Sukces zaproponowanej przez Fiata fuzji z Renaultem będzie w dużym stopniu zależał od polityki. Okazyjne zacieśnienie więzi francusko-włoskiej nie ma wielkiego znaczenia – pisze Lionel Laurent w serwisie Bloomberg.

Emmanuel Macron wymienił z Matteo Salvinim sporo słownych ciosów – obaj spierali się na tematy od imigracji i wydatków publicznych po przyszłość Unii Europejskiej. Jednak proeuropejski francuski prezydent i nacjonalistyczny włoski wicepremier znaleźli wreszcie wspólną płaszczyznę: przemysł samochodowy. Obaj udzielili entuzjastycznego wsparcia proponowanej fuzji Fiat Chrysler Automobiles NV oraz Renault SA – pisze Lionel Laurent w serwisie Bloomberg.

Pomysł polega na tym, że umowa ta – którą redakcyjny kolega Chris Bryant opisuje jako zrodzoną z „desperacji” – zwiększy skalę obu firm i umożliwi większe inwestycje. Do tego, co najważniejsze, nie będzie miała wpływu na miejsca pracy. Choć wszystko to wygląda bardzo dobrze na papierze, istnieje realne niebezpieczeństwo, że ogromna presja na przemysł motoryzacyjny, która doprowadziła do porozumienia Francuzów i Włochów, wzrośnie w ciągu najbliższych kilku lat. To może sprawić, że polityczna stabilizacja nie potrwa długo. Pokazuje to przypadek fuzji Renault z Nissanem: istnieje wiele ewentualnych dyplomatycznych problemów w stosunku do transgranicznych producentów samochodów.

>>> Czytaj też: Francuski minister finansów o fuzji Renault-Fiat: Musimy bronić swoich interesów

W czasach, gdy branża obcina miejsca pracy (co najmniej 38 tysięcy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy), łatwo zauważyć, dlaczego ministrowie rządowi są zainteresowani proponowanym rozwiązaniem. Nie ma planów zamknięć fabryk, obiecuje równorzędną strukturę obu podmiotów i 5 mld euro oszczędności. Salvini nazwał to transakcją „genialną”, oczywiście jeśli ochroni włoskich pracowników, tę opinię podziela również minister finansów Macrona, Bruno Le Maire. Podczas gdy ten ostatni domagał się gwarancji na francuskie miejsca pracy, zaakceptował fuzję, która zmniejszyłaby o 15 proc. udział francuskiego państwa w Renault. „Niecodziennie zgadzam się z Salvinim” – przyznał w RTL Radio.

Reklama

To powinno zachęcić inwestorów: nie tylko brak napięć między Rzymem a Paryżem, ale także perspektywa, że polityka nie będzie za bardzo mieszać się do fuzji. Jak pokazało doświadczenie Airbus SA, międzynarodowi producenci osiągają znacznie lepsze wyniki, jeśli państwa ograniczą wtrącanie się do minimum.

Macron, były bankier inwestycyjny, obiecał, że będzie mniej ingerował w sektor prywatny, ale jak do tej pory działał odwrotnie. To z powodu niezadowolenia z paryskich manewrów Japończycy doprowadzili do głośnego odejścia Carlosa Ghosna z zarządu sojuszu Nissan-Renault. Porozumienie Fiata daje przynajmniej wyraźny sygnał, że Francja nie ma problemu ze zmniejszeniem swoich wpływów w Renault – rezygnuje z prawa do podwójnego głosowania i oferuje Nissanowi miejsce w proponowanej przez zarząd spółce francusko-włoskiej.Są jednak też powody, by zachować ostrożność.

Jest to przede wszystkim umowa defensywna, która ma pomóc dwóm firmom w pokonaniu kryzysu w branży (trzem, jeśli Nissan dołączy do gry). Fiat jest opóźniony na polu inwestowania w samochody elektryczne i musiał szukać pomocy zewnętrznej w technologii aut samojezdnych. Według jednego z badań przeprowadzonych w USA, Fiat zajmował ostatnie miejsce z 13 firm pod względem oszczędności paliwa i emisji dwutlenku węgla. Renault wcześnie zaangażował się w pracę nad samochodami elektrycznymi, ale cena akcji firmy mocno ucierpiała z powodu napięć związanych z Nissanem. Bloomberg Intelligence twierdzi, że jego podstawowa działalność jest wyceniana przez rynek na zerowym poziomie.



>>> Czytaj też: Gigantyczny sukces Tesli w Norwegii staje się jej problemem. Klienci masowo skarżą się na obsługę

Podczas gdy fuzja wydaje się mieć sens finansowy i zadowoli inwestorów, pozostaje zakładnikiem finansów. Analitycy UBS szacują, że fuzja może zwiększyć kapitalizację rynkową Renault nawet o 9 miliardów euro, ale inwestorzy jak dotąd podnieśli swoją wycenę o około 2 miliardy. Firmy stoją przed tymi samymi wyzwaniami – pojazdy bez kierowcy, problem posiadania bądź wynajmowania aut i odejście od silników spalinowych - i mogą się z nimi zmierzyć wspólnie. Wszystko wskazuje na to, że potrzeba mniej pracowników przemysłowych, co jest przekleństwem zarówno dla włoskich populistów, jak i francuskich polityków głównego nurtu.

Firmy znajdują się na wczesnym etapie omawiania warunków, więc realne ryzyko polityczne jeszcze może się pojawić. Nie jest pewne, czy obie strony mogą skutecznie zarządzać firmą w strukturze 50/50, unikając napięć francusko-włoskich. Francuskie związki zawodowe już narzekają, że fuzja sprzyja włoskim interesom. I nawet jeśli Nissan z zadowoleniem przyjmie osłabienie francuskiego interesu narodowego w koncernie, nie ma żadnej gwarancji, że będzie przychylnie patrzeć na nową strukturę zarządzania w Renault-Fiat – która nadal będzie właścicielem 43 proc. japońskiej firmy.

Jeśli rynek samochodowy przeżywa kolejny kryzys, zapewne interesy narodowe uplasują się znów na pierwszym miejscu. Jak to zwykle bywa.



>>> Czytaj też: BMW i Daimler wyhamowują inwestycje na Węgrzech. Szukają oszczędności