Spółka skarbu państwa Tauron Polska Energia miała zostać oszukana na ponad 50 mln zł przez Duńczyka Jana Maxa L., zaangażowanego w olbrzymią międzynarodową karuzelę wyłudzającą VAT – napisał w najnowszym numerze tygodnik "Newsweek Polska".

Tekst "Newsweeka" jest efektem śledztwa dziennikarskiego przeprowadzonego w ramach projektu Grand Theft Europe mającego na celu ujawnianie działań międzynarodowych mafii VAT-owskich. W projekcie wzięło udział 35 europejskich redakcji, które opublikowały swoje teksty we wtorek.

Według "Newsweeka" Jan Max L. oszukał na ponad 50 mln zł jedno z największych przedsiębiorstw państwowych w Polsce – strategiczną spółkę Tauron Polska Energia. Jan Max L. to obywatel Danii, przebywający od ponad dwóch lat w polskim areszcie. Tygodnik ujawnił, że w jego sprawie prokuratura wciąż nie skierowała do sądu aktu oskarżenia, pomimo tego, że od czasu popełnionych przez niego przestępstw minęło kilka lat.

Prokuratura w Katowicach poinformowała tygodnik, że rozpoczęte w kwietniu 2015 r. śledztwo prowadzone jest obecnie przeciwko ośmiu osobom. W areszcie – poza L. – przebywa jeszcze jedna osoba. Jan Max L. nie przyznał się do winy.

Jak pisze "Newsweek", na trop L. pierwsi wpadli dziennikarze duńskiego dziennika "Dagbladet Information" oraz portalu śledczego "Finans". Biznesmen z Danii pojawił się w Polsce w 2013 r. jako przedstawiciel firmy Castor Energy Sp. z o.o. zajmującej się handlem energią. Castor Energy była "buforem" oddzielającym polskie spółki handlujące prądem od tzw. znikającego podatnika, którym była zarejestrowana w Polsce firma o nazwie Commodity Trading Poland. Według prokuratury w Katowicach to ona po kupieniu energii od zagranicznego dostawcy za cenę netto sprzedawała ją dalej w Polsce za cenę z VAT, bez odprowadzenia podatku do skarbówki.

Reklama

Według "Newsweeka" łańcuch transakcji, który wyśledziła prokuratura, wyglądał tak: Commodity Trading Poland kupowała prąd zza granicy, następnie sprzedawała go spółce Santoni (założonej przez przestępców), ta dalej do Castora, a ten do Taurona i prywatnej spółki Fiten.

Tauron i Fiten sprzedawały energię od Castora za granicę – korzystając z zerowego VAT przy takich transakcjach. Zarówno Tauron, jak i Fiten, kupując z VAT i sprzedając dalej bez VAT, mogły poprosić skarbówkę o zwrot podatku. Urząd tych zwrotów dokonał. Państwowy Tauron dostał przelew na 52 mln zł, prywatny Fiten – na 38 mln zł. Gdy przestępstwa L. wyszły na jaw, skarbówka zażądała zwrotu ponad 90 mln zł.

Według "Newsweeka" pierwszą z łańcuszka firm, którymi zainteresowali się śledczy, była norweska firma Castor Energy AS z siedzibą w Oslo. Jak podaje tygodnik norweskiego Castora rozpracowywali norwescy, włoscy, polscy oraz duńscy śledczy w 2014 r. Odkryli oni, że Castor w Norwegii był spółką-matką pozostałych firm-słupów (poza polskim Castorem działały też Castory w Czechach, Włoszech i Wielkiej Brytanii). Za pośrednictwem spółki-matki grupa kierująca karuzelą prała ogromne kwoty brudnych pieniędzy.

"Newsweek" podkreśla, że po ujawnieniu sprawy Castora władze Danii i Włoch podjęły zdecydowane kroki ustawodawcze przeciwko karuzelom VAT-owskim w sektorze energetycznym i wprowadziły odwrócony VAT na prąd (to nabywca, a nie sprzedający, zobowiązuje się do odprowadzenia podatku). Przerzucenie obowiązku zapłaty VAT na koniec łańcucha transakcji w jakimś sektorze gospodarki utrudnia dokonywanie wyłudzeń i praktycznie eliminuje z niego mafię VAT, która przenosi się do innego sektora lub kraju, gdzie przepisy są mniej rygorystyczne.

"Newsweek" zapytał przedstawicieli Taurona i Fiten, dlaczego spółki kupowały energię od nieznanej firmy Castor Energy i czy cena przez nią oferowana była niższa od rynkowej? Jeśli tak, to o ile? Jakie było biznesowe uzasadnienie tych transakcji i dalszej sprzedaży energii za granicę? W jaki sposób reprezentanci Taurona i Fiten weryfikowali wiarygodność kontrahentów?

Tauron nie odpowiedział na pytania tygodnika. Zarząd spółki Fiten wysłał "Newsweekowi" oświadczenie, z którego wynika, że negocjacje z Castorem trwały dwa miesiące i w tym czasie Fiten przeprowadził "szczegółową i wszechstronną" weryfikację spółki, z którą związany był Jan Max L.

"Newsweek" zwraca uwagę, że międzynarodowe karuzele VAT-owskie uszczuplają dochody państw UE o ogromne kwoty, a organizatorzy procederu są niezwykle trudni do schwytania. Pedro Felicio Seixas, szef sekcji ds. przestępstw gospodarczych Europolu, wyjaśniał podczas przesłuchania w Parlamencie Europejskim 28 czerwca 2018 r., że w śledztwach dotyczących mafii VAT-owskich bardzo rzadko udaje się dotrzeć do głównych mocodawców. "Wiemy, kim są te grupy. Niektóre z nich działają nieprzerwanie od dekady. Ludzie, którzy nimi kierują, robią to na odległość, przez co trudno jest ich dopaść" - mówił. Seixas ocenił, że 80 proc. pieniędzy ukradzionych europejskim podatnikom trafia do kieszeni dwóch procent przestępców wyłudzających VAT na terenie państw Unii. To mafijna elita, która zagarnia lwią część zysków z oszustw, a handel energią elektryczną oraz tzw. zielonymi certyfikatami to jeden z ich ulubionych sektorów gospodarki.

>>> Czytaj też: "Gigantyczne straty państw". Każdego roku z budżetów państw UE znika 50 mld euro