Dow Jones Industrial na zamknięciu zniżkował o 0,25 proc., do 26 438,48 pkt. S&P 500 spadł o 0,45 proc. do poziomu 2932,47 pkt., podczas gdy Nasdaq Comp. poszedł w dół o 0,5 proc. do 8123,29 pkt.

Sesja miała początkowo dramatyczny przebieg. Indeks Dow Jones podczas dnia tracił nawet do 450 punktów, pozostałe indeksy też notowały spadki. Wszystko za sprawą niedzielnego wpisu na Twitterze prezydenta Trumpa, który zapowiedział, że od piątku cła na wybrane towary importowane z Chin do Stanów Zjednoczonych wzrosną z 10 do 25 proc. Trump dodał ponadto, że cła w wysokości 25 proc. mogą zostać nałożone na więcej chińskich produktów - o wartości 325 mld USD.

W reakcji na zapowiedzi Trumpa w dół w ciągu dnia szły kursy spółek z wysoką ekspozycją na chiński rynek: Apple o 2,3 proc., Caterpillar o 1,8 proc. i Boeing o 1,7 proc.

Tracił także sektor motoryzacyjny: General Motors zniżkował o 2,7 proc., a Ford o 0,7 proc.

Reklama

Druga część dnia przyniosła częściowe odrobienie strat, gdyż na rynek trafiły informacje, że chińska delegacja rządowa, pomimo wpisów na Twitterze prezydenta Trumpa, w dalszym ciągu wybiera się na rozmowy do Waszyngtonu.

Eksperci wskazują jednak, że na optymizm jest jeszcze za wcześnie.

"Kluczową kwestią dla inwestorów jest pytanie czy groźby Trumpa to tylko agresywna strategia negocjacyjna, czy zapowiedź końca prac nad umową handlową" - powiedział Alec Young, dyrektor zarządzający badań rynku globalnego dla FTSE Russell.

"Umowa handlowa jest już wliczona w wyceny akcji, dlatego załamanie rozmów może skutkować dużą zmiennością na rynkach" - dodał.

W opinii analityków nadchodzące dni będą miały decydujące znaczenie dla tego, czy czeka nas nowa eskalacja konfliktu wokół ceł czy też sytuacja znów się uspokoi i uda się osiągnąć porozumienie.

"W piątek szacowaliśmy prawdopodobieństwo zawarcia umowy handlowej w tym tygodniu na 75 proc. Na chwilę obecną to zdecydowanie zbyt wysoko, wracamy w obszary niepewności" – wskazano w poniedziałkowym raporcie Danske Bank.

Po oświadczeniu Trumpa w mediach pojawiły się spekulacje, że kolejna runda negocjacji handlowych, która miała się odbyć 8 maja w Waszyngtonie, stanęła pod znakiem zapytania. Według mediów miała to być jedna z ostatnich sesji w tych rozmowach handlowych.

Strona chińska poinformowała jednak w poniedziałek, że negocjatorzy nadal planują wyjazd do USA na kolejną rundę, ale na razie nie wiadomo kiedy to nastąpi, ani czy w negocjacjach weźmie udział dotychczasowy przewodniczący chińskiej delegacji wicepremier Chin Liu He.

"Taka eskalacja napięcia oznacza, że jesteśmy zdecydowanie dalej od końca procesu negocjacji niż myśleliśmy” - powiedział Arthur Hogan, główny strateg rynkowy w National Securities Corp.

"Przekonanie, że umowa handlowa jest bliżej niż dalej, było jednym z trzech katalizatorów wzrostów na rynkach akcji, obok gołębiego Fedu i lepszych od oczekiwań wyników spółek" - dodał.

Od grudnia obowiązuje „zawieszenie broni” w konflikcie handlowym USA-Chiny, toczonym przez oba kraje od wielu miesięcy. Częścią tego rozejmu miało być wstrzymanie podwyżki ceł na sprowadzane z Chin do USA towary warte 200 mld USD rocznie.

Chiny zamierzają obniżyć do 8 proc. obowiązkowe rezerwy dla banków komercyjnych od 15 maja - poinformował w poniedziałek Ludowy Bank Chin (PBoC). Bank podał, że w wyniku decyzji tysiąc oddziałów bankowych dostanie do dyspozycji 280 mld juanów, które mają być wykorzystane na kredyty dla małych przedsiębiorstw. Media wskazują, że termin ogłoszenia decyzji nie jest przypadkowy, biorąc pod uwagę niedzielną zapowiedź podniesienia ceł na chińskie towary eksportowane do USA.

Agencja Bloomberga podała w poniedziałek, że chińskie fundusze majątkowe interweniowały podczas poniedziałkowej sesji na rynku akcji, dążąc do złagodzenia skutków nagłej eskalacji w konflikcie USA-Chiny. (PAP)