Śląska spółka będzie poligonem doświadczalnym polskiej energetyki. Zapowiada wyprzedaż aktywów i zwrot w kierunku odnawialnych źródeł energii. Czy to pomoże uratować firmę, której kapitalizacja w ciągu siedmiu lat spadła z 9,5 do 3,8 mld zł?

Choć członkowie zarządu Taurona zarzekali się, że nie prezentowali wczoraj nowej strategii a tylko jej aktualizację, to żaden rozsądny obserwator nie powinien mieć wątpliwości – to jest nowa strategia. Tauron zdecydował się na sprzedaż aktywów, w które zainwestowano furę pieniędzy, i których perspektywy przez lata przedstawiano w jasnych kolorach, mimo sceptycyzmu wielu analityków. Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że to nie ten zarząd podejmował fatalne decyzje, które ciążą na spółce, ale niestety aż do dziś brnął w inwestycyjne bagienko pozostawione przez poprzedników, choć rozsądek podpowiadał, żeby się wycofać.

Jak uwierzono w excela

Spółka jest w trudnej sytuacji finansowej. Kluczowy jest wskaźnik długu do EBITDA (zysku operacyjnego wraz z amortyzacją), który nie może przekroczyć 3,5. Na koniec 2018 r. sięgał 2,6. Według naszych rozmówców przy dotychczasowej strategii wskaźnik zostałby przekroczony najpóźniej w 2021 r. a banki miałyby prawo postawić swoje wierzytelności w stan wymagalności, co oznaczałoby bankructwo spółki. Stąd decyzja o sprzedaży aktywów, która ma przynieść spółce trochę gotówki, ale przede wszystkim uwolnić od ciężaru wkładania w nie pieniędzy bez perspektywy, że się je wyciągnie z powrotem.

Sprzedane mają zostać ukończona w prawie 90 proc. Elektrociepłownia Stalowa Wola, kopalnia Janina oraz spółka-córka Tauron Ciepło, do której należą m.in. elektrociepłownie w Bielsku-Białej, Tychach i Katowicach wraz z siecią ciepłowniczą.

Reklama

Największym nieszczęściem Tauronu jest Elektrociepłownia Stalowa Wola o mocy 460 MW, która na koniec 2018 r. kosztowała ponad 1 mld zł. Zostało do zapłacenia jeszcze ok. 400 mln. Decyzję o budowie podjęto w 2012 r. Wieść gminna głosiła, że duże zasługi położył ówczesny wiceminister skarbu Jan Bury, PSL-owski baron z Podkarpacia, który chciał mieć boom inwestycyjny w swoim regionie. „Boom” trwa więc od siedmiu lat, choć zwykle gazówki buduje się w dwa.

Stalowa Wola, choć ryzyko podzielono po połowie z PGNiG, miała bardzo kruche perspektywy na rentowność – miejscowość jest za mała na tak potężną jednostkę, produkowanego tam ciepła nie będzie komu sprzedać. Nawet niektórzy członkowie ówczesnego zarządu Taurona nie ukrywali kilka lat temu swego sceptycyzmu. – Jak się podejmuje taką decyzję inwestycyjną? Trzeba zrobić odpowiedniego excela i mocno w niego uwierzyć – śmiał się jeden z nich. Ale nie znaleźli w sobie siły, żeby wówczas protestować.

Potem posypały się nieszczęścia. Przetarg na budowę wygrała hiszpańska firma Abener, który miał małe doświadczenie w budowie tak wielkich bloków. Współpraca między nim a inwestorem (czyli spółką-córką Tauronu i PGNiG) kulała. Na domiar złego w spółce trwała karuzela kadrowa, prezesi przychodzili i odchodzili, a niektórzy nawet potem wracali. Opisywanie perypetii inwestycyjnych ECSW to temat na całą książkę (raczej tragifarsę), krótko mówiąc polska spółka Abenera zbankrutowała a ECSW wypowiedziała jej umowę.

>>> Jak wygląda historia powolnego upadku? Co Tauron chce zrobić? Czy wyjście na prostą firmy jest jeszcze możliwe? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl