów. Huawei odmówił gazecie komentarza w tej sprawie.

>>> Czytaj też: Chiny: Inicjatywa Pasa i Szlaku nie jest narzędziem geopolitycznym