Niemiecka prasa, komentując w poniedziałek wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego, uznaje, że są one ostatnim sygnałem ostrzegawczym dla rządu CDU/CSU-SPD. Zarówno chadecy, jak i socjaldemokraci zanotowali duże straty.

"Wybory europejskie pokazują, że udział w wielkiej koalicji prowadzi do osłabienia CDU, i niemal do zniknięcia SPD. Dla socjaldemokratów - i nie jest to czczy frazes - stawką gry jest przetrwanie" - ostrzega tabloid "Bild".

Według tej najpoczytniejszej gazety w Niemczech kampania wyborcza obnażyła słabości niegdyś potężnych partii masowych, a wyborcy w końcu powiedzieli: "Dość!"

"Zwycięzcami są Zieloni. Ich sprytny marketing przekłada się na realną siłę" - zauważa "Bild". Zdaniem gazety partia stworzyła wizerunek, który kojarzy się z wszystkimi pozytywnymi emocjami. "Proponują drastyczną ochronę klimatu i walkę z prawicą. Kto chce mieć czyste sumienie, kto chce być młody - ten głosuje na ekologiczną partię, która ma w dodatku tak sympatycznych liderów" - ironizuje bulwarówka.

"Ale Zieloni nie są nową pragmatyczną partią centrową. Zielony to nowy czerwony. W Berlinie nikt nie chce tego przyjąć do wiadomości - zwłaszcza zaś SPD. Socjaldemokraci powinni się obudzić, zanim zasną na zawsze. Wielka koalicja i tak należy już raczej do historii" - konkluduje "Bild".

Reklama

Według wyników podanych przez przewodniczącego Federalnej Komisji Wyborczej po przeliczeniu głosów we wszystkich okręgach najsilniejszy po niedzielnych wyborach do PE pozostaje chadecki blok CDU/CSU, który zdobył 28,9 proc. głosów. Na drugim miejscu są Zieloni z 20,5-procentowym poparciem. Na socjaldemokratów zagłosowało 15,8 proc. Niemców, a na narodowo-konserwatywną Alternatywę dla Niemiec (AfD) - 11 proc. Postkomunistyczna partia Lewica i liberalna FDP uzyskały odpowiednio 5,5 proc. i 5,4 proc.

"Wyniki wyborów ukazują krajobraz partyjny, w którym wpływy poszczególnych partii nawzajem się niwelują. Coraz rzadziej mamy do czynienia z podziałem na dużych i małych, coraz częściej z kilkoma partiami średniej wielkości" - analizuje lewicowo-liberalny "Sueddeutsche Zeitung", przewidując, że RFN czekają niespokojne czasy. W SPD pojawią się głośne żądania odnowy, a w CDU przewodnicząca Annegret Kramp-Karrenbauer będzie musiała zmierzyć się z zarzutami, że jest słabym przywódcą i nie potrafi nadać ugrupowaniu programowej wyrazistości.

"Krajobraz partyjny zmienia się w zawrotnym tempie. Nadchodzą niespokojne czasy w polityce" - wieszczy monachijski dziennik.

Wtóruje mu "Frankfurter Allgemeine Zeitung", zastanawiając się, czy wielka koalicja przetrwa. "Najważniejsze pytanie brzmi teraz, czy szefowa partii i frakcji SPD w Bundestagu, Andrea Nahles się utrzyma. Pokusa, żeby nie czekać na to, że ją obalą, tylko wyjść z wielkiej koalicji, jest duża. Miałaby wówczas szansę na zachowanie przywództwa" - uważa konserwatywny dziennik, zastrzegając, że nawet wówczas jej konkurenci - m.in. były szef partii i Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, czy wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz - pozostaną groźni.

SPD uzyskała w niedzielę nie tylko rozczarowujący wynik w wyborach europejskich, ale przegrała w odbywającym się równocześnie głosowaniu do parlamentu krajowego w Bremie. Zwyciężyła tam CDU. Jest to poważna prestiżowa porażka dla socjaldemokratów, którzy rządzili najmniejszym krajem związkowym RFN od 73 lat. Przegrana jest nie tyle efektem złych rządów lokalnej koalicji SPD-Zieloni, co emanacją trendu na poziomie federalnym, gdzie socjaldemokraci od lat tracą poparcie, stają się ugrupowaniem coraz bardziej bezbarwnym i nie potrafią odzyskać lewicowego elektoratu.

"Ani Andrea Nahles, ani Annegret Kramp-Karrenbauer nie mogą czuć się bezpiecznie. Szefowa SPD, bo sytuacja jest zupełnie inna niż obiecywała po fatalnym wyniku w wyborach do Bundestagu w 2017 roku. Socjaldemokraci mieli się odrodzić, jak feniks z popiołów. To samo dotyczy szefowej CDU. Sukces w Bremie nie może przesłonić faktu, że partia jest wyjątkowo słaba" - puentuje "FAZ".

>>> Czytaj też: Wyniki wyborów do Europarlamentu w krajach UE. Tak głosowała Europa