Według danych Komisji Europejskiej, ponad pięć tysięcy obywateli państw europejskich wyjechało na Bliski Wschód, aby walczyć w imię tzw. Państwa Islamskiego. Obecnie, gdy kalifat stracił wiele terenów, znaczna część bojowników została schwytana przez Kurdów współpracujących z Amerykanami. Czekają na procesy oraz powrót do swoich krajów. Z kolei te nie wiedzą, co zrobić z bojownikami, nie garną się też, aby ich sprowadzić z powrotem. Problem tkwi między innymi w systemie sądowniczym. Zbrodnie zostały popełnione na terenach syryjskich i irackich. Nie jest łatwo przenieść cały proces na grunt sądów krajowych. Ciężko też uzyskać niepodważalne dowody winy i zeznania świadków z tak odległych krajów. Państwa europejskie obawiają się, że z powodu niewystarczających dowodów byli bojownicy nie zostaną skazani lub dostaną nieadekwatną do przewinień karę. Trzeba też pamiętać o tym, że przebywając na wolności stanowiliby bezpośrednie zagrożenie dla społeczeństwa.

>>> Czytaj też: Runą fundamenty pokoju. Dla Irlandii Północnej brexit może oznaczać powrót terroru

Proces odbędzie się na Bliskim Wschodzie?

Alternatywnym rozwiązaniem problemu byłoby skazanie bojowników w krajach, w których zostali pojmani. W Iraku zarówno mężczyźni, jak i kobiety karani są za taką działalność śmiercią, wobec czego swój sprzeciw wyrażają organizacje broniące praw człowieka. W Syrii sytuacja wygląda inaczej. Bojownicy zostali pojmani przez siły działające w ramach nieformalnej autonomii kurdyjskiej, która jest strukturą niepaństwową. Kara śmierci jest tam zakazana, a przy tym długoletnie więzienie skazańców generuje nakłady finansowe, przed których ponoszeniem Kurdowie się bronią.

Reklama

Stanowisko Szwecji

W Szwecji już od 2017 roku trwa debata o tym, co zrobić z obywatelami, którzy wyjechali walczyć w imię ISIS. Do tej pory rząd odmawiał ich przyjęcia, jednak w tym przedmiocie podnoszą się głosy sprzeciwu zarówno w kraju, jak i ze strony międzynarodowej opinii publicznej. Szczególną presję w tej kwestii wywierają Stany Zjednoczone. Prezydent Donald Trump napisał na Tweeterze: - Stany Zjednoczone proszą Wielką Brytanię, Niemcy i innych europejskich sojuszników, żeby zabrali z powrotem ponad 800 bojowników ISIS, których schwytaliśmy w Syrii, i postawili ich przed sądami. Minister spraw wewnętrznych Szwecji, Mikael Damberg odpowiedział, że Szwecja odmawia przyjęcia bojowników, którzy powinni być osądzeni w miejscu pojmania. Niektóre państwa idą o krok dalej. Austria chce odebrać bojownikom ISIS opiekę konsularną, a Niemcy - obywatelstwo. Dlatego też Szwecja wystąpiła z kompromisową propozycją utworzenia organu na wzór tych, które sądziły ludobójstwa w byłej Jugosławii czy w Rwandzie. Siedziba trybunału miałaby powstać na byłych terenach walk z ISIS. Minister Damberg motywuje taką koncepcję wolą uniknięcia sporów międzynarodowych, ujednolicenia systemu sądzenia i zapewnienia sprawiedliwego ukarania dżihadystów. Według niego taki trybunał międzynarodowy miałby większe możliwości uzyskania potrzebnej wiedzy, zeznań i dowodów, niż sądy krajowe. Szwedzki pomysł spotkał się z aprobatą innych państw skandynawskich, które teraz wspólnie próbują przeforsować ten pomysł w Unii Europejskiej.

Krytyka trybunału ds. ISIS

Inicjatywa nie spotkała się jednak wyłącznie z aprobatą. Krytyczne stanowisko prezentuje choćby Thomas Renard, ekspert ds. terroryzmu. Wśród problemów wymienia fakt, że utworzenie takiego trybunału wymagałoby wsparcia przywódcy Syrii, Baszara al-Asada (nie wiadomo, czy takie wsparcie w ogóle byłoby możliwe). Wskazuje też na aspekty prawno-polityczne i na utrzymującą się w Syrii bardzo napiętą sytuację wewnętrzną. O taki trybunał wnioskuje od dawna autonomia kurdyjska, lecz nie dysponuje narzędziami wystarczającymi do przeforsowania tej koncepcji. Renard dodaje, że powołanie trybunału nie miałoby uzasadnienia, ponieważ osądzenie terrorystów leży po stronie państw, których obywatelstwo posiadają. W praktyce powołanie takiego trybunału jest mało prawdopodobne, ponieważ wymagałoby jednogłośnej zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ, której opinie są głęboko podzielone w kwestii Syrii.

Dzieci dżihadystów czekają na pomoc

Szwecja zapewniła, że zrobi co w swojej mocy, aby pomóc w powrocie do kraju około 80 dzieciom przebywającym w obozach przejściowych dla dżihadystów, posiadającym obywatelstwo szwedzkie,. Margot Wallström, szwedzka minister spraw zagranicznych, ogłosiła za pośrednictwem mediów społecznościowych (Fb), że rząd intensywnie pracuje nad tym, aby dzieci otrzymały pomoc jakiej potrzebują, a każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie. - Dzieci są w różnej sytuacji, niektóre to sieroty, rodzice innych zostali aresztowani za zbrodnie popełnione w czasach walk w szeregach Daesh. Zidentyfikowanie niektórych obywateli Szwecji, którzy mogli przyjść na świat w Syrii jest trudne - napisała. Wiele z nich żyje w skrajnych warunkach, cierpią na niedożywienie i chorują, w obozach brakuje leków. Jak mówi Ola Mattsson, dyrektor organizacji Save the Children w Szwecji: - Dzieci nie są winne zbrodni swoich rodziców.

>>> Czytaj też: Dżihadyści z podwójnym obywatelstwem stracą niemiecki paszport

Autor: Alexandra Alińska