Mieszkańcy Macedonii Północnej głosują w niedzielę w wyborach prezydenckich. Frekwencja może okazać się zbyt niska, by rezultaty mogły być uznane za ważne. To pierwsze wybory po zmianie nazwy państwa.

Lokale wyborcze otwarto o godz. 7, zakończenie głosowania planowane jest na godz. 19.

O fotel szefa państwa walczą kandydat rządzącej lewicy Stewo Pendarowski, przedstawicielka prawicowej opozycji Gordana Siłјanowska-Dawkowa oraz kandydat społeczności albańskiej Belrim Reka.

Sondaże w I turze przewidują nieznaczne zwycięstwo Pendarowskiego oraz II turę, w której zmierzy się on z Siłјanowską-Dawkową.

W Macedonii Północnej prezydent pełni głównie rolę ceremonialną; podpisuje ustawy przyjęte przez parlament i jest dowódcą sił zbrojnych. Niedzielne wybory są jednak pierwszymi od czasu zmiany nazwy państwa z "Macedonia" na "Macedonia Północna", której dokonano w połowie lutego.

Reklama

Krok ten pozwolił na zakończenie prawie 30-letniego sporu z Grecją. W związku z przyjęciem nowej nazwy Ateny wycofały swój sprzeciw wobec członkostwa Macedonii Północnej w NATO oraz - w dalszej perspektywie - w Unii Europejskiej. Macedoński premier Zoran Zaew oraz jego grecki odpowiednik Aleksis Cipras są nawet z tego powodu wymieniani jako kandydaci do Pokojowej Nagrody Nobla.

Agencja AFP zauważa jednak, że entuzjazmu wobec tego kroku nie podzielają wyborcy, z których wielu zmianę nazwy postrzega jako poddanie się dyktatowi z zagranicy.

Niedzielne wybory - zdaniem agencji - odbywają się w atmosferze apatii. W kraju panuje ponadto stagnacja gospodarcza przy 20-procentowym bezrobociu i średniej pensji na poziomie 400 euro; wielu Macedończyków wyjeżdża z kraju, sfrustrowanych korupcją, klientelizmem i nepotyzmem.

Rozczarowanie polityką jest aż tak duże, że nie jest pewne, czy głosowanie doprowadzi do wyboru następcy obecnego szefa państwa, nacjonalisty Gjorge Iwanowa. Aby głosowanie było uznane za ważne, frekwencja musi wynieść minimum 40 proc. uprawnionych do głosowania.

Iwanow był prezydentem przez dwie pięcioletnie kadencje i nie może piastować tego urzędu po raz kolejny. Jego kadencja kończy się 12 maja.

Premier Zaew przyznał, że jeśli wymagana frekwencja nie zostanie osiągnięta, rozpocznie to "nowy kryzys polityczny" w kraju oraz być może doprowadzi do przedterminowych wyborów parlamentarnych.

>>> Czytaj też: Trwają ciężkie walki na południu Trypolisu. Rośnie liczba ofiar konfliktu